Piłkarski skandal w Częstochowie? "Sędziowie minęli się z powołaniem. Takiego chamstwa nie widziałem nigdzie"
W miniony weekend w Częstochowie doszło do ciekawie zapowiadającej się konfrontacji w piłkarskiej drugiej lidze pomiędzy Skrą a Kotwicą Kołobrzeg. Spotkanie nie dostarczyło zbyt wielu sportowych emocji i zakończyło się skromnym zwycięstwem gospodarzy 1:0. Dużo działo się natomiast poza boiskiem. W mocnych słowach na temat pracy i zachowania arbitrów wypowiedział się szkoleniowiec gości, Maciej Bartoszek.
Piłkarzom z Kołobrzegu ewidentnie piątkowy mecz nie potoczył się pomyślnie. Kotwica zagrała źle i ostatecznie musiała pogodzić się z porażką 0:1, mimo że Skra również nie rozegrała kapitalnego spotkania. Na domiar złego, w trakcie trwania rywalizacji w drugiej połowie ławkę trenerską musiał opuścić szkoleniowiec ekipy z północy kraju, Maciej Bartoszek oraz trener bramkarzy. Obaj zostali wyrzuceni przez arbitra Roberta Marciniaka z Krakowa.
To bardzo mocno rozwścieczyło byłego trenera m.in. Korony Kielce, który w rozmowie z Polsatem Sport przedstawił swoją wersję wydarzeń po końcowym gwizdku. Wcześniej krzyczał w stronę sędziego o skandalu.
- Chodziło o skandal, kiedy zostałem wyrzucony przez sędziego w momencie, kiedy nawet się nie odezwałem. Pierwszą kartkę dostałem za faul na moim zawodniku, kiedy był ciągnięty za koszulkę, co chyba wszyscy widzieli. I opadając, tracił równowagę. Próbował podpierać się rękoma. Sędzia dał mu za to żółtą kartkę, bo przy próbie złapania tej równowagi przetarł twarz zawodnika Skry, który skrzętnie to jeszcze wykorzystał swoim teatralnym gestem. Nasz zawodnik dostał za to kartkę, co uważam za kompletnie niezrozumiałe. Tym bardziej, że jeszcze wiele innych decyzji było bardzo niezrozumiałych - rzekł Bartoszek.
ZOBACZ TAKŻE: Były kapitan reprezentacji ocenia szansę Rakowa Częstochowa. "Musi mieć to na uwadze"
Doświadczony trener stara się nie komentować pracy sędziów, ale tym razem uczynił wyjątek od reguły.
- Bardzo często wystrzegam się oceniania pracy sędziów, ale przychodzą takie mecze, kiedy nie można przejść całkiem obok. Ja rozumiem, że należy wykazać się szacunkiem do pracy arbitrów, ale tym szacunkiem należy wykazać się w obie strony. Sędziowie również powinni go okazywać piłkarzom oraz trenerom. Nie może być tak, że w jedną stronę mamy szacunek, a w drugą cynizm oraz zachowanie, które na pewno nie ostudza emocji. A wręcz przeciwnie - nakręca - podkreślił.
Bartoszek, który od tego roku pracuje w Kotwicy, nie gryzł się w język, jeśli chodzi o pracę i zachowanie arbitrów w trakcie meczu w Częstochowie. Jego zdaniem, dochodziło do karygodnych scen.
- Trener bramkarzy krzyknął. Sędzia techniczny wtedy zareagował i ja dostałem drugą żółtą kartkę. Za co trener bramkarzy się oburzył, bo mówił, że to on krzyczał. I dostał za chwilę kolejne kartki. Sędzia nie może swoich słabości nadrabiać karaniem i przeszkadzaniem w pracy. Myślę, że ta czwórka ewidentnie pomyliła się z powołaniem. A już takiego chamstwa ze strony pana technicznego to nie spotkałem nigdzie. Powinien naprawdę zastanowić się, kim on jest. Bo to, że jest sędzią, założył trykot i dostaje jakąś władzę na 90 minut, to nie znaczy, że może poniżać sobie innych ludzi, traktować wszystkich nie wiadomo, z jakiej pozycji. To przestaje być zabawne - przyznał 46-latek.
Triumfator nagrody na najlepszego trenera Ekstraklasy w sezonie 2016/2017 wytykał błędy popełniane przez sędziów.
- Są pewne sformułowania i gesty, które nie przystają i powodują zaognianie sytuacji. Sędzia główny popełniał błędy, co techniczny sam przyznawał z boku. Później nie potrafił rozładować tej sytuacji i uważam, że trochę poszli za daleko, jeżeli chodzi o karanie naszej ławki. Z jednej strony popełniają błędy, a z drugiej strony ty nic nie możesz powiedzieć. Musisz się ze wszystkim zgadzać. Najlepiej jakbyś się w ogóle nie odzywał. Nawet krzyknięcie w stronę moich zawodników było w pewnym momencie odbierane, jakbym ja krzyczał do sędziego głównego. I przychodzi techniczny i zaczyna cię ustawiać. To ile czasu można być spokojnym w takiej sytuacji? Zawodnik jest faulowany bez piłki. Groźny atak na nogi, a sędziowie twierdzą, że to była walka ciało w ciało - rzekł.
Zapytany przez nas, czy sędzia Marciniak rozmawiał z nim w sprawie argumentacji swoich decyzji, Bartoszek odpowiedział wymownie.
- Główny sędzia w ogóle się nie odzywał. Po prostu wyjął kartonik. Nawet nie wiem za co. Dowiedziałem się, że przeczytam w protokole. Chciałbym zobaczyć ten protokół, bo jestem bardzo ciekawy, co tam zostanie nabazgrane - skwitował.
Kotwica po sześciu meczach w drugiej lidze posiada w swoim dorobku siedem punktów. Skra ma dziesięć.
Przejdź na Polsatsport.pl