Nieudany start beniaminka PKO BP Ekstraklasy. Porażka z drużyną byłego trenera
KGHM Zagłębie Lubin pokonało Ruch Chorzów 2:1 w meczu 1. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Na taki mecz w kibice Ruchu czekali długie sześć lat, bo właśnie tyle Niebiescy potrzebowali, aby ponownie zagrać w ekstraklasie.
Los sprawił, że w tym pierwszym wyczekiwanym spotkaniu naprzeciw chorzowian stanęła drużyna prowadzona przez trenera Waldemara Fornalika, który w przeszłości prowadził Ruch i doprowadził go m.in. w sezonie 2011/12 do wicemistrzostwa Polski. Dodatkowego smaczku inauguracji sezonu w Lubinie dodawał jeszcze fakt, że w zespole gości wystąpił Filip Starzyński, który ostatnie siedem lat spędził w Zagłębiu.
Zobacz także: Puszcza debiutuje w PKO BP Ekstraklasie. "Jesteśmy na fali entuzjazmu"
Od pierwszych minut optyczną przewagę mieli gospodarze, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej gościli na połowie rywali. Szybko mogło się to przełożyć na gola, ale piłka po strzale Damjana Bohara wylądowała tylko na słupku.
Przyjezdni koncentrowali się natomiast na defensywie, rozbijaniu ataków Zagłębia i szukali szans na wyprowadzanie kontrataków. Ponieważ jedni grali zbyt wolno, aby zaskoczyć defensywę rywali, a drudzy nie za bardzo kwapili się do odważniejszych ataków, na boisku działo się niewiele ciekawego.
Sytuacja zmieniła się po blisko pół godzinie gry. Starzyński w swoim stylu posłał dalekie podanie na lewe skrzydło do Tomasza Wojtowicza, a ten mocno dośrodkował na dalszy słupek. Do piłki doszedł Daniel Szczepan, ale zamiast do siatki z kilku metrów trafił w słupek. Na szczęście dla napastnika Ruchu piłka odbiła się jeszcze od próbującego interweniować Aleksa Ławniczaka i wpadła do siatki. Ruch w tym momencie miał zero celnych strzałów, ale prowadził 1:0.
Zagłębie rzuciło się do ataków, ale to Ruch mógł podwyższyć prowadzenie. Po kontrataku na strzał zdecydował się Kacper Michalski i niewiele brakowało, aby piłka wpadła do siatki. Chwilę później padł drugi gol, ale trafiło Zagłębie. Autorem wyrównania był pechowiec sprzed kilku minut wcześniej - Ławniczak. Radość lubinian nie trwała jednak długo, bo po analizie wideo arbiter nie uznał jednak bramki ze względu na wcześniejsze zagranie ręką Bartosza Kopacza.
Gospodarze nadal mieli przewagę, ale bili głową w mur. Dopiero tuż przed przerwą mieli kolejną dobrą okazję do doprowadzenia do remisu, ale piłka po strzale Dawida Kurminowskiego minęła bramkę.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił – Zagłębie nacierało, szukało wyrównującego gola, a Ruch bronił się niemal całym zespołem i sporadycznie wyprowadzał kontrataki. Nie zmieniło się także to, że gospodarze nie mieli za bardzo pomysłu na sforsowanie obrony gości.
Kiedy w końcu piłka wpadła do siatki, ponownie chorzowian uratowała analiza wideo. Mateusz Grzybek ładnie dograł do Bohara, a ten trafił do bramki. Po analizie VAR arbiter odgwizdał jednak pozycję spaloną Słoweńca.
Kilka minut później piłka trzeci raz zatrzepotała w siatce bramki Ruchu i tym razem już nic nie mogło uratować gości. Ponownie podawał Grzybek, ale teraz strzelał wprowadzony kilka minut wcześniej Tomasz Makowski, piłka jeszcze odbiła się od jednego z obrońców gości i było 1:1.
Dziesięć minut później "niebieski" mur skruszyła bomba Bartłomieja Kłudki. Po rzucie rożnym piłka trafiła do obrońcy gospodarzy, który huknął z woleja. Piłka odbiła się od poprzeczki, murawy i wróciła na plac gry. Dopadł do niej Arkadiusz Woźniak i trafił do siatki, ale już po uderzeniu Kłudki był gol, bo piłka przekroczyła linię bramkową.
Na tym emocje w Lubinie się skończyły. Gospodarze zadowoleni z prowadzenia utrzymywali się przy piłce, nie ruszali już tak odważnie do ofensywy, a Ruch może i by chciał zaatakować, ale nie potrafił.
Po meczu KGHM Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów (2:1) powiedzieli:
Jarosław Skrobacz (trener Ruchu Chorzów): – Zacznę od gratulacji dla gospodarzy, bo wygrali ważny mecz. Zwycięstwo w pierwszej kolejce nowego sezonu jest ważne i każdy by tak chciał zaczynać nowe rozgrywki. Zagłębie wygrało zasłużenie, bo było dzisiaj lepszym zespołem. Nie zawsze jednak lepszy wygrywa i mogliśmy się dzisiaj pokusić o lepszy wynik. Nie do końca ten mecz wyglądał w naszym wykonaniu tak, jak tego chcieliśmy. Po odbiorze piłki dość szybko ją traciliśmy i to często w prosty i naiwny sposób. Nie wybroniliśmy się w drugiej połowie i stąd nasza porażka.
Waldemar Fornalik (trener Zagłębia Lubin): – To był niesamowity mecz i niesamowite okoliczności. Nie pamiętam, aby jedna z drużyn miała anulowane dwa gole po analizie wideo. W sumie strzeliliśmy dzisiaj pięć goli, ale końcowy wynik to tylko 2:1. Stracona bramka nieco nas usztywniła i źle na nas wpłynęła. W drugiej połowie od początku dążyliśmy do wyrównania, a później zdobycia zwycięskiego gola. Bramka Bartka Kłudki była ozdobą tego spotkania. Nie gra się łatwo z drużyną, która jest skonsolidowana. Czuć w Ruchu zgranie, euforię i dużą pewność siebie, ponieważ szybko pięli się po kolejnych szczeblach ligowych. Zdawaliśmy sobie sprawę, że trzeba będzie grać w ataku pozycyjnym i tak było. Ruch potrafił jednak również postraszyć. Uważam jednak, że nasze zwycięstwo było w pełni zasłużone.
KGHM Zagłębie Lubin – Ruch Chorzów 2:1 (0:1)
Zagłębie: Szymon Weirauch – Bartłomiej Kłudka, Bartosz Kopacz, Aleks Ławniczak, Mateusz Grzybek – Kacper Chodyna, Damian Dąbrowski (66. Tomasz Makowski), Marko Poletanovic, Marek Mróz (46. Tomasz Pieńko), Damjan Bohar (79. Tornike Gaprindaszwili) – Dawid Kurminowski (79. Arkadiusz Woźniak).
Ruch: Jakub Bielecki – Kacper Michalski, Paweł Baranowski, Remigiusz Szywacz, Maciej Sadlok (72. Konrad Kasolik) – Wiktor Długosz (64. Michał Feliks), Patryk Sikora (85. Dominik Steczyk), Filip Starzyński (72. Juliusz Letniowski), Tomasz Swędrowski (64. Szymon Szymański), Tomasz Wojtowicz – Daniel Szczepan.
Bramki: 0:1 Aleks Ławniczak (28–samobójcza), 1:1 Tomasz Makowski (71), 2:1 Bartłomiej Kłudka (81).
Żółte kartki: Damian Dąbrowski (Zagłębie); Maciej Sadlok, Remigiusz Szywacz, Paweł Baranowski (Ruch).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 8763.
Przejdź na Polsatsport.pl