Mętna Wisła. Metody te same, rezultaty podobne
Lament wobec startu Wisły Kraków w Fortuna 1 Lidze jest olbrzymi. Rozczarowanie związane z katastrofą przegranego poprzedniego sezonu potęgowane jest zaledwie jedną wygrana w pięciu kolejkach bieżących zmagań. Jeszcze niby nic się nie stało, rozgrywki dopiero się rozkręcają i znając je w układzie miejsc tabeli z pewnością sporo się zmieni.
Ale komunikat trenera Radosława Sobolewskiego, że "wierzy w ten zespół i że w końcu zacznie on wygrywać" nie jest żadną diagnozą ani zapewnieniem, że będzie lepiej. To samo może powiedzieć Piotr Plewnia, który niedawno przejął Chrobrego Głogów i właśnie przegrał z Polonią Warszawa. 0:3 u siebie.
ZOBACZ TAKŻE: Skróty meczów 5. kolejki Fortuna 1 Ligi
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów". Albert Einstein nie zajmował się futbolem, lecz dziedziną bardziej przewidywalną, ale trafił w sedno. Prezes Wisły Kraków Jarosław Królewski to człowiek wychodzący swoimi horyzontami daleko poza sport, lecz w tym wypadku trzeba się zastanowić, czy jest to obciążeniem, czy jednak błogosławieństwem? Czy klub zmienił swoją filozofię po fiasku sezonu 2022/2023? Niespecjalnie.
Mocny hiszpańsku zaciąg miał dać wtedy poprawę jakości gry, niespotykane jak na ten poziom walory techniczno-estetyczne, ale kiedy rywal stosował proste środki i mówiąc kolokwialnie "podostrzał" grę Wisła nie była w stanie zaoferować nic, co mogłoby się temu przeciwstawić. "Biała Gwiazda" punktowała wiosną, ale gdy dochodziło do najważniejszych testów jej blask przestawał oślepiać innych. W Gliwicach będący wówczas w kryzysie Ruch wygrał 2:0 w być może przełomowym spotkaniu tamtej rundy. Gdy i "Niebiescy" się potknęli, Wisła mogła przypieczętować bezpośredni awans, ale przegrała u siebie z niewalczącym już o nic Zagłębiem Sosnowiec. Półfinał barażu z Puszczą Niepołomice obnażył deficyty krakowian już dokumentnie. Jaka jest reakcja klubu? Pod Wawel zjeżdża kolejna piątka Hiszpanów. Jasne, że dochodzą do nich Szymon Sobczak i Goku, który znał już polski rynek jak własną kieszeń i czarował ostatnio w Podbeskidziu. Ale z drugiej strony ten pierwszy w Sosnowcu grał w zespole z drugiej części ligowej tabeli, ten drugi miał świetne statystyki w Bielsku-Białej, ale własne. Drużynie nie pomogły ona zbyt wiele.
Kiko Ramirez jest Hiszpanem, więc jest to zrozumiałe, że tamten rynek zna najlepiej. I tam porusza się najsprawniej, ma swoje kontakty i koneksje. Pytanie tylko, jaką perspektywę "jego ludzie" mieliby po ewentualnym awansie do Ekstraklasy – i w maju tego roku, i za kilkanaście miesięcy? Dlaczego Luis Fernandez, największa gwiazda zespołu w poprzednim sezonie, trafiła tylko do Lechii Gdańsk, a więc została na tym samym poziomie rozgrywek? Czy to normalne, że zarabiał w Wiśle tak dużo, że jeden z polskich ekstraklasowiczów nie był w stanie namówić go na grę u siebie, a reszta nie biła się o niego, chcąc koniecznie mieć go w swojej drużynie? Te fakty są dość wymowne i być może wskazują drogę, na którą nie warto było wejść po raz drugi.
W Wiśle najbardziej "wiślaccy" są sztab i Jakub Błaszczykowski. Sam fakt bycia legendą klubu nie jest jednak wystarczającym argumentem, że ktoś nadaje się do roli zarządzającego całym projektem zarówno na boisku treningowym jak i w gabinecie. Nerwowych ruchów nie ma co jednak wykonywać. Pośpiech jest złym doradcą i zazwyczaj później trzeba ponosić jego konsekwencje. Na końcu za wszystko na boisku odpowiadają już sami piłkarze. Zasadną kwestią jest to, czy zostali oni dobrani w taki sposób, aby w każdym meczu zyskiwać akceptację tych, którzy kupują bilety na ich mecze.