Selekcjoner narzeka na system rozgrywek. "Nie ma w tym żadnej logiki"
Peter Gerhardsson, selekcjoner reprezentacji Szwecji kobiet, przyznał, że nie rozumie kolosalnych różnic między żeńskim a męskim turniejem piłkarskim podczas igrzysk olimpijskich.
Szwedki, brązowe medalistki ostatnich mistrzostw świata i wicemistrzynie olimpijskie z Tokio, rozpoczną wkrótce walkę o jedno z zaledwie dwóch miejsc, przeznaczonych dla Europy na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Stary Kontynent ma 3 z 12 miejsc, ale jedno z nich zarezerwowane jest dla gospodarza zmagań, czyli Francji. Oznacza to, że aby pojechać na najważniejszą imprezę sportową czterolecia, trzeba dojść do finału Ligi Narodów kobiet lub zająć w niej trzecie miejsce, jeżeli jednym z finalistów będzie ekipa "Trójkolorowych".
ZOBACZ TAKŻE: Sędzia półfinału MŚ zaskarżona do Rzecznika Praw Obywatelskich. Donos złożył... 11-latek
Peter Gerhardsson, selekcjoner Szwedek, uważa, że kompletnie nie rozumie kolosalnych różnic między żeńskim a męskim turniejem piłkarskim podczas igrzysk olimpijskich. Wśród mężczyzn rywalizuje 16 zespołów do lat 23 (każda z drużyn ma możliwość powołania zaledwie trzech starszych zawodników), zaś u kobiet - 12 ekip, przy czym nie ma tu limitu wiekowego i każda reprezentacja może wystawić swój najmocniejszy skład.
- Nie ma w tym absolutnie żadnej logiki. Tym bardziej, gdy spojrzymy na ostatnie mistrzostwa świata kobiet. Jeśli chcemy podtrzymać tak wielkie zainteresowanie żeńskim futbolem, powinniśmy raczej zadbać o to, by na igrzyskach było odwrotnie: kobiety powinny mieć 16 miejsc, zaś mężczyźni tylko 12. Obecna sytuacja jest dla mnie kompletnie niezrozumiała - przyznał Gerhardsson w rozmowie z "Aftonbladet".
W fazie grupowej Ligi Narodów kobiet Szwedki będą rywalizowały z Hiszpankami, Włoszkami i Szwajcarkami. Medalistów rozgrywek, a tym samym zespoły, które zobaczymy na igrzyskach w Paryżu, poznamy w lutym 2024 roku.
Przejdź na Polsatsport.pl