Zieliński za Lewandowskiego, czyli dlaczego przekazanie opaski kapitana miałoby sens?
Zbigniew Boniek w mediach społecznościowych stanął w obronie Roberta Lewandowskiego, występując przeciwko coraz większej liczbie głosów, mówiących o tym, że nasz as nie nadaje się na kapitana reprezentacji. „Przez dziewięć lat nikomu nie przeszkadzała jego opaska kapitańska… Strzelał bramki, pomógł wygrywać wiele meczów. Dzisiaj jakiś obłęd… oddaj opaskę itd. Co za ludzie.” - napisał „Zibi”.
Zdanie byłego prezesa PZPN jest jak najbardziej uprawnione. I wydaje się logiczne - nie można przecież problemów polskiej drużyny narodowej sprowadzać do tego, kto zakłada opaskę. W ogóle wielu twierdzi, że samo jej noszenie jest nieco przereklamowane i nie zawsze musi świadczyć o jakimś wyjątkowym autorytecie. W wielu drużynach zaszczytem tym obdarzany jest zawodnik, który w danej chwili ma po prostu najwięcej występów albo jest najstarszy. A to może, ale nie koniecznie musi być tożsame z respektem, jakim darzy go reszta, albo jego zdolnościami przywódczymi.
ZOBACZ TAKŻE: Oficjalnie! Polska chce zorganizować igrzyska olimpijskie!
Wiele było takich przypadków w naszej kadrze i to wcale w niedalekiej przeszłości, że szefowali na boisku i poza nim wcale nie ci, którzy formalnie byli kapitanami. Nie jest żadną tajemnicą, że przez długi czas kimś, kto rzeczywiście scalał kadrę, gasił pożary, załatwiał konflikty po cichu i miał autentyczny posłuch wśród młodych był Kamil Glik. Nikomu takie nieformalne przywództwo nie przeszkadzało, bo role były sensownie zaplanowane, wyniki też w miarę przyzwoite. Robertowi z opaską kapitańską było do twarzy. Skoro był naszym najlepszym, najbardziej rozpoznawalnym zawodnikiem i - jak słusznie mówi Boniek - na jego golach stała nasza reprezentacja, to wpisywanie go w rolę szefa nie wydawało się niczym nienaturalnym.
Przekaz, że to jest drużyna Lewandowskiego, on jest za nią odpowiedzialny, jest jej twarzą, nie był zły. Sęk w tym, że lata lecą. Dziś naszą drużynę leją już nie tylko Czesi czy Słowacy, ale także Albania i Mołdawia, a rzucają się do gardła nawet Wyspy Owcze. Sporo zachowań i wypowiedzi RL9 w ostatnim czasie świadczyło też o tym, że układ z nim w roli kapitana jest na wyczerpaniu. Przy okazji afery premiowej, zamieszania ze zmianami trenerów czy też publicznie wyrażonego żalu wobec młodszych kolegów, którzy nie potrafią brać odpowiedzialności na siebie, widać było, że nasz as albo nie potrafi, albo nie chce tego dźwigać. Ma dość tej roli.
Dlatego ewentualną zmianę kapitana odczytywałbym nie jako odebranie opaski kapitanowi, a przesunięcie akcentów, odciążenie Roberta (będzie mógł skupić się znowu na zdobywaniu goli) i wzmocnienie tego, który by tę opaskę przejął. Przecież dokładnie tak było przed laty, kiedy Adam Nawałka zmienił kapitana (nie jest żadną tajemnicą, że optował za tym także ówczesny prezes PZPN). Opaskę stracił Jakub Błaszczykowski, a przejął ją właśnie Robert. Nikt nie umniejszał roli Kuby - selekcjoner uznał po prostu, że taki wstrząs będzie korzystny dla drużyny.
Pamiętam, jak Robert mówił mi w jednym z wywiadów, że zadziałało to na niego bardzo pozytywnie. Był tym faktem autentycznie uniesiony „Coś we w mnie wstąpiło, poczułem tę odpowiedzialność”. Ewidentnie opaska dodawała mu skrzydeł. Czy dziś na „manewr Nawałki” stać nowego selekcjonera Michała Probierza? Tego nie wiem. Jednak obawa przed naruszeniem przestrzeni naszego dobra narodowego może być nie do obejścia. Być może trener nie widzi takiej potrzeby, albo innego kandydata. Może ma dokładnie takie zdanie jak Boniek.
Ta kadra wymaga jednak liftingu - nie tylko w sensie personalnym, ale także przesunięcia akcentów, odbudowy systemu wartości, sprawienia, że jego wybrańcy to będzie grupa dzielnych ludzi chcących za sobą pójść w ogień. Nie po to Probierz objął drużynę, aby zostawić wszystko po staremu. To stare już nie działało…
Komu ta magiczna opaska mogłaby dodać skrzydeł jak kiedyś Lewandowskiemu i jeszcze nikt nie mógłby zarzucić selekcjonerowi, że daje ją na wyrost?
W moim odczuciu kimś takim mógłby być Piotr Zieliński. 29-letni gracz Napoli, który jest obecnie najlepszym polskim zawodnikiem bez podziału na pozycje. Niebawem stuknie mu sto występów w reprezentacji, a parę lat grania przed nim.
Jest za grzeczny, brakuje mu cech przywódczych, ma za mało charyzmy? To kalka powielana przez tych, którzy Piotra nie znają i nie mieli okazji z nim rozmawiać. Jego niedawne odrzucenie oferty z Arabii Saudyjskiej, dzięki której stałby się „turbo milionerem” na rzecz pozostania w poważnej piłce, to dowód na to, że mamy do czynienia z kimś nieprzeciętnym, z bardzo twardym kręgosłupem.
Mądry trener rozsądnymi posunięciami czy też przesunięciami jest w stanie pewne uśpione cechy wybudzić. Albo zwyczajnie zauważyć, że zawodnik właśnie dorósł do nowej roli i jest najlepszy czas, aby powierzyć mu lejce.