Sposób na Guardiolę. City z Superpucharem, ale idealnie nie jest
Siedem lat czekania na finalizację miliardowego projektu Manchesteru City zakończyło się w czerwcu w Stambule. Najlepszy trener świata w końcu przywiózł Puchar Ligi Mistrzów na Etihad, ale ten, kto przypuszczał, że zaczyna się złota era "The Citizens”, być może był w błędzie. Dominacja à la Real Madryt czy wcześniej Barcelona, które seryjnie w XXI wygrywały Champions League, będzie niełatwa do powtórzenia w niebieskiej części miasta w północno-zachodniej Anglii.
Perfekcyjna maszyna mimo wszystko daleka jest od perfekcji. Pokazały to dwa ostatnie mecze o Superpuchary – najpierw Anglii, a wczoraj Europy. Ba, nawet Inter Mediolan w finale Ligi Mistrzów był w stanie wsadzić kij w jej szprychy.
ZOBACZ TAKŻE: Rzuty karne rozstrzygnęły piłkarski Superpuchar Europy!
Strata Ilkaya Gundogana (bardziej) i Riyada Mahreza (w mniejszym stopniu) obniża jakość ofensywy. Niemiec dawał pomysł, energię, decydujące podania i gole. Algierczyk dynamikę i wygrywane pojedynki. Poza tym system znał na tyle dobrze, że dawał tyle samo jako zmiennik i jako zawodnik występujący od pierwszej minuty.
W środę w Pireusie przy dodatkowym braku Kevina De Bruyne oraz Bernardo Silvy "dział kreacji” stracił sporo ze swojej weny. Phil Foden "dusił” się na "dziesiątce”. Mateo Kovacić to wielki piłkarz ale o zupełnie innym profilu niż nowy kolega klubowy Roberta Lewandowskiego w Barcelonie. Erling Haaland przy mocnym, zdecydowanym kryciu i nisko ustawionej obronie nie jest w stanie się rozpędzić. A wczoraj radzili z nim sobie Nemanja Gudelj i Francuz Loic Bade, który nie tak dawno nie przebił się w Nottingham Forest. Drużynie, która zajęła w Premier League 15. miejsce.
To inspirujące, że w dwóch meczach o trofeum bramki dla City strzela wychowanek Cole Palmer. Dopiero wchodzący do dużej piłki, ale już zaznaczający mocno swoją obecność i gotowość do gry w podstawowym składzie. Sadzający na ławce mistrza świata Juliana Alvareza. Pewnie, że Argentyńczyk szykowany był być może na weekendowy niełatwy mecz z Newcastle, ale ten wysoki młodzieniec pokazał zarówno wczoraj, jak i przeciw Arsenalowi, że może być nie tylko alternatywą, ale i kimś więcej.
Dodając do tego coraz częstszą obecność innego z wychowanków Rico Lewisa okaże się, że City zacznie częściej czerpać z własnych zasobów, niż korzystać z petrodolarów na wielomilionowe zakupy. Akademia City to z pewnością nie taka wylęgarnia talentów i fabryka piłkarzy jak La Masia w Barcelonie, ale za jakiś czas… Kto wie? Pieniądze przecież nie zawsze grają. Liczą się talent, pomysłowość, pasja i umiejętności. A te cechy pokazują zarówno Lewis, jak i odkrycie ostatnich tygodni Palmer.
Dwunasty (sic!) zespół La Liga sprawił w środę najlepszemu klubowi Europy mnóstwo kłopotów. Organizacja, dyscyplina, szczelność, bieganie bardzo blisko siebie z maksymalnym skróceniem pola gry, determinacja połączona z ofiarnością plus szybkie wyprowadzenie kontr, mogło zabić ten mecz długo przed jego ostatnim kwadransem. Gdyby nie Ederson, który dwa razy wygrał sam na sam z Youssefem En-Nesyrym… A przecież w Lidze Mistrzów City może się spotkać z dużo mocniejszym zestawem ludzkim niż środę. W Premier League też łatwo nie będzie. Mecz z Arsenalem o Community Shield był tego najlepszym dowodem. Jose Luis Mendillibar zastosował co prawdą inną metodę niż Kanonierzy, ale był tak samo bliski sukcesu, jak Mikel Arteta na Wembley.
Walka po obronę tytułu w Europie może być zatem drogą przez mękę.
Przejdź na Polsatsport.pl