Radość połączona z drżeniem. Legia Warszawa skuteczna i... rozszczelniona
Legia Warszawa ma wszystko, by w tym sezonie dać satysfakcję swoim kibicom. Obiecujący poprzedni sezon zakończony Pucharem Polski i wicemistrzostwem kraju. Cenionego trenera, którego w Szczecinie chwalono za osiągany postęp, ale pierwsze trofea zdobył dopiero po przeprowadzce do stolicy. Przedłużoną umowę z charyzmatycznym Josue. Trzech dobrych bramkarzy do wyboru. Transfer króla strzelców Ekstraklasy i perfekcyjne zastąpienie Filipa Mladenovicia Patrykiem Kunem. Świetną frekwencję na stadionie.
Głupio byłoby to zepsuć. Ale czy sukces jedynie w kraju będzie tu zadowalającym rezultatem?
Gdy z fazy grupowej już cieszy się Raków Częstochowa, z pewnością i w Warszawie musiał się pojawić choćby delikatny apetyt na jesienne wieczory w Lidze Konferencji. Głośno o tym nikt nie mówi, nawet w zaplanowanym budżecie rozsądnie nie przewidziano ewentualnych wpływów za awans do „poważnego” grania w Europie. Austria Wiedeń, zdaniem bacznych obserwatorów tamtejszej Bundesligi, nie będzie faworytem rywalizacji w trzeciej rundzie eliminacji. Jednak tradycyjnie największym problemem Legii może być jak zawsze… sama Legia.
Imponujący okres przygotowawczy, podczas którego warszawska ekipa straciła zaledwie jednego gola, do zera ogrywając Red Bull Salzburg czy… Karabach Agdam, wygrany karnymi mecz o Superpuchar z Rakowem – również na czysto w tyłach przez dwie godziny grania, 3:0 z Łódzkim Klubem Sportowym na inaugurację ligowych zmagań. To wszystko wyglądało obiecująco. Intensywna gra wysokim, zdecydowanym pressingiem, bramki zdobywane po wysokich odbiorach, imponująca dyspozycja nie zatrzymującego się Pawła Wszołka, łatwe dochodzenie do pozycji Tomasa Pekharta, pewność i charyzma w obronie Rafała Augustyniaka, ewolucja Bartosza Slisza. A jednak oba spotkania z Ordabasami dały powód do niepokoju. Utrata czterech bramek w rywalizacji z tak przeciętnym piłkarsko i dość chaotycznym w sposobie gry rywalem nie wywołuje jeszcze nastroju trwogi, ale powinien dać materiał do analiz i głębszego zastanowienia.
Dlaczego w postawie Kacpra Tobiasza pojawia się tak dużo nonszalancji? Czy sprzedaż Maika Nawrockiego do Celtiku nie wywołała zaskakująco dużej defensywnej wyrwy, przez którą legijny statek zaczyna mocno przeciekać? A może w linii pomocy za dużo jest kreatywności, a brak kogoś, kto bardziej skoncentruje się na pracy w odbiorze i wsparciu linii obronnej, co może być istotniejsze w spotkaniu na tle bardziej wymagającego przeciwnika?
Wiadomo, że wszystko definiuje stan bankowego konta. Uzyskać fazę grupową przez tę ścieżkę, którą podążają trzy polskie kluby, to niełatwa sprawa. Jednak z drugiej strony to właśnie tam może pojawić się źródło, z którego – jak pokazał w ubiegłym sezonie Lech Poznań – można czerpać nawet do kwietnia. Zarabiając nie tylko na premiach, ale i dniach meczowych. Nie zapominając i o tym, że europejska pucharowa promocja to niebagatelny wzrost ceny i idealna arena do tego, by pokazać Europie kolejnego piłkarza na sprzedaż.
Przejdź na Polsatsport.pl