Pierwsza ofiara Fernando Santosa? Nowe fakty ws. Kamila Glika!
Choć na mundialu w Katarze był jednym z lepszych piłkarzy reprezentacji Polski, w nowym rozdaniu, po zmianie selekcjonera, jako pierwszy, obok Grzegorza Krychowiaka, stracił miejsce choćby w składzie. Kamil Glik, bo o nim mowa, nie składa broni, choć na razie jest bez klubu. Rąbka tajemnicy w jego sprawie uchylił nam jego menadżer Jarosław Kołakowski.
Wbrew solidnemu występowi na MŚ w Katarze, na pierwszy rzut oka, miniony sezon dla Kamila Glika był nieudany: dwie kontuzje i spadek, wraz z Benevento, do Serie C. Warto jednak przypomnieć fakt, że kłopoty z regularną grą w klubie były pochodną poświęcenia dla barw narodowych z wcześniejszego sezonu 2021/2022. Przecież "Glikson” z kontuzją, naderwaniem mięśnia, wytrzymał cały baraż ze Szwecją o wyjazd na MŚ w Katarze. Przez tę kontuzję stracił cały kwiecień i początek maja ubiegłego roku.
ZOBACZ TAKŻE: Powrót Fernando Santosa i prosto na ważny mecz. PZPN próbuje gasić pożary
Problemy mięśniowe wykluczyły go z gry także w październiku, a jako jedyny wpadł w wir meczów tuż po mundialu. Dopiero 5 grudnia wrócił z Kataru, a już trzy dni później wystąpił w spotkaniu z Parmą, wygranym zresztą 1:0. W styczniu jednak doznał kontuzji kolana i gra obronna Benevento się posypała. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Glik był nie tylko szefem defensywy, ale też kapitanem zespołu.
Kołakowski: To cała prawda o Kamilu Gliku w Benevento
- Dziś wszyscy akcentują fakt, że Benevento spadło do trzeciej ligi, ale nikt nie zauważa tego, że z Kamilem w składzie zespół punktował na poziomie uczestnika barażów, a nie spadkowicza – powiedział nam menedżer piłkarza Jarosław Kołakowski.
Faktycznie, z "Gliksonem” na boisku Benevento odniosło sześć zwycięstw, sześciokrotnie zremisowało, przy tylko pięciu porażkach. Daje to 1.41 punktu na mecz. Gdyby zespół utrzymał takie punktowanie w całym sezonie, zgromadziłby 53-54 pkt, co dałoby barażowe, siódme miejsce. Obecność na boisku Kamila przekładała się także na niewielka liczbę straconych bramek.
Bez Polaka zespół przegrał aż 12 razy, siedmiokrotnie zremisował i wygrał tylko raz, co oznacza średnią 0.5 pkt na mecz i degradację z hukiem. Warto zaznaczyć, że Serie B nie miała przerwy z uwagi na MŚ, więc w oczywisty sposób ucierpiało na wyjeździe Polaka do Kataru.
Kamil Grosicki zaprasza Glika do Pogoni. Czy skorzysta?
Co dalej z Kamilem Glikiem? Jego przyjaciel Kamil Grosicki zaprasza go do Pogoni Szczecin, której defensywa, nie tylko w meczu z KAA Gent, przypominała ser szwajcarski, więc twardy jak skała doświadczony obrońca by się z pewnością przydał. Nie zanosi się jednak na to, by "Glikson” już teraz decydował się na powrót do Polski.
- Pomimo tego, co się stało z Benevento, Kamil cały czas ma dobrą renomę we Włoszech. Włoski kierunek jest dla niego najbardziej pożądany. Pojawiały się oferty z innych państw, ale nie decydowaliśmy się na nie – dodaje Kołakowski.
Kamil Glik nie zrezygnował z gry w reprezentacji Polski
Czy Kamil Glik ma prawo czuć się pokrzywdzony przez Fernando Santosa brakiem powołań? Oczywiście, że tak. Na mundialu w Katarze nie zawiódł. Fernando Santos zapowiadał, że nie będzie nikomu zaglądał w metrykę, a zrezygnował właśnie z 35-latka. W kadrze wykorzystywani są młodsi stoperzy, na czele z Janem Bednarkiem, ale zespół z łatwością traci sporo bramek.
Jako pierwszy na Gliku krzyżyk chciał postawić Paulo Sousa, ale po pierwszej połowie meczu z Węgrami, gdy przegrywaliśmy 0-2, szybko wyleczył się z tego pomysłu. Teraz życia bez Glika defensywy Biało-Czerwonych próbuje nauczyć Fernando Santos i wychodzi mu na razie słabo, o czym świadczą stracone po trzy gole w meczach z Czechami i Mołdawią.
Nic dziwnego, że Kamil ma prawo czuć się niedoceniany. Nigdy reprezentacja się na nim nie zawiodła, on grał dla niej zawsze z pełnym poświęceniem, pomagał kapitanowi Robertowi Lewandowskiemu w motywowaniu zespołu, ale gdy pada hasło zmiany pokoleniowej, to jako pierwszy w odstawkę idzie właśnie Glik.
- Choć Kamil nie był pupilem u każdego selekcjonera, to dla kadry stawał na każde wezwanie i grał nawet z „urwaną” nogą. Ma już na koncie 102 mecz w barwach narodowych, co przy tych okolicznościach jest naprawdę dorobkiem nie lada. Jest bezwzględnie najlepszym polskim obrońcą w ostatnich 15 latach – uważa Jarosław Kołakowski.
Na razie Kamil trenuje indywidualnie. Na zaproszenie Jakuba Błaszczykowskiego był gościem honorowym podczas uroczystego zakończenia kariery przez Kubę.
- U nas rozgrywki są w pełni, ale te we Włoszech zaczynają się dopiero za tydzień, kluby nie zamknęły jeszcze transferów, kompletują składy. Przejście Jakuba Łabojki do Ternany podpisałem dopiero cztery dni temu. Sądzę, że znajdzie się klub, który sięgnie po Kamila. Czy to będzie klub z Serie A czy B, to się dopiero okaże – uważa Kołakowski.
Bardziej prawdopodobny jest klub z Serie B. Gdyby Kamil znalazł jeszcze miejsce w Serie A, to raczej w roli rezerwowego.
- Kamil jest nadal zawodnikiem, który potrafi zagrać dobrze i się przebić do podstawowego składu, czy to będzie Serie B, czy Serie A. Ja się o to nie martwię. Kamil jest wyjątkowym twardzielem i daje radę w każdych okolicznościach – kończy menedżer "Gliksona”.
Przejdź na Polsatsport.pl