Najwyższy i najbardziej niedoceniany zespół Ekstraklasy. "Nie wolno się z nich śmiać"

Najwyższy i najbardziej niedoceniany zespół Ekstraklasy. "Nie wolno się z nich śmiać"
fot. Cyfrasport
Najwyższy i najbardziej niedoceniany zespół Ekstraklasy. "Nie wolno się z nich śmiać"

Dla wielu już sam awans Puszczy Niepołomice do PKO Ekstraklasy był wielkim szokiem. Drużyna z 17-tysięcznego miasteczka po awansie nadal zaskakuje. Urwała remis z Legią Warszawa, wygrała dwa inne mecze. W tabeli jest wyżej niż ŁKS Łódź i Ruch Chorzów, które weszły do elity bezpośrednio. Puszcza do Ekstraklasy awansowała przez baraże, a teraz zbiera punkty. – Ciekawe, jak teraz wyglądają ci, którzy przed sezonem śmiali się i kpili – zastanawia się Marek Motyka, były piłkarz Wisły Kraków i trener.

Na czym polega fenomen Puszczy Niepołomice? Mądre głowy zastanawiają się nad tym, od momentu, kiedy Puszcza ograła Wisłę Kraków w barażach o awans do PKO Ekstraklasy. Jakby zapomniano, że zanim Puszcza wygrała 4:1 mecz barażowy, to wcześniej pokonała Wisłę w sezonie regularnym dwukrotnie (3:2 i 2:1). Hiszpanie z Wisły śmiali się, że boisko w Niepołomicach jest za małe i dziurawe. Jednym słowem: kurnik.

Mieli paść na kolana

Teraz Puszcza nie gra u siebie, więc żartów z kameralnego stadionu nie ma. Nadal jest jednak lekceważenie i zastanawianie się nad tym, co taki zespół robi na salonach. – A ja myślę, że zamiast śmiać się z Puszczy, to warto wpaść do Niepołomic na kawę, bo wtedy łatwiej będzie zrozumieć ten fenomen – mówi nam Marek Motyka.


Motyka, który 12 lat grał w Wiśle, bardzo przeżył to, że "Biała Gwiazda" odpadła w barażach z Puszczą. – To mnie boli jeszcze teraz, ale doceniam klasę rywala. Ciekawe, jak teraz wyglądają ci, którzy przed startem sezonu śmiali się i kpili z Puszczy. Przecież oni każdym meczem pokazują, że ta ich przygoda z Ekstraklasą wcale nie musi się zakończyć na jednym sezonie. Przed Legią mieli paść na kolana, a urwali jej punkt. Ich akcje stoją wyżej niż ŁKS-u i Ruchu, które przecież awansowały bezpośrednio – zauważa Motyka.

Długowieczny trener Tułacz

Zdaniem naszego eksperta o tym, że Puszcza zadziwia, decyduje kilka spraw. – Po pierwsze fakt, iż trener Tomasz Tułacz pracuje tam od ośmiu lat, a po awansie przedłużono jego umowę o cztery lata. To wielka sprawa. Zwłaszcza w polskich realiach, gdzie często wystarczą dwa mecze i szkoleniowca nie ma. W Puszczy nie patrzą na przejściowe niepowodzenia i to jest ta ich mądrość. To procentuje, bo jest ciągłość, bo trener Tułacz miał czas, żeby zbudować fundament, a zawodnicy na boisku rozumieją się bez słów.


Motyka zwraca też uwagę na dobór zawodników. W Puszczy nie ma wielkich nazwisk, ale nie ma też transferowych pomyłek. Ci, którzy przychodzą, zwyczajnie się sprawdzają. – Do tego Puszcza ma jeden z najwyższych, jeśli nie najwyższy zespół w lidze i potrafią to wykorzystać. Proszę zobaczyć, ile oni goli zdobywają po stałych fragmentach gry. To świadczy o przemyślanej strategii – ocenia Motyka.

Nikt nie wymaga od nich cudów

Puszcza z Tułaczem jest, zachowując proporcje, niczym Raków Częstochowa z Markiem Papszunem, a teraz Dawidem Szwargą, który był w sztabie poprzednika, a teraz kontynuuje jego myśl. Do fazy grupowej Ligi Mistrzów Szwarga nie wszedł, potknął się na czwartej przeszkodzie, ale pokazał, że ma plan i pomysł na drużynę.


Tułacz też ma pomysł. – Wykorzystanie centymetrów to jedno, ale kluczowe jest to, że ta drużyna mierzy siły na zamiary. Każdy chciałby grać, jak Real czy Barcelona, ale trener Tułacz nie wymaga od zawodników cudów. Nie zmusza ich, żeby grali coś, czego nie potrafią. Przy tym wykorzystuje w stu procentach ich potencjał – analizuje Motyka.

Mają wiele zalet. To ich wyróżnia

Przy czym wykorzystanie potencjału nie oznacza chowania się za podwójną gardą. – Choć trzeba przyznać, że bronią się świetnie. Dobrze się przesuwają, szybko wracają pod własną bramkę, formacje są w bliskim kontakcie. Do tego dochodzi dobra współpraca z bramkarzem. To im się teraz może skomplikować, bo Kewin Komar doznał kontuzji i nie będzie mógł grać, ale ja myślę, że trener Tułacz postawi na dobrego zmiennika – komentuje Motyka.


Długa współpraca z trenerem Tułaczem, dobre transfery, dopracowane stałe fragmenty gry, optymalne wykorzystanie kadry, to jednak nie wszystko. Puszcza ma też inne zalety, które stanowią o jej fenomenie.

Tułacz to nie wszystko. Są też inni

- Tomek Tułacz to jest ten Bonaparte, ale Puszcza ma więcej osób, które dobrze wykonują swoją robotę. Ja bym podał dwa nazwiska: prezes Jarosław Pieprzyca i dyrektor Roman Koroza. Oni znają się na rzeczy – zwraca uwagę były gracz Wisły.


- A na sam koniec powiedziałbym jeszcze, że im teraz bardzo pomaga ten luz i to, że nic nie muszą. Oni już przeszli do historii, bo awansowali na stulecie klubu. Teraz się nie napinają i na tym luzie robią wielkie rzeczy. My ich oceniamy i doceniamy po sześciu kolejkach, a ja myślę, że po rundzie jesiennej ta ocena Puszczy może być jeszcze lepsza – przekonuje Motyka.


- Pewne jest jedno, z nich nie można się śmiać, ani dłużej patrzeć na nich z politowaniem. Jak się okazuje niewymiarowe i nierówne boisko, ani ciasny budynek klubowy nie przeszkadzają w odnoszeniu sukcesów. Teraz grają z Rakowem. Jak przegrają, to nie będzie sensacja. Jednak w obliczu tego, co ugrali z Legią, nie zdziwiłbym się, jakby im poszło lepiej. Stać ich na to. Puszcza jest takim kopciuszkiem, którego stać na spłatanie niejednego figla – kończy nasz ekspert.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie