Drugiego takiego w Fortuna 1 Lidze nie ma. "10 lat temu spadłbym z krzesła"

Drugiego takiego w Fortuna 1 Lidze nie ma. "10 lat temu spadłbym z krzesła"
fot. Cyfrasport
Rafał Górak

Rafał Górak jest najdłużej pracującym trenerem w klubie Fortuna 1 Ligi. Właśnie zaczął piąty sezon. Nieźle zaczął, bo drużyna GKS-u Katowice jest w czubie tabeli. - W tym roku mamy walczyć o baraże - powiedział szkoleniowiec. - Stać nas na to. Zresztą ja potrzebuję takiego sezonu, w którym zagramy o coś więcej - dodał w rozmowie z Polsatsport.pl.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Drugiego takiego trenera jak pan w pierwszej lidze nie ma.


Rafał Górak, trener GKS-u Katowice: Nie ma. Nie powiedzielibyśmy tego, gdyby w pierwszej lidze była nadal Puszcza Niepołomice. Tomasz Tułacz pracuje tam nieprzerwanie od połowy 2015 rok. Niedawno zaskoczył wszystkich i awansował do Ekstraklasy, choć rok wcześniej bronił się przed spadkiem.

 

Zaczyna pan piąty?

 

Tak. Piąty z rzędu, ale w sumie to siódmy, boi już pracowałem wcześniej w GKS-ie. Dla mnie to jest taki moment refleksji. Wyliczono, że w roli trenera GKS-u wystąpił już 226 razy na szczeblu centralnym. Ta liczba znaczy tyle, że wyprzedziłem Piotra Piekarczyka, który jako trener ma 225 meczów. To wielki honor dla mnie, bo wiadomo, jaką postacią jest w GKS-ie Piekarczyk.

 

Wiadomo.

 

Dlatego uważam, że ta moja historia w tym klubie jest niesamowita. Wiadomo, kim był Piekarczyk, ale wiadomo też, jacy trenerzy tu pracowali i jakie sukcesy odnosili. Także na arenie międzynarodowej. Ja przy nich jest szarym facetem z Bytomia, dla którego każdy dzień na Bukowej jest wyjątkowy. Piękna historia. Nikt mi tego nie zabierze. Zabiorę to ze sobą do grobu. Oczywiście, nie teraz, bo jeszcze chciałbym dalej pisać historię tego klubu.

 

A poza tym?

 

Poza tym to cieszę się, że tyle to trwa, bo trener pracujący tyle lat w jednym klubie, to ewenement. Jeśli do tego dodamy, że krzesło w Katowicach zawsze jest gorące, to jest się z czego cieszyć. Nie zawsze było w ciągu tych kilku sezonów różowo, ale jestem, pracuję i mam apetyt na więcej.

 

Mówi pan, że nie zawsze było różowo.

 

Dlatego każdemu życzę, żeby tak długo pracował w jednym miejscu. Wiadomo, że piłka, w każdym miejscu i w każdym klubie, niesie za sobą duży ładunek emocji. A z tymi emocjami idą przeróżne decyzje. Trener zawsze jest najbardziej narażony. On z porażką zostaje sam. Nie jest jednak sztuką prowadzić zespół, gdy jest łatwo i przyjemnie. To jest proste. Gorzej w momentach trudnych. Trochę ich przeżyłem, ale zawsze na końcu górę brała chęć mojej pracy z drużyną i uczciwe podejście do mnie drugiej strony.

 

A był taki moment, gdy czuł pan, że to może być koniec?

 

Trener zawsze czuje, gdy coś jest nie tak. Widać, gdy atmosfera staje się napięta, gdy ludzie z zewnątrz naciskają, żeby coś zrobić. Do tego dochodzi niezadowolenie kibiców i to jest prosta droga do utraty pracy.

 

Pan jej nie stracił.

 

Chciałem jednak powiedzieć, że wielu niepotrzebnie traciło. Nie w GKS-ie. W ogóle. Nie, żebym się porównywał do Fergusona, ale on kilka lat czekał na pierwsze trofeum. Bodaj siedem. A wspomniany przeze mnie Tomek Tułacz. Tyle lat w jednym klubie i zrobił awans na stulecie, choć rok temu był blisko spadku. Tak czasem w sporcie bywa. Przez ten rok nic się w Puszczy i Tułaczu nie zmieniło, a cierpliwość działaczy została nagrodzona.

 

Pan dotąd wszystkie cele w GKS-ie zrealizował?

 

Cztery cele zostały wykonane. Wiem, że może opinia publiczna czasem chciałaby czegoś więcej, najpewniej walki o Ekstraklasę, ale my idziemy swoim tempem.

 

A teraz jest ten moment?

 

Nie wiem. Natomiast prezes i wiceprezes mówią, że mamy walczyć o baraże. Ja to przyjąłem, chcę się tego podjąć. Mieliśmy długą i szczerą rozmowę po sezonie, wiele aspektów poruszyliśmy i mogę powiedzieć, że ja chcę ten kolejny krok zrobić.

 

To realny cel?

 

Mam przekonanie, że to się da zrobić. Ja nigdy nie mówię inaczej, niż jest, zawsze gram w otwarte karty i może dlatego jesteśmy w GKS-ie tak długo razem. Zresztą ja potrzebuję takiego sezonu, w którym zagramy o coś więcej. Była długa rozmowa z drużyną na ten temat, a teraz trzeba działać, zawalczyć o marzenia.

 

Z początku sezonu jest pan zadowolony?

 

Jest całkiem przyzwoity. Jeśli dalej będziemy grali na tym poziomie organizacyjnym, to kolejne mecze też będą udane. Organizacja gry to nasza siła. Do tego zawodnicy muszą zadbać o to, żeby dalej tak dobrze sprzedawać swoje umiejętności. Przegraliśmy mecz w Legnicy, ale tam graliśmy w dziesiątkę. W pozostałych wypadliśmy dobrze. Żeby jednak w pełni ocenić, na co będzie nas stać, to potrzeba siedmiu spotkań.

 

Żeby lepiej ocenić innych też trzeba czasu.

 

Już teraz widać jednak, że ta liga będzie pełna niespodzianek. Jak się zobaczy czub tabeli, to tam jest Odra i Motor. Kto się tego spodziewał. A GKS Tychy wygrywający cztery mecze, to też zaskoczenie.

 

Eksperci mówią, że tak mocnej ligi jeszcze nie było.

 

Ja widzę duży progres, jak chodzi o poziom piłki w Polsce w ogóle. Każdy oczywiście może narzekać, bo zdarzają się gnioty, ale ja oglądam mecze Ekstraklasy i pierwszej ligi. Są u nas fajne stadiony, ciekawi piłkarze i dobrze to wygląda.

 

Miernikiem wzrostu poziomu jest chyba wynik Rakowa w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów.

 

W słabej lidze taki zespół by się nie urodził. Wyeliminowanie Arisu to jest coś. Raków grał tam przy wilgotności sięgającej 80 procent. W Arisie grało ośmiu czarnoskórych zawodników, którzy lepiej znoszą grę w takich warunkach, są do tego przyzwyczajeni. Widać było po naszych, że cierpieli, ale jednak sforsowali kolejną przeszkodę.

 

Wróćmy do pierwszej ligi.

 

Pierwsza liga wykonała olbrzymi skok jakościowy. A w tym sezonie ten poziom jest wyższy, niż wcześniej. Podnieśli go beniaminkowie, jak Motor i Znicz, ale spadkowicze, jak Wisła Płock i Lechia Gdańsk też robią swoje. Dalej jest Wisła Kraków. To jest mocny zestaw.

 

A w tym zestawie jest GKS.

 

Już 18 sezonów poza Ekstraklasą, ale nie ma co grzebać. Wiemy, jak jest. Ruch awansował, Górnik z Piastem sobie radzą, więc i u naszych sympatyków pojawia się tęsknota, żeby wrócić.

 

Tyle że wy na razie w pierwszej lidze, a kobieca drużyna GKS-u została mistrzem Polski.

 

To jest jednak żadna konkurencja dla nas. My nasz żeński zespół wspieramy, dopingujemy. Ja się bardzo cieszę, że kobieca Gieksa się rozwija. Kiedyś grały na Podlesiance, teraz są na Bukowej i to jest ich miejsce. Za chwilę one grają w Lidze Mistrzów. Musimy to tak poukładać, żeby nic nikomu nie kolidowało.

 

Pan by chciał kiedyś poprowadzić kobiecy zespół?

 

Nad tym się nigdy nie zastanawiałem, choć dużo piłki kobiecej oglądam. Dziesięć lat temu jakby pan mnie spytał, to bym z krzesła spadł. I nie podjąłbym się, bo bym się bał. Teraz już nie. Marek Chojnacki dobrze radzi sobie w kobiecej piłce, więc takie wolty nie są złe.

 

Żeńską drużynę GKS-u prowadzi kobieta.

 

Karolina Koch. To pierwsza kobieta, która zdobyła z drużyną tytuł mistrza w żeńskiej lidze. W tamtym sezonie wygrała w lidze zdominowanej przez mężczyzn na trenerskich stołkach. Za chwilę gra z zespołem w Lidze Mistrzów. Najpierw z Anderlechtem Bruksela, a potem ze zwycięzcą w parze bułgarsko-norweskiej. Trzymam kciuki.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie