Za bardzo rozbudzone nadzieje? Były selekcjoner siatkarek nie owija w bawełnę

Polskie siatkarki doznały pierwszej porażki w mistrzostwach Europy, w poniedziałek przegrały z Serbią 1:3. - Rywalki nie pokazały cudów. To my je zmusiliśmy do tego, by z nami wygrały – skomentował mecz były selekcjoner reprezentacji Jerzy Matlak.
Biało-Czerwone zagrały poniżej oczekiwań, ale szkoleniowiec nie ukrywał, że po brązowym medalu wywalczonym w Lidze Narodów, te nadzieje zostały za bardzo rozbudzone.
ZOBACZ TAKŻE: Miłe złego początki... Polskie siatkarki przegrały w hitowym meczu mistrzostw Europy
- Wydaje mi się, że dziewczyny zostały za mocno "napompowane" przed turniejem. Wieszano już im medale, mówiono nawet o mistrzostwie Europy, a mam wrażenie, że ta presja zaczyna im szkodzić. Brązowy medal w Lidze Narodów był sukcesem, ale też wiele drużyn potraktowało te rozgrywki jako poligon doświadczalny. Sporo zespołów nie zagrało w najsilniejszych składach i było łatwiej ograć jednego czy drugiego bardziej utytułowanego rywala. Serbia w Lidze Narodów grała w składzie bez Tijany Boskovic, a to są dwie różne drużyny" – powiedział Matlak.
Jak dodał, mistrzynie świata, mimo zwycięstwa, nie zagrały wielkiego meczu. Tym bardziej, że w pierwszym secie Polki zagrały koncertowo i wygrały 25:18.
- Moim zdaniem to nie Serbia wygrała ten mecz, tylko my doprowadziliśmy do takiej sytuacji, że one nie miały już wyjścia i musiały z nami wygrać. Rywalki żadnych cudów nie pokazały, na początku meczu zupełnie nie miały lewego skrzydła. Potem się jednak rozhuśtały, bo my im na to pozwoliliśmy. W trzecim secie zrobiliśmy dziewięć błędów, zepsuliśmy sześć zagrywek i to m.in. zadecydowało o porażce - podkreślił.
W drugiej partii role na boisku odwróciły się o 180 stopni. Na parkiet wyszły te same szóstki, ale to rywalki zdecydowanie dominowały i wygrały do 13. Według Matlaka, początek tego seta też miał istotny wpływ na całe spotkanie.
- Nie chcę zwalać winy na jedną czy drugą zawodniczkę, bo gra cały zespół. Natomiast akurat słabszy okres przytrafił się Olivii Różański. Brak precyzyjnego przyjęcia spowodował, że zabrakło skończonych ataków, także w jej wykonaniu. Serbki prowadziły 8:2 i zaczęły grać tak, jak potrafią. A my z kolei poszliśmy w drugą stronę. Może trzeba było wcześniej zareagować i dać odpocząć Olivii. Daleki jednak jestem od sugerowania, że Stefano Lavarini popełnił błąd, że ją tak długo trzymał na parkiecie. Sam byłem trenerem i też popełniałem błędy - stwierdził.
Były selekcjoner reprezentacji, który w 2009 roku wspólnie z Piotrem Makowskim poprowadził zespół do brązowego medalu mistrzostw Europy, nie ukrywał, że Polki nie pokazały też swojego charakteru na boisku.
- Nie podobał mi się ten mecz, bo nie było z naszej strony takiego zacięcia, zaangażowania czy woli walki. Wszyscy uważali, że po sukcesach w Lidze Narodów, te cechy zespół ma już na stałe wszczepione. To nie jest jednak dane raz na zawsze, tylko trzeba to pokazywać, uruchamiać na nowo w każdym meczu – przyznał.
Polki nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek i regenerację, bowiem już we wtorek o godz. 20 zmierzą się z Belgią, która nieoczekiwanie przegrała z Ukrainą 0:3.
- Z jednej strony po tej porażce nic złego jeszcze się nie stało, dwaj najbliżsi rywale raczej krzywdy nie powinni nam zrobić. Z Belgią może być trudniej, bo gramy przeciwko gospodarzowi, a więc w hali będzie trochę wrzasku. Z drugiej strony jesteśmy lepszym zespołem od Belgii, wyżej notowanym. Rywalki w składzie mają świetną Britt Herbots, ale poza nią nie ma raczej większego zagrożenia. Mam nadzieję, że te dwa najbliższe spotkania grupowe pozwolą nam dojść do siebie i drużyna zacznie grać tak, jak potrafi - ocenił.
Porażka z Serbią poważnie jednak zmniejsza szanse Polek na zajęcie pierwszego miejsca w grupie. A to z kolei może oznaczać wcześniejsze spotkanie z Turcją w fazie pucharowej.
- Turczynki mają znacznie większy potencjał niż Serbia, której gra tak naprawdę opiera się na Boskovic. Turcja to bardziej wszechstronny zespół, ma więcej opcji w ataku, bo jest Ebrar Karakurt czy Melisa Vargas. Są jeszcze dwie doświadczone środkowe Eda Edrem i Zehra Gunes, które grały w reprezentacji, gdy ja jeszcze byłem selekcjonerem - podsumował Matlak.
Przejdź na Polsatsport.pl