Znowu Niemcy, znowu Vital, czyli niekończąca się opowieść...

Marek MagieraSiatkówka
Znowu Niemcy, znowu Vital, czyli niekończąca się opowieść...
fot. Cyfrasport
Zdjęcie z meczu Polska - Niemcy na zeszłorocznych mistrzostwach świata

Historia zatoczyła koło. Znowu na drodze polskich siatkarek staje reprezentacja Niemiec. To już się robi taka trochę "neverending story”. Może jeszcze nie na fabułę, ale jakąś filmową etiudę na pewno. Tym razem stawką meczu jest awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Faworytkami niedzielnego starcia są Polki, ale muszą zachować czujność, gdyż na tym etapie rywalizacji nie ma marginesu na błąd. Początek spotkania o godz. 20.00.

Ostatnio od meczów z Niemkami wiele zależało. Rok temu na mistrzostwach świata Polki potrzebowały dobrego turnieju, aby awansować do ćwierćfinału. Po dramatycznym i pełnym zwrotów akcji wygrały 3:2. Podobnie było w fazie grupowej Ligi Narodów podczas turnieju w koreańskim Suwon. Odrobinę „łatwiej” poszło polskim siatkarkom w ćwierćfinale turnieju finałowego, kiedy to pokonały rywalki 3:1. W wymienionych spotkaniach Niemki prowadził Vital Heynen dla którego mecze przeciwko Polsce z oczywistych powodów są wyjątkowe. Tak samo będzie tym razem.

 

A jak to bywało podczas turniejów Eurovolleya? Przypomnijmy sobie i spójrzmy na najnowszą historię patrząc na dwie ostatnie dekady.

 

Na początek oczywiście rok 2003. Mistrzostwa Europy w Turcji zakończone złotym medalem reprezentacji Polski. To tam narodziły się "Złotka” trenera Andrzeja Niemczyka i to tam historia rodziła się na naszych oczach.


Sam finał z Turczynkami był popisem naszej drużyny, która nie zostawiła gospodyniom cienia szans na wywalczenie tytułu wygrywając 3:0, ale zanim przystąpiła do walki o złoto musiała przebrnąć przez prawdziwe katusze w starciu z reprezentacją Niemiec. Z jednej strony niesamowita Angelina Grun, z drugiej jeszcze bardziej niesamowita Małgorzata Glinka. Ostatecznie po prawie trzech godzinach walki zakończonej tie breakiem lepsze okazały się Polki, a nasza "Maggie” ustanowiła rekord zdobytych punktów w jednym spotkaniu – 41, notując rekordową skuteczność w ataku 37 pkt, dokładając do tego 2 pkt zdobyte blokiem i 2 pkt zdobyte zagrywką. Dodajmy, że rekord przetrwał prawie dwie dekady, bo najpierw w 2013 roku w meczu WGP wyrównała go Katarzyna Skowrońska, a później w 2019 roku w meczu VNL Malwina Smarzek.


Ten fakt przypominamy nieprzypadkowo, gdyż na tegorocznych mistrzostwach Europy do rekordu w meczu z Ukrainą zbliżyła się Magdalena Stysiak, która zdobyła 38 punktów. Zawodniczka przyznała po meczu, że czuła się bardzo dobrze, ale zaznaczyła, że to jeszcze nie jest jej optymalna dyspozycja. Gołym okiem widać, że forma wyraźnie idzie w górę, więc niewykluczone, że nasza pierwsza strzelba jeszcze bardziej zbliży się do rekordowego wyniku, albo może nawet go pobije. Pierwsza okazja dzisiaj wieczorem w meczu z Niemkami.

 

– Pewnie bym go pobiła jakby był tie-break w meczu z Ukrainą – powiedziała nasza atakująca. – Ale dobrze, że go nie było. Indywidualne rekordy są fajne, ale nie najważniejsze.


Do kolejnego ważnego starcia siatkarek na linii Polska - Niemcy doszło na mistrzostwach Europy w 2009 roku. Mistrzostwach dla nas niezwykle ważnych i prestiżowych, bo po raz pierwszy w historii Polska była współorganizatorem imprezy. Imprezy, która miała niezwykle dramatyczny przebieg nie tylko ze względów sportowych. Podczas turnieju poważnie rozchorowała się żona Jerzego Matlaka, pierwszego trenera naszej reprezentacji, który z tego powodu – po rozmowie z zawodniczkami – postanowił opuścić drużynę i w tych trudnych chwilach towarzyszyć żonie Joannie. Zespół do końca turnieju prowadził Piotr Makowski i zakończył imprezę brązowym medalem pokonując w łódzkiej Atlas Arenie przy komplecie publiczności w meczu o trzecie miejsce reprezentacje Niemiec 3:0.


Dziesięć lat później - w 2019 roku, co ciekawe też w Łodzi, też w Atlas Arenie, i też przy komplecie na widowni, los zetknął nas z Niemkami w ćwierćfinale turnieju. Tym razem było zdecydowanie bardziej dramatycznie niż dziesięć lat wcześniej, bo mecz rozstrzygnął się dopiero w tie-breaku, szczęśliwie na naszą korzyść. W zespole prowadzonym przez Jacka Nawrockiego wystąpiły wówczas obecne kadrowiczki Joanna Wołosz, Magdalena Stysiak, Martyna Łukasik, Agnieszka Kąkolewska i Maria Stenzel.

 

Na tegorocznych mistrzostwach raczej mało kto "planował” spotkanie obu reprezentacji, a wszystko dlatego, że Niemki uważane były za drugą siłę w swojej grupie zaraz po Turcji. Nieoczekiwanie przegrały jednak jeszcze dwa mecze – z Czeszkami oraz Szwedkami i tych porażek nie usprawiedliwia nawet brak kontuzjowanej Hanny Orthman, która podczas pierwszego meczu turnieju z Grecją zerwała więzadła krzyżowe.

 

– Szukamy rozwiązania, ostatnio Vital zdecydował się na grę trzema środkowymi – mówi Robert Kaźmierczak, statystyk i analityk w sztabie reprezentacji Niemiec. – Nie jest to prosta sprawa.

 

Jedno jest pewne. Popularny w środowisku "Kaziu” jest chyba jedyną osobą, która niezależnie od końcowego wyniku meczu opuści halę bez poczucia większego smutku. A sama hala, która powstała na terenach Expo robi imponujące wrażenie. Dla kibiców przygotowano aż 10 tysięcy miejsc. Na razie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, ile miejsc na widowni zostanie zajętych.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie