Focus na siatkówkę
Minęło niespełna 48 godzin odkąd polskie siatkarki i my możemy cieszyć się historycznym sukcesem i brązowym medalem Ligi Narodów. A w temacie tego sukcesu i jego znaczenia dla polskiej kobiecej siatkówki chyba powiedziano już wszystko. Dla mnie to także pierwszy medal od 2009 roku, kiedy wraz z koleżankami miałam okazję odbierać krążek tegoż samego kruszcu w Łodzi podczas Mistrzostw Europy.
Wspomnienia z tamtego dnia po czternastu latach są ciągle żywe, a dopiero refleksja sprawia, że zdaję sobie sprawę, ile to już czasu minęło. Mam wrażenie, że kolejne mogą pojawić się znacznie szybciej.
ZOBACZ TAKŻE: Skandal na MŚ! Ukrainka zdyskwalifikowana, bo nie podała ręki Rosjance
Te ostatnie kilka tygodni to siatkarski rollercoaster przede wszystkim dla kibiców. Z jednej strony ogrywamy najlepsze ekipy świata, a z drugiej zaraz pojawiają się pytania, czy to już ten moment, by wymagać i oczekiwać kolejnych wygranych i medali. Będąc częścią drużyny skupiasz się wyłącznie na wyznaczonych celach i po prostu rzucasz się w wir treningowo-meczowy, a wygląda to mniej więcej tak: hotel, hala, lotnisko — od treningu do meczu i tak na zmianę. Znany jest cel dalekosiężny Polek i tu cały biało-czerwony team mówi o walce o miejsce na igrzyskach w Paryżu, ale są i te cele poboczne jak medal VNL, o którym w mediach wspominała między innymi Magdalena Jurczyk, czy Mistrzostw Europy, o którym mam nadzieję wkrótce od dziewcząt i sztabu usłyszymy.
Mówiąc o sukcesie tej grupy nie da się na moment nie wrócić do tych kilku ostatnich akcji z Arlington. Mieliśmy tam dosłownie wszystko, walkę z przeciwnikiem, zmęczeniem i samym sobą w tym mentalnym wymiarze. Dokładnie pamiętam takie końcówki w meczach z Rosją czy Bułgarią, które dla składu z 2009 roku oznaczały być albo nie być w turnieju i te emocje, po których nie można było zasnąć do wczesnych godzin porannych. W Teksasie na szali leżał brązowy medal VNL. W Lidze Narodów na szczęście sporo takich końcówek graliśmy wcześniej, ot choćby z Turcją, czy Chinami i już wtedy pokazaliśmy, że sfera mentalna to nasza mocna strona. Taktyka wówczas zawęża się do śledzenia liderek i planowania scenariuszy ich zagrań.
Będąc na boisku w sytuacji, gdy jedna, dwie piłki stanowią tę cieniuteńką granicę ważne jest, by odciąć się od myślenia przyczynowo-skutkowego. Choć tu trzeba zaznaczyć, dużo lepiej w takiej właśnie chwili być na boisku… to zupełnie inne emocje, gdy wiesz, że ciągle masz wpływ na to, co się za moment wydarzy. Najtrudniej być tuż obok na ławce. Tu wielkie brawa dla Stefano Lavariniego, który doskonale wiedział, co robi, prosząc o przerwę w końcówce. Celowo mówił dużo nawet bardzo dużo, by skupić uwagę siatkarek na poszczególnych elementach siatkarskich, a nie samym wyniku – zadbał o focus na siatkówkę. Po gwizdku przychodzi czas na automatyzmy, bo przecież na tym etapie turnieju po drugiej stronie siatki wiedzą o naszej grze dosłownie wszystko.
Cierpliwość, precyzja, nastawienie i ryzyko to słowa, które najczęściej można było usłyszeć podczas polskich time-outów i trzeba przyznać, że w meczach siatkarek było wszystkiego po trosze. Tu wszystko się zgadzało. Za dużo cierpliwości i za mało precyzji oznaczałoby mało skuteczności, brak odpowiedniego nastawienia, brak wyniku z kolei za dużo ryzyka byłoby szaleństwem. Polki znalazły tu doskonały balans. Balans na miarę brązowego medalu i siódmej lokaty w rankingu.
Przejdź na Polsatsport.pl