Bożydar Iwanow: Blisko, a jednak daleko. Rakowa Częstochowa nie było "stać" na więcej
Przyglądając się całej otoczce rewanżowego meczu w Kopenhadze wreszcie poczułem, że jesteśmy na spotkaniu pod szyldem Ligi Mistrzów. Tłumy zmierzające na Parken, pełne bary, tłok przy food truckach, hektolitry piwa wypijane przed i na stadionie. Przepiękny, nowoczesny, funkcjonalny obiekt. Ktoś może narzekać, że trybuna za jedną z bramek w połowie wygląda jak miejsce na jakieś placówki biznesowe czy kancelarie ale przecież właśnie o to chodzi. Stadion ma żyć nie tylko dniem meczowym.
Przyjeżdżając przed kilkoma tygodniami do Sosnowca tej tradycyjnej adrenaliny towarzyszącej zbliżającemu się wielkiemu wydarzeniu po prostu nie czułem. Jeden z napisów nad Parken głosi "Nasz Klub, Nasz Dom". Raków przy wszystkich zaletach Zagłębiowskiego Parku Sportowego oba najbardziej znaczące spotkania w swej krótkiej europejskiej historii grał jednak nie w swoim domu, na wyjeździe. Nie przypadkowo część piłkarzy mistrza Polski po porażce w pierwszym spotkaniu twierdziła, że w Częstochowie nie doszło by do niej. Tego nigdy się nie dowiemy ale na pewno Raków nie miał prawa się czuć w stu procentach jak u siebie.
ZOBACZ TAKŻE: Liga Mistrzów nie dla Rakowa Częstochowa! Kamil Grabara i spółka w fazie grupowej
To nie wina tych wszystkich, którzy wprowadzili sportowo klub w takie miejsce, że dziś nawet z samego Rakowa dochodzą głosy, że drużyna mogła zrobić w tych dwóch meczach więcej. A może właśnie nie mogła. Nie była w stanie. I tak różnica nie była aż tak ogromna. A to przecież nie Michał Świerczewski, a ludzie zarządzający spółką Parken Sport&Entertainment, która ma pod swoją kuratelą nie tylko klub, ale i stadion oraz parki wodne, mogą sobie pozwolić by ściągnąć do siebie piłkarzy mających za sobą grę w Premier League, Serie A czy francuskiej Ekstraklasy. Żeby chcieli oni występować w duńskiej lidze trzeba ich przekonać nie tylko szansą na grę w Lidze Mistrzów, ale i solidnymi kontraktami.
Raków chwalimy za rozmach transferowy choć nieźle "brzmi" on tylko na naszym podwórku. To tak jak postawić obok siebie dwóch reprezentantów Szwecji - jeden nazywa się Victor Claesson i ma 69 gier w kadrze, występy na mistrzostwach świata i Europy, drugi to Gustav Berggren i narodową koszulkę założył tylko raz. Gdy Szwedzi grali w ligowym składzie. Raków wydaje rekordowe półtora miliona euro za Johna Yeboaha, który o mały włos nie spadł ze Śląskiem Wrocław z Ekstraklasy, Kopenhaga ściąga do siebie co prawda mającego mały zakręt w karierze Mohameda Elyounoussiego, ale to ciągle facet, który zagrał ponad 300 meczów w Celtiku, Southampton, FC Basel czy Molde. Z czego sporą część - poza "Świętymi" - w głównych fazach Ligi Mistrzów i Europy. Raków dopiero tej drugiej dotknie. Nie wymagajmy więc cudów. Mistrz Polski był blisko ale jednak ciągle dość daleko. Nie traktuje tego co wydarzyło się wczoraj jako rozczarowanie choć wiem, że takiej szansy ta grupa piłkarzy i może także ten klub za szybko może nie mieć. Musimy mierzyć siły na zamiary. Przecież wielu wieszczyło przegraną z Karabachem i zadowoleniem się Ligą Konferencji Europy. Osiągnięty wynik jest i tak ponad stan potencjału mistrza Polski. Być może - i to dosłownie - nie było na stać na więcej.
Przejdź na Polsatsport.pl