Problemy rywali Polaków. "Co za cyrk! Nic dziwnego, że nikt nie chce tu grać"
W najbliższą niedzielę (13 sierpnia) w Gliwicach rozpocznie się turniej prekwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Tuż przed rozpoczęciem rywalizacji z poważnymi problemami zmagają się jedni z najgroźniejszych rywali Polaków, Bośniacy.
Biało-Czerwoni w fazie grupowej turnieju prekwalifikacyjnego zmierzą się z Węgrami, Bośnią i Hercegowiną oraz Portugalią, a prawo gry we właściwych eliminacjach do najważniejszej imprezy czterolecia uzyska tylko zwycięzca turnieju.
ZOBACZ TAKŻE: Rywal Polaków sugeruje, że Biało-Czerwoni będą forowani? "Sami wiecie, co to znaczy"
Bośniacy, jeden z najgroźniejszych rywali naszej reprezentacji, zmagają się z poważnymi problemami. Zawodnicy zwołali nawet przed wylotem do Polski specjalną konferencję prasową, na której nie zostawili suchej nitki na władzach krajowej federacji koszykarskiej.
- Zebraliśmy się tu wszyscy, by przekazać ważną wiadomość. Tym bardziej, że co roku borykamy się z tymi samymi problemami. Na zgrupowaniach kadry mieszkamy w fatalnych warunkach, ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy i tak naprawdę nie mamy się z tym do kogo zwrócić. Nie możemy doprosić się podstawowych rzeczy, gnieździmy się po czterech w jednym pokoju. Co pomyślą sobie dzieciaki, które mogłyby w przyszłości grać dla Bośni i Hercegowiny? Że to jakiś cyrk! Nic dziwnego, że nikt nie chce tu grać i chłopaki wybierają inne reprezentacje - grzmiał Jusuf Nurkić, gwiazda NBA z Portland Trail Blazers, cytowany przez "Dnevni avaz".
Problemy Bośniaków nie skończyły się wraz z konferencją prasową. Okazało się, że przez pewne niedopatrzenia podróż z Sarajewa do Gliwic zajęła drużynie... dwanaście godzin!
- O piątej rano mieliśmy wylot z Sarajewa, ale do Gliwic dotarliśmy dopiero o siedemnastej. Jesteśmy zmęczeni, ale musimy zrobić wszystko, by odpowiednio przygotować się do turnieju - zakończył Nurkić.
Turniej prekwalifikacyjny do igrzysk odbędzie się w dniach 13-20 sierpnia. Miralem Halilović, koszykarz tureckiego Galatasaray, przyznał, że faworytami są - przynajmniej na papierze - Biało-Czerwoni, którym dodatkowo sprzyjać ma to, iż są gospodarzami zmagań.
Przejdź na Polsatsport.pl