Znany tenisista zakończył karierę. Był królem asów

Amerykanin John Isner, rekordzista pod względem liczby asów, szybkości serwisu i najdłuższego meczu, rozegrał w czwartek ostatni mecz w karierze. W 2. rundzie wielkoszlemowego US Open 38-letni tenisista przegrał ze swoim rodakiem Michaelem Mmohem 6:3, 6:4, 6:7 (3-7), 4:6, 6-7 (7-10).
Czwartkowy pojedynek przypominał wiele innych w karierze Isnera - był długi i zacięty. M.in. dlatego, że dysponującego niesamowicie mocnym serwisem doświadczonego tenisistę jest trudno przełamać.
No i tradycyjnie Isner, który w piątym secie nie wykorzystał piłki meczowej, popisał się licznymi asami - tym razem posłał 48 takich uderzeń.
ZOBACZ TAKŻE: TOP 10 najlepiej zarabiających gwiazd tenisa! Na którym miejscu jest Iga Świątek?
Po meczu tenisista nie ukrywał wzruszenia, gdy udzielał wywiadu (choć to przywilej zarezerwowany zazwyczaj dla zwycięzców meczów).
- Tak, to trudne... Przez całe życie pracowałem tak ciężko, jak mogłem, aby grać w takiej atmosferze. Oczywiście nie wygrałem wszystkich tych meczów, jak wiemy, tak jak dzisiaj. Ale gra przed taką publicznością i wsparcie, jakie miałem, jest czymś wyjątkowym. Dlatego bardzo dziękuję - przyznał.
Isner już tydzień wcześniej ogłosił, że po obecnej edycji US Open kończy karierę. 38-letni zawodnik, półfinalista Wimbledonu z 2018 roku, wygrał 16 turniejów.
"Podjęcie tej decyzji nie było łatwe, ale czuję, że to właściwa droga. Kiedy opuszczałem Uniwersytet Georgia w 2007 roku, nie mogłem sobie wyobrazić, że będę grał przez 17 lat w ATP Tour. Oczywiście jest niezliczona liczba meczów, które chciałbym jeszcze raz rozegrać, ale jestem dumny z tego, czego udało mi się dokonać. Ta podróż była po prostu niesamowita" - napisał wówczas na Instagramie.
Mierzący 208 centymetrów Amerykanin jest rekordzistą pod względem liczby asów w karierze – przed tegorocznym US Open miał ich 14 411. Żaden inny tenisista nie osiągnął poziomu 14 000 asów, a tylko pięciu osiągnęło granicę 10 000.
Do niego należy też rekord serwisu - w 2016 roku (w 1. rundzie Pucharu Davisa) posłał piłkę z prędkością 253 km/h.
Przeszedł też do historii tenisa jako uczestnik najdłuższego meczu. W 2010 roku w 1. rundzie Wimbledonu pokonał Francuza Nicolasa Mahuta po pojedynku trwającym 11 godzin i 5 minut, odbywającym się łącznie przez trzy dni. W piątym secie (wtedy nie było w takim momencie pojedynku tie-breaka) zwyciężył... 70:68. Rozegrano więc w nim aż 138 gemów.
- 70:68 to wynik koszykówki - żartował, dodając, że nigdy nie zapomni tego wyniku.
Organizatorzy Wimbledonu wprowadzili później zmianę zasad, aby tak długi mecz już się nie powtórzył.
W lipcu 2018 roku Isner awansował na najwyższe w karierze ósme miejsce w światowym rankingu - krótko po tym, jak osiągnął największy indywidualny sukces, dochodząc do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu.
Dwukrotnie dotarł do ćwierćfinału US Open - w 2011 i 2018 roku.
Rywalem 25-letniego Mmoha w 3. rundzie turnieju w Nowym Jorku będzie Brytyjczyk Jack Draper, który w czwartek wyeliminował Huberta Hurkacza, zwyciężając 6:2, 6:4, 7:5.
