Trener, który na wszystko ma odpowiedź. "On nie zabrudzi zbroi"

Trener, który na wszystko ma odpowiedź. "On nie zabrudzi zbroi"
fot. PAP
Trener, który na wszystko ma odpowiedź. „On nie zabrudzi zbroi”

Jakub Bednaruk, były siatkarz i trener, powiedział nam niedawno, że Stefano Lavarini, szkoleniowiec kadry kobiet, to człowiek, który ma odpowiedź na każdy problem. Ireneusz Mazur, były opiekun męskiej reprezentacji mówi o Lavarinim równie pięknie. – Jest stworzony do pracy z kobietami. Urodził się z tym. Ma to coś, co miał też świętej pamięci Andrzej Niemczyk. Nasz zespół wciąż się rozwija i dociera, ale jest już także gotowy na zdobywanie medali. I to zasługa Lavariniego – uważa Mazur.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Nasza kadra, cytując Jakuba Bednaruka, nie była w lesie ani w piwnicy, ale absolutnie nie była drużyną z topu zdolną walczyć o medale. Trener Stefano Lavarini to zmienił.


Ireneusz Mazur, były trener kadry siatkarzy, ekspert Polsatu Sport: Lavarini zrobił z naszą kobiecą reprezentacją, to samo co w Korei. Przebudował zespół, w zasadzie dokonał rewolucji, i sprawił, że zawodniczki uwierzyły w siebie.


Jak on to robi?


On chyba się z tym urodził. Ma odpowiedni temperament. Potrafi zachować spokój, nawet jak jest zirytowany. Nie jest też odpychający, a to jest w pracy z kobietami bardzo ważne. Z paniami nie można przeprowadzać męskich rozmów, bo to nie zadziała, nie da efektu.


Czyli?


Ma osobowość, która potrafiła zafascynować dziewczęta, gdy idzie o sposób pracy, przekazywanie wiedzy, działanie w sytuacjach stresowych i takich codziennych. Jak powiedziałem, on się urodził po to, by pracować z kobietami. One znalazły w nim osobę, w której mają oparcie, której mogą zaufać i której wierzą.


Lavarini ma szczęście.


Ma umiejętności, które pozwalają wydobyć z zawodniczek to, co w nich najlepsze. Bo jeśli jest, jak mówię, jeśli one w niego wierzą, to automatycznie przekłada się też na to, że one lepiej grają. A Lavarini odpowiada im, jakie elementy mają eksponować, żeby to było z korzyścią dla nich i dla drużyny.


Ciekawa postać.


Jak chodzi o jakość i merytorykę oraz umiejętność pracy z kobietami, to na pewno. Bo z reguły jest tak, że my mężczyźni nie potrafimy się w pracy z paniami odnaleźć, a on to ma. Ten sam rodzaj wrażliwości miał świętej pamięci Andrzej Niemczyk. Wydawał się brutalny, ale miał też w sobie coś uroczego, co fascynowało panie i sprawiało, że chciały grać dla tego trenera. Miał pasującą im osobowość. Dzięki temu obie strony znosiły wszystkie uciążliwości związane z taką codzienną ciężką pracą.


Znowu zacytuję Bednaruka, który powiedział mi, że jemu w Lavarinim podoba się to, że ma odpowiedź na każdy problem. Jak coś się nie układa, to nie narzeka i nie marudzi, tylko mówi, jak to rozwiąże.


To prawda i to jest ważna rzecz. On nie robi z problemów wielkiego halo, nie szuka w związku z nimi usprawiedliwienia. To jest wyjątkowa cecha, choć Lavarini nie jest jedynym, który ją posiada. Natomiast ponad wszelką wątpliwość takie podejście pomaga w prowadzeniu zespołu. Lavarini zaraża w ten sposób wiarą kluczowe zawodniczki, liderki. Pokazuje im, że brak tej, czy tamtej siatkarki niczego nie zmienia, bo są inne, które zrobią, co do nich należy. To wcale nie musi prawda. Ważne, że dzięki temu podstawowe zawodniczki czują się lepiej i pewniej. Mają wiarę, nie wychodzą na parkiet sparaliżowane z powodu jednej, czy dwóch nieoczekiwanych absencji. Lavarini wraz z odpowiedzią na problem daje im reset.


