Oto tajemnica Rakowa Częstochowa. "Poczuliśmy krew"

Oto tajemnica Rakowa Częstochowa. "Poczuliśmy krew"
fot. Cyfrasport

- Sami nie spodziewaliśmy się, że bazując właśnie na solidności i dobrym przygotowaniu, stopniowym wzmacnianiu pozycji, tak szybko dojdziemy do krajowej czołówki. Można powiedzieć, że poczuliśmy krew, uwierzyliśmy, że wszystko jest możliwe. Teraz jestem spokojny, że Raków poradzi sobie w pierwszym meczu o Ligę Mistrzów w FC Kopenhaga – powiedział nam były kapitan częstochowian Andrzej Niewulis. Mecz Raków – FC Kopenhaga już dziś o g. 21. Transmisja w Polsacie Sport Premium 1 i na Polsat Box Go.

Michał Białoński: Choć latem odszedł pan z Rakowa do Miedzi, to jednak w Częstochowie spędził pan sześć lat, był kapitanem zespołu, więc pewnie nadal serce mocniej bije, gdy „Medaliki” rywalizują o Ligę Mistrzów. Jakie ma pan odczucia przed starciem z FC Kopenhaga? Bez względu na wynik, będzie to historyczna chwila, bo Raków, po raz pierwszy, usłyszy hymn Champions League.

 

ZOBACZ TAKŻE: Trener rywala Rakowa Częstochowa wprost o decyzji UEFA. "Jest nam przykro"

 

Andrzej Niewulis, obrońca Miedzi Legnica, były kapitan Rakowa: Rzeczywiście, to wielki moment i ja też czekam na ten mecz z niecierpliwością. Jednocześnie mam w sobie dużo spokoju i jestem wręcz przekonany, że Raków sobie poradzi. Już po losowaniu, po przejściu Karabachu Agdam wzrosła we mnie wiara w to, że Raków dojdzie do fazy grupowej, bo znam wartość tego zespołu, aczkolwiek to są mecze pucharowe i rzeczywiście nie zawsze jest łatwo, ale wiem, jaka panuje dyscyplina w zespole Dawida Szwargi, jaki jest pomysł na grę i przede wszystkim, jak tam ludzie pracują. O mecz u siebie jestem spokojny. Moim zdaniem Raków sobie poradzi i wygra jedną bramką, a na wyjeździe będzie musiał pocierpieć, by obronić zaliczkę z Sosnowca.

 

Był pan zaskoczony, że drużyna poradziła sobie na Cyprze, w rozgrywanym w ekstremalnych warunkach rewanżu z Arisem?

Rzeczywiście, to nie było łatwe spotkanie, co było widać w pierwszej połowie. Chłopaki mieli jednak przetarcie ze starcia z Karabachem, bo wiemy, jakie warunki panowały w Baku. Raków potwierdził jednak, że jego organizacja gry jest na bardzo wysokim poziomie i to w tych trudnych momentach pomogło. W drugiej połowie widać było więcej spokoju, organizmy się przystosowały do warunków i przede wszystkim bramka uspokoiła, a przeciwnikom podcięła skrzydła. Dlatego przejście Arisu nie było dla mnie zaskoczeniem. Liczyłem na to, że dobra defensywa Rakowa, czy to wysoka, czy niska, we własnym polu karnym jest na wysokim poziomie.

 

Gdy sześć lat temu trafił pan do Rakowa, od razu czuł pan, że buduje się tak solidna marka? W kwietniu 2019 r. zapewniliście sobie awans do Ekstraklasy, a później zespół szturmem zdobył miejsce w krajowym topie, notując sukcesy w Pucharze Polski, a ostatnio, zdobywając mistrzostwo kraju. Rok temu z walki o Ligę Konferencji Raków odpadł dopiero na ostatnim etapie, po minimalnej porażce ze Slavią Praga. Widział pan od razu, że Raków to klub z solidnymi podstawami, a nie „chwilówka”?

 

Na pewno od początku zaimponowało mi to, jak wszystko w Rakowie jest poukładane. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że przeczuwałem, że w takim miejscu znajdzie się teraz Raków. Stało się to przecież tak szybko!

Gdy przychodziłem do Częstochowy po awansie do Fortuna 1. Ligi, moje cele pokrywały się z tymi klubu – awans do Ekstraklasy, ugruntowanie sobie miejsca w niej. Nie sądziłem, że tak szybko wszystko się potoczy, a w krótkim czasie udało nam się ten zamiar zrealizować. Później postawiliśmy sobie kolejne cele. W pierwszym sezonie wywalczyliśmy spokojne utrzymanie, a później powiedzieliśmy: „Ok, trzeba się piąć w górę tabeli”. Ale sami nie spodziewaliśmy się, że bazując właśnie na tej solidności i dobrym przygotowaniu, stopniowym wzmacnianiu pozycji, tak szybko dojdziemy do czołówki. Można powiedzieć, że poczuliśmy krew, uwierzyliśmy, że wszystko jest możliwe.

 

Filarem klubu był trener Marek Papszun, który w siedem lat dokonał wielkich rzeczy. Gdy ten charyzmatyczny szkoleniowiec zdecydował się na odejście, rodziły się obawy, że mniej doświadczony Dawid Szwarga może sobie nie poradzić. Tym bardziej, że to jego debiut w roli pierwszego trenera. Czy znając trenera Szwargę, który od 2021 r. asystował Papszunowi, był pan spokojniejszy, że ta misja się uda?

 

Wiedziałem, że będzie to właściwa osoba na właściwym miejscu i mówię to z przekonaniem, nie na bazie tego, jak gra Rakowa teraz wygląda, bo każdy jest mądry po fakcie. Od samego początku, od wejścia trenera Szwargi do szatni było widać pewność siebie, to co jest ważne u takiego szefa, bossa, czyli zarządzanie i odwagę. Od razu czuć było też charyzmę i taka myśl wszystkim nam zaświtała w głowie, że to w przyszłości będzie dobry szef, dobry trener. Imponował od początku dużą wiedzą, merytoryką.

To była kwestia czasu, kiedy on przejmie stery, choć nie spodziewaliśmy się, że nastąpi to tak szybko. Mówiąc szczerze, wszyscy chłopaki byli przekonani, że trener Marek Papszun zostanie dłużej, tym bardziej, że wdrożył wiele rzeczy, które Dawid Szwarga wnosił. Dlatego trenerowi Papszunowi również należy się szacunek, gdyż on cały czas się rozwijał i wiedział, że to jest właściwa droga, która daje korzyści dla obu stron. Obaj się napędzali. Papszun korzystał z pomysłów Szwargi, a Szwarga chłonął te wszystkie rzeczy związane z zarządzaniem w klubie. Dlatego powierzenie zespołu Szwardze uważam za świetny wybór, który gwarantuje zarówno kontynuację, jak i postęp, dołożenie kolejnych i zmianę niektórych niuansów. Skopiować Papszuna byłoby trudno. Dzięki Szwardze mamy kontynuację myśli poprzedniego trenera z dorzuceniem pewnych elementów.

 

Jakie elementy ma pan na myśli? Ożywienie gry ofensywnej? Zbigniew Boniek, w rozmowie z Polsatsport.pl, użył sformułowania, że przy całym szacunku dla dokonań Marka Papszuna, powierzenie zespołu Szwardze jest jak otwarcie okna, wpuszczenie świeżego powietrza.

 

Ciężko mi się szerzej wypowiedzieć, bo w momencie, w którym Dawid Szwarga przejmował stery w szatni, mnie już w Rakowie nie było. Z zewnątrz, po obserwacji organizacji gry, wnoszę, że już w budowie akcji trener Szwarga chce budować jeszcze bardziej od linii obrony. Oczywiście za Marka Papszuna również to robiliśmy, ale długimi momentami gra była bardziej bezpośrednia, co nie jest zatracone u trenera Szwargi, czego dowody mieliśmy choćby w ostatnim meczu ligowym ze Stalą Mielec.

 

To prawda, posłał nawet asystenta, aby przekazał piłkarzom stosowanie długich podań w momencie, w którym Stal wychodzi wysokim pressingiem.

 

Wracając do sformułowania prezesa Bońka o otworzenia okna, nie ma co ukrywać, że u trenera Papszuna była duża dyscyplina, konsekwencja. Teraz pewnie jest to też kontynuowane, ale w niektórych aspektach jest poluzowane. Trudno mi mówić o szczegółach, bo choć cały czas mam kontakt z piłkarzami Rakowa, to jednak nie jestem już w jego szatni.

 

Raków imponuje też cierpliwością w budowaniu składu. Z jednej strony miał piłkarzy, którzy przeszli z nim drogę od drugiej ligi, jak Tomas Petrasek, czy niewiele krótszą, jak pan, z drugiej strony potrafił systematycznie się wzmacniać, ale krok po kroku, nie na zasadzie rewolucji kadrowej. To musiało dobrze wpływać na zgranie szatni?

Na pewno tak, podobnie jak zwracanie uwagi na charakter pozyskiwanych piłkarzy. Przez szatnię Rakowa przewinęło się wielu chłopaków, którzy mieli naprawdę wysokie umiejętności, ale brakowało im innych cech. Przeszkadzały im kontuzje. Mi akurat one może nie pomogły, ale po powrocie do zdrowia mogłem pokazać swój charakter. Dobrym przykładem jest Patryk Kun, który był jak maszyna.

Ważne też, że Raków wyciągnął wnioski z poprzednich lat, z błędów nie swoich, ale klubów, którym trudno było pogodzić grę w pucharach z tą w lidze. Wiadomo, że co najmniej będzie grał w Lidze Europy, więc rozszerzył kadrę. Raków wchodzi na poziom solidnego, europejskiego klubu, który ma 30-osobową kadrę piłkarzy. Tak to musi wyglądać.

 

Wiele klubów w ofensywie miałoby spore kłopoty po kontuzji takiego lidera, jakim jest Ivi Lopez. Raków jednak radzi sobie i to całkiem nieźle.

 

Ivi to jest wartość dodana, zwłaszcza w momentach, w których trzeba podjąć akcje indywidualną, wziąć grę na siebie. Rzeczywiście, on na pewno dużo od siebie daje, ale kluczem jest to, że w Rakowie zawsze było i jest wpajane, iż to zespół jest najważniejszy. Nie można wpajać zespołowi, że ktoś jest nie do zastąpienia. Inna rzecz, że Raków szybko zareagował i ściągnął Sonny’ego Kittela. W klubie jest pomysł i dobra organizacja.

 

Brakuje tylko stadionu na Ligę Mistrzów, ale we wrześniu ma być ponoć podpisana umowa na modernizację, z dofinansowaniem ze środków publicznych.

 

Myślę, że na razie Raków świetnie będzie się czuł w Sosnowcu, ale nie ma co ukrywać, że Częstochowa jest domem klubu. Kibice i całe miasto nie mogą się doczekać nowoczesnego obiektu, na miarę Ligi Mistrzów.

 

Po pięciu kolejkach Miedź jest liderem Fortuna 1. Ligi, choć chciałby pan pewnie w niej więcej grać, a nie tylko w końcówkach spotkań?

 

Oczywiście ważniejsze jest powodzenie całego zespołu. Przed rozpoczęciem sezonu ligowego zdarzył mi się mały problem z żebrem, przez co straciłem miejsce w składzie. Miedź prezentuje wysoki poziom. Wygrywamy, mamy bardzo młodego i zdolnego trenera nowej generacji. Warto zapamiętać nazwisko Radosława Belly. Mam porównanie do najlepszych trenerów w Polsce i myślę, że trener Bella to przyszłość naszej piłki. Cieszę się, że razem z nim idziemy jak burza i jestem przekonany, że to utrzymamy. Mamy wielu doświadczonych chłopaków. Są Kamil Drygas, czy Nemanja Mijusković, do tego sprowadziliśmy zdolną młodzież z mieszanką zagranicznych piłkarzy. Pomysł na zespół i organizację gry są naprawdę dobre.

 

Czyli trener Bella wpisuje się w trend zatrudniania młodych, trzydziestoletnich trenerów. Z jego pokolenia dobrze radzą sobie nie tylko Dawidowie Szwarga i Szulczek, ale też Adrian Siemieniec z Jagiellonii.

 

Wiek nie ma kluczowego znaczenia, tylko otwarta na rozwój głowa. Trenerzy starszych pokoleń również ją mają. Gdy usłyszałem ostatnio trenera Kamila Kieresia ze Stali Mielec, doszedłem do wniosku, że mocno musiał pracować nad sobą, gdy czekał na zatrudnienie. Od razu to można wywnioskować po tym, jak ocenia różne fazy gry itd. Ci młodzi szkoleniowcy, świeżo po kursach, to jest, moim zdaniem, dobry pomysł na kluby, żeby polska piłka szła w dobrym kierunku.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie