"Nawet w słabszych startach dostrzegam pozytywy". Obraz polskiej lekkoatletyki po MŚ w Budapeszcie
- Dziękuję medalistom, trenerom i całemu sztabowi za ciężką pracę. Mieliśmy w tym sezonie dużo problemów i mnóstwo kontuzji. Wielu utytułowanych zawodników nie pojechało do Budapesztu - powiedział dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki na konferencji po lekkoatletycznych mistrzostwach świata.
- Nawet w słabszych startach dostrzegam pozytywy. Wracają zawodnicy z niebytu. Robert Sobera, Mateusz Borkowski i Patrycja Wyciszkiewicz pozytywnie zaskoczyli. Liczę na to, że na igrzyskach olimpijskich wszyscy wystartują w zdrowiu i na przyzwoitym poziomie - kontynuował Kęcki podczas spotkania po przylocie polskiej ekipy do Warszawy.
ZOBACZ TAKŻE: Reprezentant Polski mówi wprost. Czuję żal i rozgoryczenie
Biało-czerwoni zajęli dopiero 24. miejsce w tabeli medalowej i mieli 15. lokatę w klasyfikacji punktowej. Srebro w biegu na 400 m wywalczyła Natalia Kaczmarek oraz Wojciech Nowicki w rzucie młotem.
- Sam zawodnik był zadowolony. W końcu usłyszeliśmy od Wojtka pozytywne słowo. Trzeba było poświęcić ten rok na przygotowania przed igrzyskami, żeby podbić się treningiem. Mam nadzieję, że zmiany, które wprowadziliśmy przyniosą skutek w przyszłym roku w najważniejszej imprezie czterolecia. Po drodze będą mistrzostwa Europy w Rzymie. Mam nadzieję, że Wojtek będzie przygotowywał się w zdrowiu do igrzysk. Plan który realizujemy ma oddać w danym dniu, czyli 4 sierpnia 2024 roku - stwierdziła Joanna Fiodorow, była młociarka, a obecnie trenerka Nowickiego.
W Budapeszcie szczególnie osłabiona brakiem Anny Kiełbasińskiej, Justyny Święty-Ersetic, Igi Baumgart-Witan i Małgorzaty Hołub-Kowalik była sztafeta 4x400 m, która ostatecznie zajęła szóste miejsce w finale.
- Kontuzjowani zawodnicy będą mieli spokojniejsze przygotowania do igrzysk. Wcześniej mamy jeszcze halowe MŚ oraz mistrzostwa świata sztafet na Bahamach. 14 najlepszych zespołów zakwalifikuje się tam na igrzyska oraz pozostałe dwa z czasami, czyli być albo nie być. To będzie dla nas najważniejsza impreza w kontekście biegów rozstawnych. Później mamy mistrzostwa Europy w Rzymie i igrzyska olimpijskie - poinformował Kęcki.
W reprezentacji Polski zadebiutowała białoruska sprinterka Kryscina Cimanouska, która po igrzyskach w Tokio nie wróciła do ojczyzny w obawie przed prześladowaniami ze strony reżimu Alaksandra Łukaszenki. Cimanouska dostała od federacji World Athletics zgodę na start w biało-czerwonych barwach zaledwie tydzień przed rozpoczęciem MŚ w Budapeszcie.
- To był mój pierwszy start za granicą od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że zrobiłam wszystko to co mogłam. Zabrakło mi trochę treningu, bo po mistrzostwach Polski myślałam o wakacjach. Na 200 m miałam dobry bieg w eliminacjach. Potem zajęłyśmy piąte miejsce w sztafecie. Bardzo dziękuję dziewczynom, że mogłam biegać razem z nimi. Myślę, że mamy naprawdę mocny skład. Musimy jeszcze potrenować zmiany i może będzie jeszcze szybciej, a za rok będziemy zdobywać medale - oznajmiła.
Cimanouska awansowała do półfinału biegu na 200 m, a w sztafecie 4x100 m wraz z Pią Skrzyszowską, Magdaleną Stefanowicz i Ewą Swobodą zajęła piąte miejsce.
- Chcę wystartować jeszcze w Olsztynie i Szczecinie. Potem chciałabym pojechać na trzy dni nad polskie morze, a następnie na wakacje do Chorwacji. Ale bardzo lubię polskie morze i góry - zdradziła lekkoatletka.
Ważną rolę w Budapeszcie odegrał Filip Moterski - przewodniczący Centralnego Kolegium Sędziów PZLA. Odpowiadał on za składanie protestów. Dzięki niemu do startu w finale biegu na 100 m została dopuszczona Ewa Swoboda oraz polska sztafeta mieszana 4x400 m.
- Dziękuję PZLA, że pomyślała o mnie jako osobie, która będzie zajmowała się takimi kwestiami formalnymi. Pierwszy raz byłem z reprezentacją Polski na halowych ME w Stambule. MŚ to jednak impreza zupełnie innej rangi. Wysokie temperatury wpływały negatywnie na koncentrację zawodników i błędy, które mogły się tam pojawić. Patrzyłem po prostu czy przepisy World Athletics są przestrzegane i czy rzeczywiście zapisy w konkurencjach biegowych i technicznych są realizowane. Jak miałem wątpliwości, to w bardzo łatwy sposób można było poprosić o sprawdzenie. Taką możliwość dawała aplikacja, która została stworzona przez światową federację. W ciągu kilku minut można było uzyskać obraz z kilkudziesięciu kamer na stadionie. Przez naszą ekipę został złożony protest przy naszej sztafecie mieszanej 4x400 i odnośnie awansu do finału biegu na 100 m kobiet - wyjaśnił Moterski.
Polscy lekkoatleci nie zdobyli złotego medalu MŚ pierwszy raz od czempionatu w Osace w 2007 roku.
Przejdź na Polsatsport.pl