"Jesteśmy zobligowani do tego, aby co roku organizować dużą imprezę siatkarską"
- Na turnieje w Polsce zasługują przede wszystkim nasi kibice. Jesteśmy zobligowani do tego, żeby co roku organizować dużą imprezę siatkarską – powiedział prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski po ogłoszeniu, że Polska zorganizuje mistrzostwa świata siatkarzy w 2027 roku.
Kiedy pojawił się pomysł organizacji mistrzostw świata w 2027 roku?
ZOBACZ TAKŻE: Znana siatkarka wraca na parkiet po długiej przerwie. Kiedyś grała w Polsce
Sebastian Świderski: Nie ma jednej daty. Kalendarz FIVB uległ zmianie niedawno, sposób rozgrywania mistrzostw świata jest troszeczkę przemodelowany, a przede wszystkim jest nowy system kwalifikacji olimpijskich. To są wszystko nowe rzeczy. Globalny czempionat, który został przesunięty na 2027 rok. Trochę wcześniej o nim rozmawialiśmy, natomiast to, że organizacja tego turnieju została nam przyznana, to jest tak naprawdę kwestia kilkudziesięciu godzin. Idealnie się to wstrzeliło w datę kongresu.
Będzie to turniej bardziej podobny organizacyjnie do mistrzostw świata, które były zorganizowane w Polsce w 2014 czy 2022 roku?
W zeszłym roku mistrzostwa świata były trochę robione "na wariata", mieliśmy tylko kilka miesięcy na zorganizowanie tego turnieju, ciężko było znaleźć odpowiednie obiekty, żeby on się odbył. Teraz mamy cztery lata planowania, przygotowywania, z małą nadzieją, że może obiekt na kilkadziesiąt tysięcy widzów w Warszawie powstanie, żebyśmy mogli tam zagrać. Chociażby na mecz otwarcia byłoby rewelacyjnie. Dłuższy czas do imprezy tworzy kilka innych możliwości i spokojniejsze przygotowywanie się. Wybór był dla nas oczywisty. Mistrzostwa w 2025 roku to za szybko, natomiast dwa lata później jak najbardziej.
Bierzecie pod uwagę mecz otwarcia na Stadionie Narodowym, tak jak to było dziewięć lat temu?
Za szybko, żeby mówić o otwarciach. Będziemy chcieli zrobić to tak, żeby rozegrać turniej w jak najlepszych warunkach. Pamiętajmy, że dzisiaj pogoda płata nam różne figle, mamy koniec września i prawie 30 stopni na dworze. W takich warunkach mecz otwarcia na Stadionie Narodowym jest możliwy do zorganizowania. Natomiast jeżeli będziemy mieli temperaturę kilkanaście stopni, to będzie dużo trudniej, patrząc chociażby z perspektywy zawodników czy technicznego rozegrania samego spotkania. Na rozmowy o tym, czy w ogóle zagramy na Stadionie Narodowym, jest jeszcze za wcześnie. Bierzemy wszystkie możliwości pod uwagę.
Tuż po ogłoszeniu przez premiera organizacji w Polsce mistrzostw świata pojawiły się opinie, że to za dużo, bo to kolejna już impreza, która odbędzie się nad Wisłą i że zabiera to możliwość promocji siatkówki w innych krajach, na przykład na Filipinach. Co pan o tym sądzi?
To nie są zarzuty do nas, tylko do tych, którzy wybierają organizatorów, czyli do światowej federacji. Dziwię się, bo na Filipinach nie ma siatkówki, a są tam organizowane turnieje Ligi Narodów, więc mają doskonałą promocję tej dyscypliny w swoim kraju. Ja się cieszę, że takie imprezy odbywają się w Polsce, ponieważ na to zasługują przede wszystkim nasi kibice, którzy podczas każdego spotkania wypełniają hale i to jest najlepszy przykład na to, że ludzie po prostu chcą przychodzić na mecze, bawić się, kibicować i osiągać sukcesy. Gdyby nie było rezultatów, to kibice też inaczej by podchodzili do tych turniejów. Jesteśmy zobligowani do tego, żeby aplikować i co roku organizować dużą imprezę siatkarską.
Równo dwa lata temu objął pan stanowisko prezesa PZPS. Podczas kongresu wspominał pan, że wtedy miał pan obawy, czy podoła temu zadaniu. Chyba nie mógł się pan spodziewać, że po dwóch latach prezesury polska siatkówka będzie notowała najlepszy sezon w historii? W końcu panowie zdobyli dwa złote medale, a panie powróciły do światowej czołówki.
Oczywiście, że nie. Na te ostatnie sukcesy złożyło się wiele rzeczy. Czasami jedna piłka decyduje o tym, czy walczysz o medale, jesteś zwycięzcą, czy niestety grasz o miejsca bardziej odległe. Sport jest przewrotny. Dwa lata temu strasznie się bałem, nie wiedziałem czy dam sobie radę, ale dzięki takim ludziom jak pan premier czy minister sportu i turystyki, jak pan Marian Kmita, który bardzo mocno nas wspiera wraz z telewizją Polsat, to wszystko poszło w takim kierunku. Nie przewidywałem tych sukcesów, ale jestem bardzo szczęśliwy, że do tego doszło i teraz nic, tylko trzeba zrobić wszystko, a to jest trudniejsze, żeby na tym topie się utrzymać.
Podczas kongresu prezydent Andrzej Duda ogłosił również, że Polska będzie się starała o organizację igrzysk olimpijskich w 2036 roku. Gdy był pan jeszcze zawodnikiem, pojawiały się u pana myśli, że wspaniale by było zagrać o medale olimpijskie przed własną publicznością, czy to wydawało się tak nierealne, że nawet nie przyszło to panu do głowy?
Ta informacja jest tak świeża, że nawet jeszcze do mnie nie dociera. Chciałbym móc sobie wyobrazić, że jest taka możliwość, że w naszym kraju odbędą się igrzyska olimpijskie. Z całego serca kibicuję temu pomysłowi i wierzę, że tak będzie. Poza aspektem sportowym jest również drugi – cała infrastruktura, logistyka, to wszystko, co będzie zrobione, zostanie dla nas, dla całej Polski na wiele lat. Mam nadzieję, że się uda.
Polskiemu środowisku siatkarskiemu na pewno oszczędziłoby to wielu siwych włosów i stresu związanego z uzyskaniem kwalifikacji…
Tak, natomiast myślę, że ten nowy system kwalifikacji i możliwość awansowania na podstawie rankingu jest bardziej sprawiedliwy dla wszystkich reprezentacji. O awans nie można rywalizować tylko w jednym czy dwóch turniejach, ale przez praktycznie całe cztery lata. To jest dobry kierunek. Nasza reprezentacja męska jest na pierwszym miejscu, żeńska na siódmym, także jesteśmy na topie i na pewno będzie nam później o wiele łatwiej o igrzyska olimpijskie. Pamiętajmy jednak, że panowie jeszcze się nie zakwalifikowali do Paryża, muszą jeszcze postawić kropkę nad „i” na boisku. Natomiast rzeczywiście możliwość organizacji turnieju olimpijskiego u siebie daje spokój i możliwość spokojniejszego przygotowywania się do tej imprezy.
Przejdź na Polsatsport.pl