Piechniczek wytyka wielki błąd Santosa. "Nie chcę dolewać oliwy do ognia, ale...”
- Liczyliśmy na to, że Fernando Santos bardziej się włączy w sprawy dotyczące polskiej piłki. Jako pracownik PZPN-u zainteresuje się bardziej drużynami młodzieżowymi. Wszystko zależy od kontraktu, jaki trener Santos podpisywał i od umiejętności wyegzekwowania jego zapisów. Ja nie chcę dolewać oliwy do ognia, ale myślę, że przyzwoitość nakazuje, żeby zaangażowanie selekcjoner było większe – powiedział nam legendarny selekcjoner Antoni Piechniczek.
Michał Białoński, Polsat Sport: Pogoń dwa razy pokonała Linfield, podobnie jak Lech – Żalgiris. Legia uporała się z Ordabasy, a Raków jako pierwszy polski klub wyeliminował Karabach Agdam. W ten sposób w rankingu klubowym Europy Ekstraklasa wspięła się z 30. na 21. miejsce, wyprzedzając Szwedów. Coś drgnęło w polskiej piłce klubowej?
ZOBACZ TAKŻE: Radość połączona z drżeniem. Legia skuteczna i … rozszczelniona
Antoni Piechniczek, selekcjoner trzeciej drużyny MŚ 1982 r.: Oczywiście! Oceniam to bardzo pozytywnie. Cieszę się, że to wszystko poszło w dobrym kierunku. W sumie nasze kluby osiągnęły cztery zwycięstwa i dwa remisy. Trzeba jeszcze postawić kropkę nad „i”. Raków Częstochowa musi się postarać, aby się dostać do fazy grupowej Ligi Mistrzów. To będzie spełnieniem marzeń wszystkich kibiców, piłkarzy, trenerów i działaczy. Wszystkich jednym słowem.
Myśli pan, że Raków poradzi sobie z Arisem Limassol, który ma w składzie dwóch Polaków Karola Struskiego i Mariusza Stępińskiego?
Trudno mi powiedzieć, bo nie znam Arisu. Zobaczymy, jak wypadnie ten dwumecz. Skoro zdobył mistrzostwo Cypru, Aris na pewno jest dobrym zespołem i nie należy go lekceważyć. Bądźmy dobrej myśli.
Legia dominowała nad Ordabasy, ale straciła dwa gole po stałych fragmentach gry i zrobił się niebezpieczny wynik 3-2. Wyrównujący gol dla Kazachów oznaczałby dogrywkę.
Można powiedzieć, że powoli staje się to naszą specjalnością. Reprezentacja też nie potrafiła „dowieźć” dwubramkowego prowadzenia w meczu z Mołdawią. Na szczęście Legii się to udało w spotkaniu z Kazachami, ale było groźnie. Sądzę, że to wszystko leży w sferze psychicznej. Nie potrafimy utrzymać koncentracji do końca. Może to wynika również z braku wiary we własne przygotowanie motoryczne. Na pewno lepiej potrafi to ocenić trener Kosta Runjaić, który pracuje z Legią na co dzień. Jakiś problem w tym jest, bo to nie jest jedyny przypadek, tylko bym powiedział, że jest to nagminne.
Wspomniał pan kompromitację reprezentacji w meczu z Mołdawią. Czy to dla pana normalne, że selekcjonera Fernando Santosa nie ma na meczach o europejskie puchary polskich drużyn, podobnie jak go nie było na dwudniowe konferencji wszystkich naszych trenerów UEFA Pro, jaką zorganizował ostatnio w Łodzi PZPN?
Ja już pomijam obecność na tych wydarzeniach, o których pan wspomniał, ale liczyliśmy na to, że Fernando Santos bardziej się włączy w sprawy dotyczące polskiej piłki. Jako pracownik PZPN-u zainteresuje się bardziej drużynami młodzieżowymi. On zawsze może powiedzieć, że zainteresowanie klubowymi zostawia asystentom. Tym bardziej, że z tamtych drużynach nie ma za wielu kadrowiczów. Natomiast na pewno dużym wyróżnieniem i dla trenerów pracujących z młodzieżą, i dla piłkarzy, którzy w młodzieżowych reprezentacjach grają, obecność Fernando Santosa na ich meczach byłoby wielką motywacją. I nie chodzi o perspektywę powołania ich do pierwszej reprezentacji, bo są jeszcze na to za młodzi, trzeba na nich poczekać może cztery, a czasem pięć lat.
Ma pan na myśli reprezentację do lat 17 trenera Miłosza Stępińskiego? Bo po niej swoje mistrzostwa Europy grali także 19-latkowie Marcina Brosza.
Chodzi mi o obie te reprezentacje. Fernando Santos obiecywał, że się będzie interesował wszystkimi kadrami młodzieżowymi, i tą U-19, i tą U-17. Być może te najmłodsze pożądają najbardziej, żeby się nimi interesować, żeby poczuły poważne podejście do nich, całkowite zaangażowanie, dzięki którym ich piłkarze za parę lat będą mogli grać rzeczywiście w tej pierwszej reprezentacji. Ale, wie pan, to już wszystko zależy od kontraktu, jaki trener Santos podpisywał i od umiejętności wyegzekwowania jego zapisów. Ja nie chcę dolewać oliwy do ognia, ale myślę, że przyzwoitość nakazuje, żeby zaangażowanie selekcjoner było większe.
Chyba, że Fernando Santos się przekonał, że nie jest łatwo u nas pracować. Lepiej wszystko omijać szerokim łukiem, zostawić tak jak jest, „odpowiadam za pierwszą drużynę, a reszta mnie nie interesuje”.
Przejdź na Polsatsport.pl