Dr Jaroszewski odpiera zarzuty Krychowiaka. "To ja zostałem oszukany”
Kilka dni temu adwokat Grzegorza Krychowiaka zaatakował lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego, oskarżając go o oszustwo i przejęcie wspólnego biznesu. W poniedziałek swe argumenty przedstawił doktor Jaroszewski. – To ja zostałem oszukany – podkreśla.
Krychowiak po spełnieniu marzenia do prokuratury
„Spełniło się moje kolejne biznesowe marzenie. Razem z Jackiem Jaroszewskim oraz Pawłem Bamberem uroczyście otworzyliśmy centrum medyczne MedKilinika w Dąbrowie pod Poznaniem” – pochwalił się na Twitterze 22 stycznia 2022 r. Grzegorz Krychowiak, pozując do zdjęcia ze wspomnianymi pracownikami sztabu medycznego reprezentacji Polski. Minęło półtora roku, a sielanka zamieniła się w spór o miliony z nasyłaniem prokuratury na siebie.
ZOBACZ TAKŻE: Szymon Marciniak ocenił starcie w Superpucharze. "Myślę, że właśnie dlatego byłem w Częstochowie"
Wedle ambitnych planów w Dąbrowie miał powstać nawet szpital, ale szybko doszło do waśni o wkład finansowy.
Jako pierwszy uderzył Grzegorz Krychowiak, którego mecenas Marcin Witkowski wybijał w Onecie:
- Najpierw pan Jaroszewski w tajemnicy odwołał Krzysztofa Krychowiaka z zarządu spółki, a następnie powołał w jego miejsce… swoją żonę Joannę oraz Pawła Bambera. Następnie nowy zarząd dokonał sprzedaży 100 proc. udziałów w spółce prowadzącej klinikę niejakiemu Tadeuszowi Fajferowi. A kwota transakcji wyniosła… 5 tys. zł, choć my wartość spółki szacujemy na kilka mln zł – tłumaczył.
Istotnie, transakcja, o której mówi mec. Witkowski jest zarejestrowana w KRS-ie 30 marca 2023 r. Tego samego dnia od Fajfera, byłego piłkarza Lecha i Dyskobolii Grodzisk 80 procent udziałów za 4 tys. zł odkupił Jacek Jaroszewski, a pozostałe 20 procent – za tysiąc złotych pozyskał Paweł Bamber.
Skąd pomysł na przejęcie spółki z Fajferem? Doktor Jaroszewski wyjaśnia
Skąd wziął się pomysł z Fajferem jako krótkotrwałym właścicielem MedKliniki?
- W umowie spółki był zapis, że nie możemy pozyskać jej dla siebie, więc poprosiłem jednego z moich najlepszych przyjaciół Tadeusza Fajfera, żeby on wykupił akcje, a za jakiś czas się zastanowimy, co dalej – powiedział Polsatowi Sport Jacek Jaroszewski.
Dodaje, że gdy zachęcał przyjaciela do transakcji, nie do końca wiedział, jakie perspektywy rysują się przed spółką.
- Gdy spotkaliśmy się z Tadeuszem, by dokonać tej transakcji powiedział mi, że jednak nie chce się już tym zajmować i chciałby od razu pozbyć się udziałów w MedKlinice. Dlatego od razu zrobiliśmy transakcję w drugą stronę – tłumaczy dr Jaroszewski.
Nowe władze spółki odwołały z funkcji prezesa Krzysztofa Krychowiaka – brata Grzegorza, który reprezentował piłkarza w interesach.
- To była zaplanowana z premedytacją akcja, która miała na celu pozbawić Grzegorza Krychowiaka kontroli nad spółką, a tym samym pozbawić go zysków z inwestycji w klinikę oraz utrudnić dochodzenie zwrotu udzielonych przez niego pożyczek – uważa cytowany przez Onet mec. Witkowski.
Zupełnie innego zdania jest prawnik Jacka Jaroszewskiego.
- Po sprzedaży udziałów nowy udziałowiec, zgodnie z uprawnieniami spółki, powołał nowy zarząd, odwołując wcześniej stary. Zatem wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa i przepisami umowy spółki. Wcześniej Krzysztof Krychowiak był prezesem jednoosobowego zarządu, spółka była przez niego kontrolowana, ale po zmianie udziałowców ta kontrola się skończyła i zmienił się też zarząd – wyjaśnia mec. Grzegorz Bartkowiak.
Doktor Jaroszewski podkreśla, że konflikt wybuchł po tym, jak zarządzający spółką Krzysztof Krychowiak uniemożliwiał jemu i Pawłowi Bamberowi dostępu do konta i dokumentacji MedKliniki. Zażądali wglądu do nich, gdy wykryli nieprawidłowości.
- Na liczne prośby prawnika uzyskaliśmy odpowiedź, że mamy sobie wykupić dokumenty. Do dzisiaj nie dostaliśmy wszystkiego. Zaczęliśmy wymuszać wgląd w dokumenty przez finansistów i prawników. Zaczęły wychodzić kolejne, coraz grubsze, rzeczy. Konflikt narastał, bo druga strona nie wyrażała chęci naprawy pewnych spraw – podkreślał Jacek Jaroszewski.
Krychowiakowie czuli się oszukani po utracie kontroli nad spółką, twierdzą, że oddali sprawę do prokuratury. Według nich doszło do złamania art. 296 kodeksu karnego, który mówi o wyrządzeniu szkody w obrocie gospodarczym.
