Białoński: Awantura wokół Fernando Santosa. Tym razem wnioski są proste
Spokój leniwej, ligowej niedzieli w polskiej piłce zburzyły doniesienia o tym, że Fernando Santos ma przejąć klub z Arabii Saudyjskiej Al-Shabab. Znowu posypały się gromy na PZPN. Warto się zastanowić, czy w tym wypadku słusznie. A przede wszystkim nad tym, gdzie naprawdę leży problem.
Na początek przedstawmy stan faktyczny: nazajutrz po meczu o Superpuchar, a więc osiem dni temu Fernando Santos wyjechał na urlop, z którego ma wrócić 10 sierpnia. Zresztą na starcie Rakowa z Legią przyjechał niczym do pożaru – wylądował w Polsce w sobotę, a w niedzielę już go nie było, ale swoją obecnością bez wątpienia dodał rangi wydarzeniu. Dlatego dobrze się stało, że życzliwe mu osoby w federacji namówiły go do eskapady do Częstochowy.
ZOBACZ TAKŻE: Białoński: Kulesza rozbił bank! Pytanie tylko, co dalej?
Nagle w niedzielę gruchnęła wiadomość, że saudyjskie Al-Shabab kusi lukratywną ofertą Fernando Santosa . Cristiano Ronaldo, N’Golo Kante, Roberto Firmino, Edouard Mendy, Kalidou Koulibaly, Marcelo Brozović, Karim Benzema, Diogo Jota, Seko Fofana, Sergej Milinković-Savić i Roben Neves to tylko część gwiazd, które dały się ostatnio skusić petrodolarom i uświetniają Saudi Pro League, dlaczego więc zdobywca mistrzostwa Europy w 2016 r. nie miałby być następny?
Doniesienia brzmiały zatem wiarygodnie, gdyby nie fakt, że do końca eliminacji do Euro 2024 r. Santos jest związany kontraktem z PZPN-em, a jeśli pojedziemy na ME, to umowa automatycznie zostanie przedłużona do końca kwalifikacji MŚ 2026 r.
Za wcześnie jest, by przekreślać Fernando Santosa
W Polsce popularna staje się teza, że rozstanie z Santosem byłoby na rękę PZPN-owi. Niektórzy już przesądzają, że Portugalczyk nie będzie miał tak ożywczego wpływu na naszą reprezentację, jak na pierwszym etapie Leo Beenhakker. Według mnie to karkołomna teza, które nie uzasadnia nawet wpadka w Czechach i kompromitacja w drugiej połowie meczu z Mołdawią. Fernando Santos pierwszą połową pokazał, że wykonał zadanie należycie, a to że głowy piłkarzy wyjechały w przerwie na wakacje, jest winą tylko i wyłącznie samych zawodników, ich podejścia do profesji, do gry w barwach narodowych.
Fernando Santos miał dopiero dwa krótkie zgrupowania, nie przeprowadził nawet 10 treningów, więc trudno o jednoznaczną ocenę jego pracy. Czy prawdziwą twarz jego kadra pokazała w meczu z Niemcami, czy w drugiej połowie w Kiszyniowie.
Tym razem PZPN w niczym nie zawinił
Po ostatnich wydarzeniach PZPN jest traktowany jak pochyła brzoza, na którą każda koza skacze. Natomiast w zamieszaniu o Santosa związek reaguje natychmiastowo i przy otwartej kurtynie. Tak krytykowany ostatnio rzecznik Jakub Kwiatkowski działał od razu i potwierdził na Twitterze, że związek ma problemy ze skontaktowaniem się z selekcjonerem. Brak regularności w odbieraniu telefonu przebywającego na urlopie trenera nie jest niczym gorszącym. PZPN w końcu uzyskał kontakt z selekcjonerem, który potwierdził, że „Mam ważny kontrakt z drużyną narodową i nic w tej sprawie się nie zmieniło”, co ogłosił na Twitterze prezes związku Cezary Kulesza, kończąc burzę w szklance wody.
Natomiast zupełnie innym problemem jest to, że ponoć piłkarze naszej kadry doniesienia o możliwości odejścia Santosa na swej grupie nazwali dobrą nowiną. To jasne, że twardy, momentami apodyktyczny trener nie każdemu musi odpowiadać, ale może to i dobrze, że Fernando Santos taki jest? Czy wcześniej zgrupowania reprezentacji nie za bardzo przypominały kolonię szkolną, z wycieczkami w atrakcyjne miejsca i innymi rozrywkami?
Fernando Santos powinien usprawnić komunikację z zespołem. Nikola Grbić jest wzorem
Czym innym jest styl komunikacji z drużyną Fernando Santosa. To jest rzecz na pewno do poprawy. Santos pewnie nigdy nie będzie Nikolą Grbiciem, ale z pewnością może mieć lepszą nić porozumienia z drużyną. Spodobała mi się scena z niedzieli: polscy siatkarze jeszcze nie odebrali okazałego pucharu za historyczne zwycięstwo w Lidze Narodów, a Grbić już wymieniał uwagi z liderem kadry Bartoszem Kurkiem. Serb nie zmarnuje żadnej chwili, by dotrzeć do serc i głów siatkarzy. Z powodu bariery językowej trudno o równie bezpośrednie porozumienie Fernando Santosowi, ale na pewno może ono ulec znaczącej poprawie.
Przejdź na Polsatsport.pl