Bożydar Iwanow o meczu Polska - Wyspy Owcze: Wygrana oznaką przełomu? Nie dajmy się na to nabrać
Gdyby nie obowiązek organizowania konferencji prasowych przed meczami reprezentacji Polski, pewnie nikt nie paliłby się do tego, żeby je organizować. Są jednak pewne obowiązki i regulacje. Poza tym, co równie istotne, na tak zwanej ściance eksponuje się loga sponsorów, a na stole może pojawić się butelka jakiegoś napoju lub opakowanie z produktem, który służy do podgryzania bądź jedzenia. To wszystko pojawia się później w mediach na wszystkich możliwych dziś nośnikach. Normalna sprawa.
Piłkarze pojawiają się na spotkaniach z mediami trochę jakby „za karę”. Szczególnie, gdy sytuacja jest taka, jak obecnie. Choć akurat Arkadiusz Milik we wtorek rozsądnie i umiejętnie odpowiadał na zadawane pytania, był konkretny, nie bał się w dozwolonej formie odciąć się od wywiadu Roberta Lewandowskiego. Jan Bednarek też się obronił – mimo protestu Jakuba Kwiatkowskiego, że pytanie przed meczem kadry o Southampton i niższą ligę niż dotychczas jest nie na miejscu – podjął rękawicę i nie uciekał od wyrażenia swojego zdania. Ale czy kibice dowiedzą się z takich sesji czegoś sensownego? Najzabawniej w ostatnich latach było wtedy, gdy Wojciech Szczęsny z Grzegorz Krychowiakiem robili zakłady, czy ktoś wypowie słowo „grejpfrut” albo nazwisko pewnego znanego niemieckiego piłkarza. Zabawniej dla naszych reprezentantów – dodam. To także oddaje dokładnie klimat tego typu spotkań.
ZOBACZ TAKŻE: Marzeniem Farerczyków będzie strzelenie gola na PGE Narodowym
Czy ktoś powie coś innego, że naszym celem jest sześć punktów w dwóch najbliższych spotkaniach? Że wyciągnęliśmy wnioski i że atmosfera jest doskonała? Szczerze mówiąc, dość miałem pytań o charaktery, osobowości i wracanie do nagrania Mateusza Święcickiego z „Lewym” dla Eleven Sports i Meczyki.pl. Ale wiem, że dziś liczy się klikalność i sensacja.
Przez te kilka dni konferencji z ciekawych rzeczy dowiedziałem się tylko tyle, że na kadrę nie przyjadą Nicola Zalewski, Łukasz Skorupski i Kamil Grabara. W środę, że wszyscy pozostali zawodnicy są zdrowi. I że dwóch ludzi powędruje na trybuny. Fernando Santos też nie był skory do wielu wyznań. Wylewność to nie jego cecha numer jeden. A obserwowanie jego mowy ciała wsłuchującego się w pytania kiedyś doczeka się jakiegoś filmowego podmontowania.
Jeżeli ktoś oczekuje, że w czwartek przeciwko piłkarzom z wysp, których wszyscy mieszkańcy spokojnie zmieściliby się na trybunach PGE Narodowego, nasz zespół pokaże osobowość i charakter, to niestety jestem innego zdania. Nawet rekordowo wysoka wygrana z dziesiątkiem fantastycznych i zapierających dech w piersiach akcji wraz z perfekcyjnym zachowaniem obrońców nie załatwi sprawy i nie zamiecie wszystkich brudów pod dywan. Prosty kibic przychodzący na reprezentację pewnie wyjdzie zachwycony, jeżeli Polska wygra, a Robert Lewandowski kilkakrotnie pokona farerskiego bramkarza. Czy to będzie jednak znak, że „Lewy” szeroko komentowanym wywiadem obudził w drużynie cechy, których ta dotychczas nie miała? Wiem, że nawet jeden rezultat może zmienić postrzeganie reprezentacji. Czwartkowy wieczór to jeszcze nie żaden test. Wygrana nie będzie przełomem. Nie dajmy się na to nabrać.