Słowem dobry psycholog.


I bystry trener, który raz, że potrafi wyłapać te najlepsze cechy zawodniczek i pozwala im je wyeksponować, dobierając do tego określony sposób grania, a dwa, że odpowiednio dobierając słowa, jeszcze te dobre cechy uwypukla. I to sprawia, że te nasze dziewczęta grają bez względu na to, w jakim są składzie i jak mocny jest przeciwnik. Dzięki temu Lavarini jest takim trenerem, o którym można by powiedzieć, że nie zabrudzi zbroi. On tak zaraża te nasze panie wolą walki, że nie ma w nich choćby grama strachu.


A ten zespół się rozwija? Lavarini może go uczynić lepszym?


Tak. Lavarini jeszcze nie osiągnął z naszą reprezentacją górnego rejestru. Z wielu powodów. Pierwszy i główny jest taki, że tego nie da się ot, tak przeskoczyć. Nie można z drużyny średniej zrobić nagle ekipy wybitnej. Nie da się dwóch jezior naraz przeskoczyć. Budowanie drużyn i progres to jest proces. Porównałbym to ze spacerem po górach z przewodnikiem. Lavarini jest tym przewodnikiem, który prowadzi. Drużyna sobie idzie, on buduje w niej wiarę, odkrywa kolejne pokłady, poznaje lepiej zawodniczki i tak w miarę bezkolizyjnie przechodzimy z jednej góry na drugą. A teraz idziemy na kolejną, poprawiając to, czego wcześniej nie udało się zrobić.


To chyba dobrze.


Przypominam mi się taki cytat, chyba z Nikosia Dyzmy: „nie wybrzydzajmy, trzeba brać, co jest”. Nasze dziewczyny mają potencjał, ale wciąż nie grają tego, na co je naprawdę stać. To, co mają, jest powoli z nich wydobywane. To zmienia nasz zespół, on staje się kompletny, ale nie wiem, ile czasu jeszcze trzeba, żeby Lavarini wyciągnął z niego 100 procent. W każdym razie ja z zadowoleniem oglądam, że zawodniczki robią rzeczy, jakich wcześniej nie robiły. Niektóre z pań przekonały się, że mogą skutecznie atakować i bronić, że wzrost to nie przypadłość, lecz zaleta. To włoski trener im to uświadomił.


Jak wygrywamy dwa z trzech meczów z Turcją, to znaczy, że na mistrzostwach Europy nasza drużyna z Lavarinim na ławce zawalczy o medale?


Jak wygrywamy dwa z trzech meczów w takim momencie, gdy są wielkie obciążenia treningowe, to możemy być dumni. To jest dla drużyny nawet gorsza sytuacja niż wtedy, gdy jest świeża, wypoczęta i pachnąca. Oczywiście panie zawsze takie są, ale wiadomo, o co mi chodzi. Ja jestem tymi dwoma wygranymi zbudowany i już zaczyna mi chodzić po głowie stwierdzenie, że trudno jest zdobyć zamek, a jeszcze trudniej go utrzymać.


Jednak Lavarini z tym zespołem jeszcze niczego nie zdobył.


Jeszcze nie. Chociaż nie. Ja bym powiedział, że już zdobył ratusz i została mu wieża do zdobycia. Z Turcją zobaczyłem styl, walkę. Przyznam, że patrzę z pełną sympatią na nasz zespół, który, choć nie gra jeszcze tego co może grać, to już prezentuje się na tyle dobrze, że może zacząć zgarniać medale. W sumie to jestem ciekaw, gdzie jest ten brzeg możliwości. Jak daleko jeszcze nasze panie pójdą, ile jeszcze Lavarini z nich wyciągnie. A zrobi to, bo jest w tym dobry.

 

Transmisja meczu CEV EuroVolley Polska – Słowenia w piątek 18 sierpnia o godzinie 19:45 w Polsacie Sport i na Polsat Box Go.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie