Reprezentant Polski mówi wprost. "Czuję żal i rozgoryczenie"
- Czuję żal i rozgoryczenie. Towarzyszący mi ból zadecydował, że musiałem zejść z trasy – powiedział chodziarz Dawid Tomala oceniając swój występ na zakończonych w niedzielę w Budapeszcie mistrzostwach świata. Mistrz olimpijski z Tokio przyznał, że COVID-19 pozostawił ślad w jego organizmie.
- Sezon jest bardzo ciężki. Dopiero na tych zawodach zdałem sobie sprawę, jak duże spustoszenie zrobiło to, że trzy miesiące miałem praktycznie wyjęte z treningu przez COVID – dodał zawodnik.
ZOBACZ TAKŻE: Jak poszło polskim lekkoatletom? Zobacz klasyfikację punktową MŚ w Budapeszcie
Zaznaczył, że wiosną przez tydzień nie mógł się podnieść z łóżka, walcząc z wysoką gorączką.
- Początkowo myślałem, że to zaziębienie, okazało się, że koronawirus. Potem nie byłem w stanie dokończyć treningu. Przed MŚ dostałem szansę od PZLA i chciałem ją wykorzystać jak najlepiej. Jechałem do Budapesztu z ogromnymi nadziejami, bo bardzo mocno pracowałem przed zawodami. Okazało się, że na tak wysokim poziomie sportowym, niestety, pewnych rzeczy nie da się nadrobić w dwa miesiące. Bardzo w to wierzyłem, że się uda, ale pojawił się jeszcze ból w nodze, który spowodował, że nie byłem w stanie dokończyć rywalizacji – stwierdził.
Tomala na igrzyskach w Tokio (2021) wywalczył złoty medal na dystansie 50 km, na MŚ nie ukończył startu na 35 km.
- Starałem się sobie poukładać wszystko w głowie w ten sposób, że jest 15 km mniej. Jednak tempo jest zdecydowanie szybsze i mój organizm nie był w stanie się do tego w takim czasie zaadaptować. 35 km po prostu nie zagrało, tak, jak bym chciał. Ból, który mi towarzyszył zadecydował o zejściu z trasy na 27. kilometrze. Marzyłem, by ukończyć konkurencję, przeleciało mi przez głowę, że niewiele już zostało, ale igrzyska są ważniejsze, trzeba myśleć o przyszłości – ocenił zawodnik KU AZS Politechniki Opolskiej.
Podkreślił, że chciałby wystartować na igrzyskach w Paryżu (2024) na 20 km indywidualnie i w sztafecie mieszanej (42,195 km). Ta druga konkurencja jest nowością w olimpijskim programie. W każdej sztafecie wystartują dwie osoby: kobieta i mężczyzna. Czwartą zmianę będą kończyć zawodnicy, którzy startowali też na drugiej.
- Dla nas to na razie niewiadoma, bo nie było takich zawodów. A igrzyska – najważniejszy start – już za rok. Nie wiem do końca, jak będzie z kwalifikacją. W kwietniu są planowane zawody w Turcji (DMŚ w chodzie), które mają być – na dziś – jedyną imprezą kwalifikacyjną. Dystans będzie maratoński, pojawia się pytanie, co robić, kiedy na trasie będzie druga osoba. Jak się regenerować, rozłożyć siły – wyjaśnił.
Dodał, że w starcie olimpijskim chciałby sobie wyznaczyć najpierw cel w postaci miejsca w czołowej dziesiątce.
- A potem walczyć w danym dniu – jeśli organizm pozwoli - o wszystko co jest wyżej. Z takim nastawieniem chciałbym pojechać na igrzyska. Cieszę się, że będzie dystans 20 km, choć tęsknię za 50. Nie ma jednak już sensu tego rozpatrywać, bo już jej nie będzie. Nie wiem, z kim będę startował w parze mieszanej, o tym zadecydują trenerzy. Idealnym rozwiązaniem w Paryżu byłby start w dwóch konkurencjach – powiedział urodzony w Tychach lekkoatleta.
Olimpijczyk promował imprezę "Mocna Piątka by Dawid Tomala”, która 3 września odbędzie się w Katowicach. Na dystansie pięciu kilometrów rywalizować będą biegacze i amatorzy nordic walking, a chodziarze zaprezentują wersję mieszaną tej konkurencji. Pomysłodawca poprowadzi rozgrzewkę.
- Pomysł pojawił się już dawno. Mieszkałem w Katowicach 10 lat, to bliskie mi miasto. Mocna piątka dlatego, że to szybki, dynamiczny dystans, który nawet amator jest w stanie pokonać. A na mecie chcemy właśnie przybiciem piątki witać uczestników – podsumował Tomala.
Przejdź na Polsatsport.pl