Krzysztof Krychowiak i gruby błąd w rachunkach?
Pierwotny plan przewidywał stworzenie dużego szpitala. Doktor Jaroszewski utrzymuje, że później nastąpiła zmiana.
- Doszliśmy do tego, że szpitala nie będzie. Powiedziałem braciom Krychowiakom, że w zasadzie do małego biznesu, przepraszam, ale nie potrzebujemy ich, że wspólnie z Pawłem sobie poradzimy, pewnie przy pomocy małego kredytu – relacjonował Jaroszewski.
- Na sugestię braci, że przecież umawialiśmy się na wspólny biznes, odpowiedzieliśmy – „OK, róbmy to razem” – dodaje.
Jacek Jaroszewski wskazuje na fundamentalny błąd w rachunkach, za który odpowiadał – w ramach pełnionego nadzoru nad spółką - prezes zarządu Krzysztof Krychowiak. Pierwotny plan zakładał, że pierwsze trzy miliony zł, na rozruch biznesu, pożyczą bracia Krychowiakowie, a ewentualne dalsze potrzebne fundusze udziałowcy mieli współfinansować proporcjonalnie do swoich udziałów w spółce.
- Przedstawiono mi i Pawłowi Bambrowi, że wydatki wyniosły 4,5 mln zł. W związku z tym dopłaciliśmy 40 procent nadwyżki w stosunku do pierwotnych trzech milinów, czyli około 700 tys. zł, w formie pożyczki – dodaje doktor.
- Nam kwota 4,5 miliona zł wydawała się przesadzona, więc po dokonanej wspólnie weryfikacji obliczeń okazało się, że Krychowiakowie wydali 2,6, a nie 4,5 mln złotych. Zwróciłem się z prośbą, aby oddano nam to, czego nie powinniśmy wpłacić. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy pieniędzy – zapewnia Jacek Jaroszewski.
Jaroszewski: Zostałem oszukany, wziąłem na siebie dług spółki
- To nie ja oszukałem, tylko sam zostałem oszukany. Przejąłem spółkę zgodnie z przepisami. Nie mogłem okraść braci Krychowiaków, bo kwoty przez nich płacone są jedynie pożyczkami, a nie wkładem. To ja wziąłem na siebie cały dług spółki – wybija doktor Jaroszewski.
Co istotne, spór wybuchł jeszcze przed MŚ w Katarze. Dlatego Jaroszewski poinformował prezesa PZPN-u Cezarego Kuleszę i był gotów nie jechać na mundial, jeśli miałoby to zaszkodzić interesowi kadry.
- Podeszliśmy do tego z Grzegorzem profesjonalnie, odsunęliśmy spór na bok. Nie padło ani jedno słowo na ten temat. Rozmawialiśmy normalnie – uważa Jacek Jaroszewski.
Jacek Jaroszewski żałuje, że w sprawach biznesowych nie było kontaktów bezpośrednio z Grzegorzem, tylko z Krzysztofem Krychowiakiem. Jeszcze przed mundialem próbował wyjaśnić wszystko z „Krychą”.
- Ze dwa, trzy razy próbowałem przegadać temat z Grzegorzem, uczulając go, że są sprawy, które nie zostały uregulowane i nie są OK, natomiast Grzegorz zawsze chętnie wysłuchiwał. Obiecywał, że wszystko naprawią i będzie dobrze. Dodawał, że całkowicie ufa bratu i to on miał się zająć uregulowaniem wszystkiego – powiedział nam Jacek Jaroszewski.
- Ta klinika była moim marzeniem, ja w nią zainwestowałem własne pieniądze, a bracia Krychowiakowie je pożyczyli i oczywiście mają je mieć zwrócone. Ani mi w głowie było wychodzenie z konfliktem do mediów, ale teraz nie mam innego wyjścia, bo po publikacji Onetu zostało zszargane moje dobre imię – dodaje.
Jaroszewski akcentuje, że spółka MedKlinika nie ma żadnego majątku, gdyż cały należy do spółki-matki MedKlinika Inwestycje, w której większościowym udziałowcem jest Grzegorz Krychowiak.
- Przejąłem spółkę MedKlinika ratując swoje marzenia, ratując ją przed upadłością, by mieć szansę na jej rozwój – argumentuje doktor Jaroszewski.
Jacek Jaroszewski nie kryje, że wspólnie z Pawłem Bambrem zainwestował w MedKlinikę blisko 1,5 mln zł, z czego spora część w formie pożyczek.
Jaroszewski dementuje informacje o przemówieniu Kuleszy w samolocie
- Mam pełne przekonanie, że mogłoby nie dojść do publicznego rozdmuchania sporu, gdyby informacje przekazane w artykule Onetu były lepiej sprawdzone i uwzględniły stanowisko drugiej strony. W ogóle zauważam, że w ostatnim czasie niesprawdzone informacje powodują w mediach sporo niepotrzebnego zamieszania, jak na przykład domniemane przemówienie prezesa Kuleszy w samolocie po meczu z Mołdawią, którego nikt nie widział i nie słyszał – podkreśla Jacek Jaroszewski, który leciał samolotem razem z kadrą i prezesem PZPN-u.
Współpraca: Marcin Feddek
Przejdź na Polsatsport.pl