„Oskubali go, a i tak został mistrzem świata”. Polski trener nie gryzie się w język
Bartosz Zmarzlik po raz czwarty został mistrzem świata na żużlu. Wygrał Grand Prix 2023, choć z jednego turnieju został wykluczony za niewłaściwy strój w kwalifikacjach. – Oburza mnie to, co z nim zrobili. On im jednak w Toruniu pokazał, odpowiedział im na torze. Bartek to wybitna jednostka, gwiazda polarna, a tytułów jeszcze kilka zdobędzie. Nie zatrzyma się na sześciu, bo tyle mają inni wielcy mistrzowie. Jemu licznik się zatnie – mówi nam były trener kadry Marek Cieślak.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Bał się pan, że to czwarte złoto wymknie się Bartoszowi Zmarzlikowi z rąk na ostatniej prostej?
Zobacz także: Żona pogratulowała Zmarzlikowi! Wzruszające słowa
Marek Cieślak, były trener kadry: Bałem się zdarzeń losowych, jak defekt czy upadek. W żużlu się to zdarza. Na szczęście w finale w Toruniu nic takiego nie miało miejsca. Strach pomyśleć, co by było, jakby wyszło inaczej. Lindgrem był drugi, więc jakby Zmarzlikowi maszyna odmówiła posłuszeństwa, to rwalibyśmy włosy z głowy. Ten, kto ma oczywiście.
Zmarzlik zrobił jednak swoje.
Pojechał bez zarzutu i zdeklasował towarzystwo. Poza drugim biegiem, gdzie wyglądał na nieco bezradnego, pojechał jak mistrz. Zupełnie inaczej, jak w dwóch ostatnich meczach ligowych, gdzie jechał nie jak Zmarzlik. Ta afera w Vojens, gdzie został wykluczony za niewłaściwy strój w kwalifikacjach, z logo nie tego sponsora co trzeba, dała mu w kość. Bo choć punkty w lidze zdobywał, to nie był sobą.
Właśnie miałem to powiedzieć.
Jazda Bartka po Vojens była słaba. Nawet go mijali. Ja już się zaczynałem zastanawiać, czy od wyjdzie z dołka. A teraz, patrząc na to, co stało się w Toruniu, muszę powiedzieć, że jego powinni przebadać i zrobić z niego wzór, coś na kształt profilu psychologicznego dla przyszłych mistrzów. Choć nie tylko. Goście z taką psychiką nadawaliby się do pilotowania F35.
Teraz można powiedzieć, że jury zawodów w Vojens, które wykluczyło Zmarzlika z GP Danii oddało nam przysługę. Zmobilizowali mistrza, mieliśmy show.
Oni przede wszystkim pokazali nam, gdzie nas mają. Nie odpowiem, bo wiadomo gdzie. Po fakcie to oczywiście możemy żartować, bo Bartek wygrał. Ja o swoich obawach mówił nie będę, bo nie chcę się powtarzać. Cieszę się, że on pokazał wszystkim, że to co zrobili z nim w Vojens nie złamało go.
On nawet przyznał, że przed finałową rundą powiedział sobie: muszę wygrać.
Ma ten swój charakterek. Oni, mam na myśli jury i światowe władze, zmobilizowali go. Sprawili, że chciał im coś udowodnić, choć nic nikomu udowadniać nie musi. Bo jak ktoś robi czwarty tytuł, to wiadomo, kim jest. Tym bardziej oburza mnie to, co z nim zrobili. To oczywiście jego wina, że miał kombinezon z logiem nie tego sponsora, co trzeba. Nie wiem, czy zrobił to celowo, czy przypadkiem. Wiem natomiast, że za coś takiego nie powinno się wyrzucać. To jest śmieszne.
W sumie można by powiedzieć, że Zmarzlik wygrał medal, choć „okradli” go z jednego turnieju.
Tak. Wygrał, choć go oskubali. Dobrze, że to się skończyło złotem i mamy 4-krotnego mistrza świata. On jeszcze tych tytułów więcej narobi, bo ja nie widzę rywala. Rywale mogą z nim wygrać pojedyncze turnieje, ale na przestrzeni dziesięciu turniejów nie mają szans. Jakby Ruskie jeździły, to może miałby trudniej, ale nadal byłby wielkim faworytem.
Lindgren wzniósł się na absolutne wyżyny, położył wszystkie karty na stole, a gdyby nie to wykluczenie, przegrałby ze Zmarzlikiem zdecydowanie.
I to świadczy o tym, jak wybitną jednostką jest Zmarzlik. To nie jest wina Zmarzlika, że jest taki dobry. Z drugiej strony, tak mi się wydaje, ta grupa pościgowa, ta czołówka, jest troszeczkę słabsza niż kiedyś. Nie ma takich gwiazdorów, jak kiedyś. Jest Zmarzlik, a kiedyś byli Gollob, Crump, Rickardsson, czy Adams. Teraz Holder, który rok temu był taki sobie, omal nie zdobył brązu. Jakby nie stracił jednego turnieju, to pewnie tak by się stało.
Mamy deficyt wybitnych zawodników.
Ci, co są, jeżdżą nie gorzej od tych, co ich oklaskiwaliśmy dziesięć, czy piętnaście lat temu, ale nie są gwiazdami takiego formatu. Teraz ten Zmarzlik przy nich jest jak gwiazda polarna.
Mówili, że Bewley mu zaszkodzi.
To nie mieli racji. Bewley, to nie ten charakter. To jest zawodnik dobry, ale nie bardzo dobry. Lindgrena cenię wyżej. On ma prawie wszystko poza talentem.
Co pan przez to rozumie?
Zawodnik musi mieć talent, być pracowitym, dobrze prowadzonym, mieć świetny sprzęt i ducha walki. Musi być wojownikiem takim, co jest ciągle głodny, co sukcesy są jego pożywieniem. Jedno złoto konsumuje i za chwilę znowu chce mu się jeść. Zmarzli ma to wszystko. Lindgren prawie wszystko, bo takiego talentu, jak Bartek nie ma. Nadrabia twardością, ale to tyle.
Jedynym, który wygrał w ostatnich latach ze Zmarzlikiem był Łaguta.
I ja myślę, że on by tego nie powtórzył. On się wtedy skoncentrował i zawalczył, ale on zrobił swoje, nasycił się. Jestem zdanie, że Łagucie to złoto by wystarczyło. Oczywiście odpowiedzi nie poznamy, bo Rosjan wykluczono, ale to moje zdanie.
A tymczasem Zmarzlik krzyczy z podium w Toruniu: walczymy dalej.
On nie odpuści. Można mieć do niego pretensje, że swojemu nie pomoże, że wywiezie, że u niego koleżeństwa nie ma. Ostatnio Kuberę w meczu ligowym wywiózł w płot. Gollob był jedyny na świecie, co potrafił się zaopiekować kolegą z drużyny. Bartek tego nie ma, ale to typ zwycięzcy.
To jak pan myśli ile on tych tytułów chce zdobyć?
Myślę, że on nie liczy. Jemu to sprawia przyjemność, wyżywa się, jeżdżąc na motocyklu. Za chwilę powie, że licznik się zaciął. Limitu tam nie ma na pewno. Do wyrównania rekordu wielkich mistrzów brakuje mu dwóch złotych medali, ale on pójdzie dalej.
W tym roku często mówiło się: dobrze, że Zmarzlik ma słaby sprzęt, bo jakby miał dobry, to byłaby nuda.
On mi mówił, że ma trochę problemów z dopasowaniem sprzętu do toru. W sobotę w Toruniu w tym biegu, co przyjechał trzeci, też był wolny. Takie pojedyncze wpadki nie mogą mu jednak zaszkodzić. On te osiem, dziewięć punktów potrzebnych do półfinału zawsze spokojnie uzbiera. Ma wiedzę, czucie sprzętu, potrafi z motocykla wycisnąć 200 procent. To jest jego następna tajna broń.
Pamiętam, jak w tym roku mordował się z silnikami w Cardiff, a i tak wjechał do finału i jeszcze zajął trzecie miejsce.
Gollob też tak robił. Męczył się, aż nagle coś znalazł i zaczął jechać. Tak potrafią nieliczni. Prócz Golloba, to pamiętam, że Hancock też potrafił czytać tory i miał czucie. I Hancock wygrywał, łącząc wiedzę z techniką, bo jednak Gollob łączył technikę z brawurą. Bartek robi tak samo, choć od Tomka różni go to, że potrafi odpuścić. Jak jedzie na całego, to nie ma litości dla przeciwnika. Ma jednak litość dla siebie. Jak widzi, że nic z tego nie będzie, to nie wariuje, bo wie, że będzie kolejna szansa. Jak widzę, że Bartek ogląda się za siebie, to wiem, że daje sobie spokój.
Przejdź na Polsatsport.pl