Coś drgnęło w europejskich pucharach. Latem przestaliśmy się kompromitować

Coś drgnęło w europejskich pucharach. Latem przestaliśmy się kompromitować
fot. PAP
Coś drgnęło w europejskich pucharach. Latem przestaliśmy się kompromitować

Sześć meczów rozegrały polskie drużyny w eliminacjach europejskich pucharów. Było pięć zwycięstw i remis. Ani jednej tradycyjnej letniej kompromitacji, zwanej pogardliwie „Eurołomotem” (wersja light). Czy jesteśmy świadkami jakiegoś przełomu, czy za chwilę wszystko wróci do normy? Są przecież jeszcze mecze rewanżowe.

Kiedy w mediach społecznościowych nieco prowokacyjnie po meczu Rakowa z Karabachem oceniłem, że polski mistrz niekoniecznie musi kompromitować się z mistrzem Azerbejdżanu (lista naszych drużyn, które były eliminowane przez Karabach jest wstydliwa: odpadały z nimi Wisła, Piast, Legia i Lech), od razu wypomniano mi, że chyba nie pamiętam, tego co było w zeszłym roku. Lech Poznań wygrał bowiem pierwszy mecz z drużyną Gurbana Gurbanowa 1:0, a w rewanżu nawet prowadził, by ostatecznie ulec 1:5.

 

Zobacz także: Zbigniew Boniek ocenił polskie kluby w walce o Europę! Dosadnie o Legii i Rakowie

 

No i zarzucono statystykami, z których jasno wynika, że Raków nie ma żadnych szans w rewanżu, bowiem u siebie w europejskich rozgrywkach Karabach systematycznie wygrywał z wyjątkiem meczu z Olympique Marsylia, w którym Francuzi zwyciężyli 3:0. Do tego wygraliśmy w Częstochowie 3:2 szczęśliwie, bo w bramce rywali „wisiał ręcznik”. I tak naprawdę Azerowie sami sobie dwa gole strzelili. A fakt, że Sonny Kittel wszedł i w debiucie zdobył bramkę sezonu, to fart niezwykły, drugi raz takiego cudu nie będzie..

 

Czyli nie da się awansować i koniec. Raków już odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów. Oczywiście wiadomo skąd to czarno widzenie się bierze. I jest raczej przejawem zdrowego rozsądku, twardego stąpania po ziemi i zwykłej pamięci. Jesteśmy przyzwyczajeni do porażek naszych drużyn w europejskich rozgrywkach, kiedy te dopiero zaczynają się rozkręcać. Lech pograł dłużej w ubiegłym roku w trzeciej lidze europejskiej, czyli Lidze Konferencji, ale to wyjątek potwierdzający regułę.

 

Zawsze jednak podkreślałem, że nasze zespoły latem w europejskich rozgrywkach (choć niekoniecznie w Europie) grały znacznie poniżej możliwości. Jednym zdaniem: nie byliśmy aż tak słabi jak wskazywały na to konfrontacje z zagranicznymi rywalami. Często to wynikało po prostu z terminu spotkań, który z kolei wynikał z naszego niskiego rankingu. Składy jeszcze nie były w pełni skonstruowane, zawodnicy nieprzygotowani, prosto z wakacji. I pewnie znacznie lepiej wyglądalibyśmy niż w tych przegranych starciach gdzieś późną jesienią czy wiosną.


Ta tendencja musi się jednak kiedyś odwrócić. Przede wszystkim dlatego, że właściciele klubów mają już świadomość, co jest clou programu. To przede wszystkim rywalizacja międzynarodowa świadczy o postępie sportowym, a nie tylko miejsce na krajowym podwórku. To w fazach grupowych pucharów można też ugrać najwięcej pieniędzy, to tam też może wzrosnąć wartość piłkarzy, a co za tym idzie powiększyć się budżet.

 

Patrząc na manewry personalne na rynku transferowym, w przeciwieństwie do lat ubiegłych, zarządzający klubami naprawdę szybko zadbali o sensowne wzmocnienia i praktycznie sformatowali swoje zespoły. Już pod koniec lipca wydają się być zbliżone do docelowych, jeszcze w pewnych kwestiach ułomne, ale jednak gotowe do walki.


W Legii, Lechu, Pogoni nie zmieniono trenerów, w Rakowie tak, ale został nim dotychczasowy asystent, który sam mówi, że twórczo kontynuuję robotę poprzednika. Nikt się znacząco nie osłabił. Oczywiście były transfery wychodzące, ale nie aż tak bolesne, że pozostawałaby jakaś widoczna wyrwa, po sprzedanym graczu.


Poza Legią, Pogonią i Lechem, które wydaje się muszą wygrać rewanżowe mecze i spokojnie awansować, z największą skalą trudności w przyszłym tygodniu borykać się będzie oczywiście Raków na ścieżce eliminacji Ligi Mistrzów. Jestem przekonany, że przy odpowiedniej organizacji gry, nasz mistrz wcale nie musi tego przegrać (wystarcza nawet remis). Złe statystyki mają to do siebie, że zostają w pewnym momencie przełamane. Ważne też będzie podejście mentalne. Tym razem nie powinno być tak, że jak przegramy to się nic nie stanie, bo pozostanie jeszcze gra w eliminacjach Ligi Europy. Tu trzeba sobie powiedzieć jasno: po takiej zaliczce w pierwszym meczu i takich pieniądzach wydanych na zatrudnienie naprawdę jakościowych graczy, także doświadczeniu, które Raków już jednak zebrał, należy wymagać sukcesu. Karabach to nie jest Manchester City. Można z nim normalnie pograć w piłkę i wygrać.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie