Nikola Grbić stworzył drużynę "wojowników"
Gdy w styczniu zeszłego roku Serb Nikola Grbić obejmował reprezentację Polski siatkarzy mówił: "mamy być mocni jako drużyna". Teraz, po niecałych dwóch latach pracy z biało-czerwonymi, wydaje się, że wszyscy zawodnicy zrozumieli już to, co trener od początku chciał im przekazać.
Od lat mówi się o ogromnym potencjale reprezentacji Polski siatkarzy, szerokiej ławce rezerwowych i wielu kandydatach do gry w kadrze. Prawda jest jednak taka, że dopiero Grbic był w stanie wydobyć i wykorzystać ten mityczny potencjał w pełni. Biało-czerwoni nigdy nie grali tak dobrze i przede wszystkim tak równo, jak właśnie pod wodzą Serba.
ZOBACZ TAKŻE: Trener reprezentacji straci pracę. Wszystko przez krytykę wobec piłkarzy
„Nie potrzebuję żołnierzy, potrzebuję wojowników, bo idziemy na wojnę. Nie chcę jednego generała na boisku. Żeby nie doszło do takiej sytuacji, jak w przypadku Polaków podczas igrzysk w Tokio, gdy zabrakło Kubiaka. Chcę, by było tak, że jak nie ma na przyjęciu Kubiaka, to jest Kamil Semeniuk. Jak nie ma Semeniuka, to jest Olek Śliwka, a jak nie ma Śliwki, to jest Tomasz Fornal. To samo np. w przypadku ataku – jak nie ma Bartosza Kurka, to będzie Łukasz Kaczmarek itd. Mamy być mocni jako drużyna” - podkreślał Grbic tuż po tym, jak w styczniu zeszłego roku objął stanowisko trenera polskiej reprezentacji.
Półtora roku później można powiedzieć, że osiągnął swój cel - Polacy są mocni jak nigdy wcześniej, a na każdym kroku widać, jak świetnie czują się ze sobą i rzeczywiście stanowią drużynę, w której nie ma miejsca na indywidualności.
Serb do tej pory zdobył z reprezentacją Polski medal w każdych oficjalnych rozgrywkach, w których brała udział. Jego aktualny dorobek to brąz i złoto Ligi Narodów, srebro mistrzostw świata i złoto mistrzostw Europy. Bilans meczów – 40 zwycięstw i sześć porażek.
Należy również podkreślić, że jako pierwszy trener w historii poprowadził biało-czerwonych do dwóch złotych medali w jednym sezonie – w tym roku wygrał z nimi zarówno Ligę Narodów, jak i europejski czempionat. Pod jego wodzą zostali oni także po raz pierwszy liderami światowego rankingu.
„Moim zadaniem jest pomóc tym siatkarzom stawać się coraz lepszymi. Jesteśmy na dobrej drodze do tego. Widzę, że zawodnicy rozumieją moją filozofię, są drużyną. Każdy gracz był gotowy, żeby wejść na boisko i pomóc, nawet jeśli to nie było proste” – mówił trener po wygranym przez swoich podopiecznych turnieju finałowym Ligi Narodów.
Na czym więc polega sławna już filozofia Nikoli Grbica?
„Zawodnicy muszą zrozumieć, że chodzi o drużynę i wygrywamy razem. Muszą odłożyć na bok swoje ego. Tu nie chodzi o ciebie czy o mnie, tu chodzi o zespół. Nie jest ważne to, że ten zaczął mecz, a ten skończył. Liczy się to, kto skończył ostatnią akcję czy to, że wygrała Polska? Zróbmy wszystko, co możemy, by zwyciężyła Polska. Niezależnie od tego, kto zaczyna, kto gra seta, dwa czy trzy, kto jak dużo czasu spędził na boisku. Bo oni wszyscy są ważni. Nie powiem, że jeden z nich jest bardziej istotny od drugiego” – podkreślał trener po 1/8 finału z Belgią w europejskim czempionacie.
„Mam też świadomość, że w grę czasem wchodzą emocje, stres, lepsze i gorsze momenty. Ale zawodnicy muszą zachować pozytywne nastawienie. Ok, dziś nie było dobrze, ale jutro będzie. Bo jak jesteś zbyt negatywnie nastawiony, to przekazujesz to innym” – dodał.
Wśród samych zawodników przede wszystkim w trakcie europejskiego czempionatu było słychać wpływ trenera. Jak mantrę powtarzali oni dwa słowa: „jesteśmy drużyną”.
„Cały zespół współpracuje, wspiera się, bo każdy wie, jaką rolę w nim pełni i myślę, że każdy z nas miał swój udział w tym złotym medalu” – podkreślił Kamil Semeniuk po sobotnim finale.
„Jesteśmy drużyną i wiadomo, że się wspieramy. Nawet, jeśli ktoś nam wypada, to wiemy, że mamy głęboki skład i gramy razem do samego końca” – zaznaczył natomiast Wilfredo Leon, który został wybrany MVP europejskiego turnieju.
Na wartość szerokiego składu i zmian zwracali natomiast uwagę Paweł Zatorski oraz Łukasz Kaczmarek, który jest tego najlepszym przykładem, bowiem znakomicie spisał się w roli pierwszego atakującego, zastępując kontuzjowanego Bartosza Kurka.
„Szanujemy to, że chłopaki w każdej chwili są gotowi do pomocy. Trener też nas na to bardzo wyczula i widać, że tą zespołowością w wielu turniejach budujemy przewagę nad przeciwnikami” – przyznał Zatorski.
„Za spokojem, który wykazuję na boisku, idzie świetna grupa chłopaków, która sprawia, że świetnie czuję się w tej reprezentacji. Nie ma pierwszej i drugiej szóstki. Każdy się uzupełnia i pokazał to turniej finałowy Ligi Narodów. Pokazaliśmy to również w mistrzostwach Europy” – ocenił Kaczmarek.
Pasmo sukcesów może napawać optymizmem przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. Biało-czerwoni od 2004 roku nie mogą przebrnąć przez ćwierćfinał tej imprezy, mimo że w ostatnich trzech edycjach byli stawiani w gronie murowanych faworytów.
Polacy zdołali już przełamać jedną „klątwę” pod wodzą Grbica – w zakończonych w sobotę mistrzostwach Europy po raz pierwszy od ośmiu lat pokonali w fazie pucharowej Słowenię, która w czterech ostatnich edycjach tej imprezy zamykała im drogę do znaczących sukcesów. To bardzo dobry prognostyk przed rozgrywkami w Paryżu i olimpijską „klątwą ćwierćfinałów”.
Wcześniej jednak kolejny i ostatni już przystanek w tym sezonie reprezentacyjnym – kwalifikacje olimpijskie w Chinach.