Iga Świątek szczerze o meczu z przyjaciółką! Opowiedziała też o wirusie na US Open
Poza kortem się przyjaźnią, ale na nim Iga Świątek w starciu z Kają Juvan ze Słowenii nie zastosowała taryfy ulgowej. Potrzebowała zaledwie 50 minut, by zwyciężyć 6:0, 6:1 i awansować do czwartej rundy US Open. - Ten mecz generował dużo emocji - powiedziała polska tenisistka.
Teraz Świątek zmierzy się z rywalką, z którą jeszcze nigdy w karierze nie wygrała - Jeleną Ostapenko z Łotwy.
ZOBACZ TAKŻE: Wzruszające sceny po meczu Igi Świątek! Tak wygląda prawdziwa przyjaźń (WIDEO)
Po ekspresowym zwycięstwie nad Rebeccą Peterson ze Szwecji (6:0 6:1) w pierwszej rundzie i nieco bardziej wyrównanym pojedynku w drugiej z Darią Saville (6:3 6:4) Świątek stanęła w piątek przed szansą awansu do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju w Nowym Jorku.
Rywalką w jej drugim meczu na Louis Armstrong Stadium była Juvan, z którą znają się od czasów, kiedy miały 13-14 lat i nie jest tajemnicą, że darzą się wielką sympatią.
- To było najcięższe w dzisiejszym pojedynku, bo trzeba było postarać się schować emocje. Zwykle staram się koncentrować tylko na sobie, ale tym razem przychodziło mi to dużo ciężej. Jesteśmy dobrymi przyjaciółkami, oglądałyśmy nawet razem serial "Przyjaciele" - przyznała raszynianka.
Na korcie jednak nie było żadnej taryfy ulgowej, bo światowa jedynka dosłownie zmiotła z kortu przeciwniczkę. Wynik spotkania był taki sam jak z Peterson, ale tym razem Świątek uwinęła się nie 59 minut tylko w 50. Oddała Juvan tylko jednego gema, po którym Słowenka cieszyła się razem z kibicami jakby wygrała co najmniej seta. Po meczu Polka nie chciała jasno określić czy w tym momencie czuła sportową złość, że przegrała gema w którym prowadziła 30:15, czy też cieszyła się wraz z przyjaciółką.
- Jak już wspomniałam, na korcie staram się skupiać tylko i wyłącznie na mojej grze i pracy i tak było też tym razem. Ten mecz generował dużo emocji dla nas obu, ale na koniec cieszę się, że udało się nad tym zapanować - zdradziła podopieczna Tomasza Wiktorowskiego.
Mimo iż spotkanie było szalenie jednostronne, to zaraz po jego zakończeniu doszło to pięknego momentu. Obie zawodniczki spotkały się przy siatce i bardzo serdecznie się wyściskały. Zamieniły też ze sobą kilka słów, ale Świątek znów nie była skora do dzielenia się publicznie na temat tego, czego dotyczyła rozmowa.
- Nie chcę o tym mówić, bo - mimo iż to się odbywa na środku stadionu - to dosyć prywatny moment. Ale cieszę się, że Kaja jest taką dojrzałą osobą, że chwilę potem - jak widziałyśmy się w szatni - to nie było żadnego problemu, żadnego napięcia i byłyśmy w stanie normalnie porozmawiać. Świadczy to o tym, że jesteśmy w stanie odciąć to, co się dzieje na korcie od tego, co poza nim - powiedziała 22-letnia tenisistka.
Najlepsza rakieta świata nie podjęła się także tego, aby ogłosić czy - w rewanżu za piątkowy pogrom - podczas następnej kolacji z Juvan uiści rachunek.
- Nie wiem. Nie jestem teraz w stanie tego stwierdzić - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Zabrała jednak głos w kwestii dotyczącej słów Novaka Djokovica, który niedawno powiedział, że chciałby, aby w tenisie była możliwość częstszych kontaktów z trenerami podczas gry.
- Wolę nie rozstrzygać takich kwestii, bo nie jestem w Players Council. Osobiście bardziej pasował mi coaching w przerwie, bo to było urozmaicenie dla kibiców, którzy mogli zobaczyć jak trener kontaktuje się z zawodnikiem, przekazuje uwagi i przekonać się, czy później ten zawodnik jest w stanie wprowadzić je w życie. Takie sytuacje pokazują także relacje, które są w teamie. Coaching z trybun jest wymagający, bo czasem stadion jest tak głośny - jest wrzawa i oklaski - że w ogóle nie słychać co trener mówi. Ale na końcu i tak na korcie musimy radzić sobie sami i wprowadzać korekty w życie na własną rękę - podsumowała.
Polka powiedziała także, że zachowanie polskiego kibica, któremu udzieliła reprymendy podczas telewizyjnego wywiadu po meczu z Darią Saville to nie było "nic strasznego" i że mimo to atmosfera na Louis Armstrong Stadium była bardzo dobra. Na pewno jednak miało to wpływ na jej koncentrację, co - jak przyznała - jest w jej profesji kluczowe.
Na konferencji Świątek pojawiła się w mokrych włosach, dlatego nie mogło się obyć bez pytania o tajemniczy wirus, który wykluczył lub utrudnił rywalizację kilku zawodnikom, w tym Hubertowi Hurkaczowi.
- Staram się być ostrożna i dbać o każdy detal. Dobrze byłoby, żeby ci zawodnicy, którzy są zarażeni lub nie czują się dobrze nosili maski - powiedziała.
Na koniec padło pytanie o jej kolejną rywalkę - Jelenę Ostapenko z Łotwy, z którą jeszcze nigdy w karierze nie wygrała.
- To nie będzie łatwe spotkanie. Jestem przekonana, że grając ze mną zaprezentuje swój najlepszy tenis. Przegrałam z nią kilka razy, ale kiedy ostatnio grałyśmy ze sobą w Dubaju, mecz był bardzo wyrównany i czuję, że z każdym spotkaniem radzę sobie coraz lepiej. Ale ja zawsze staram się skupiać tylko na sobie i teraz też nie będzie wyjątku - zakończyła.
Przejdź na Polsatsport.pl