Przed meczem Rakowa Częstochowa z Kopenhagą, czyli sztuka wychodzenia z tarapatów

Przed meczem Rakowa Częstochowa z Kopenhagą, czyli sztuka wychodzenia z tarapatów
fot. PAP
Raków Częstochowa powalczy w Kopenhadze o odwrócenie losów dwumeczu

Nikt nie lubi przegrywać, ale pierwsza porażka w tym sezonie martwi trenera FC Kopenhaga przede wszystkim dlatego, że doszło do niej w składzie więcej niż połowie zbliżonym do optymalnej jedenastki, która zagra w środę na Parken przeciwko Rakowowi Częstochowa. Mistrzowie Polski przeżywają za to personalne turbulencje.

Sytuację FC Kopenhaga można przedstawić na dwa sposoby. Obroni się prawda, która mówi, że w sobotnim ligowym spotkaniu trener Jacob Neestrup chciał oszczędzać niektórych piłkarzy, wpuścił pięciu rezerwowych i stąd wziął się niekorzystny wynik. Ale rację bytu ma i ta prawda, która każe spojrzeć na zachowany kręgosłup zespołu. Mało tego czterech z pięciu, którzy dostali szansę od pierwszej do ostatniej minuty, zagrało w Sosnowcu w pierwszym meczu ostatniej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów jako zmiennicy. Nie są więc głęboką rezerwą, a pierwszymi do wejścia. Mało tego, im gorzej szło rywalowi Rakowa, tym większą ławą wchodzili oszczędzani gracze. Co więc spowodowało, że FC Kopenhaga uległo u siebie Silkeborg IF aż 1:3? Dodajmy, że była to pierwsza od 8 maja i po 15 kolejnych spotkaniach z wygranymi i remisami.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wymowne słowa Marka Papszuna przed meczem Rakowa w Kopenhadze. "Powstał z tego taki mit"


Znośne w wykonaniu mistrza Danii było tylko pierwsze pół godziny. Gospodarze potwierdzili przewagę golem Roony'ego Bardghjiego. Później wszystko zaczęło się sypać. Przy wyniku 1:2 szkoleniowiec wiedział już, że tego meczu nie da się już odwrócić, tak przynajmniej podsumowywał w rozmowach z dziennikarzami. Szczególnie sposób, w jaki rywal Rakowa tracił bramki, pozostawia niepokój przed środowym rewanżem w Lidze Mistrzów. Poza strzelcem gola oraz polskim bramkarzem Kamilem Grabarą znakomita większość piłkarzy z Kopenhagi zagrała po prosu bardzo źle. Nawet wchodzący w 57 minucie kapitan Rasmus Falk, który kilka dni temu w Sosnowcu był liderem drużyny, zawiódł na całej linii. Bez powodzenia wchodzili również inni kluczowi gracze, czyli napastnik Jordan Larsson oraz obrońcy Denis Vavro i Birger Meling. Dziennik „Ekstrabladet” w szkolnej skali ocen wystawił zawodnikom FC noty, które dają średnią 2,5.


Mimo wpadki FC otwiera tabelę razem z Nordsjaelland (po 15 punktów), ale nie ma spokoju także z innych powodów. Na działaczy wylewa się krytyka za politykę transferową. Chodzi m.in. o 31-letniego Andreasa Corneliusa, który wrócił po sześciu latach do Kopenhagi, ale 110 minut w dwóch z jedenastu rozegranych przez zespół meczów. Reprezentant Danii (44 mecze i 13 goli), uczestnik ostatniego Euro i mundialu, leczył uraz pachwiny, zagrał w sobotę 20 minut i był jednym z najgorszych. Zastrzeżenia budzą też jego zarobki, media ujawniły, że zgarnia w przeliczeniu na złotówki ponad 7 mln rocznie, co ma być jedną z najwyższych gaży w lidze duńskiej. Nastroje zepsuł również 17-letni, wspomniany wcześniej Bardghji, który po czterech latach pobytu w Danii może ubiegać się o duński paszport. W jednym z wywiadów telewizyjnych powiedział jednak, że nie oznacza to, że zdecyduje się na grę w reprezentacji tego kraju, ponieważ czuje się Szwedem i dla tych barw chce grać jako senior. Warto wspomnieć, że to syn uchodźców. Urodził się w Kuwejcie w syryjskiej rodzinie, jako siedmiolatek przybył do Szwecji, a w 2020 roku przeszedł z Malmo do Kopenhagi.


Wszystkie te kłopoty bledną jednak przy personalnych stratach Rakowa Częstochowa. W poniedziałek okazało się, że kontuzjowany w trakcie meczu w Sosnowcu Brazylijczyk Jean Carlos jest wyłączony przez dwa miesiące, z kolei Grek Stratos Svarnas przejdzie operację, więc jego absencja sięgnie nawet czterech miesięcy. Wcześniej wypadł pozyskany ze Śląska Wrocław John Yeboah, choć jest szansa, że na środę będzie gotowy. O Ivim Lopezie nie ma co wspominać w tej sytuacji, z jego stratą Raków musiał pogodzić się już w pierwszym meczu sparingowym przed sezonem. Na szczęście do dyspozycji ma być już Zoran Arsenić, którego trener Dawid Szwarga zdecydował się oszczędzić w pierwszym meczu, by był gotowy na rewanż.


Patrząc na sytuację kadrową obu zespołów, wygląda na to, że Neestrup wróci do podstawowej jedenastki, którą oglądaliśmy w Sosnowcu, a Szwarga będzie musiał ratować się roszadą za Jean Carlosa i pewnie zastąpi go Deian Sorescu, choć nie wypadł olśniewająco. Arsenić powinien zastąpić Adnana Kovacevicia lub Bogdana Racovitana.


Wygląda więc na to, że środowe starcie będzie przede wszystkim sztuką wychodzenia z kłopotów. W gorszej sytuacji są, niestety, mistrzowie Polski. Ich straty personalne są bardzo dotkliwe, zwłaszcza dla formacji obronnej, która po przegranej u siebie nie może pozwolić sobie na żadną wpadkę. W FC znów nie wystąpi Tunezyjczyk Elias Achouri, ale i bez niego pierwsza linia, w której wiedzie prym Norweg Mohamed Elyounoussi, jest niezwykle silna. W obronie wciąż niedostępny będzie Davit Choczolawa. Raków nie powinien jednak oglądać się na rywala. Częstochowianom nie wystarczy już doskonała organizacja, potrzebna jest kreatywność w ataku. Przy kłopotach Kopenhagi w obronie, wszystko jest możliwe. Nawet na Parken, gdzie w poprzednim sezonie w Lidze Mistrzów nie wygrał ani Manchester City, ani Borussia Dortmund, ani Sevilla.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Rumunia - Kosowo. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie