Co wydarzyło się w Alkmaar, niech nie zostanie w Alkmaar
Po spotkaniu Legii Warszawa z AZ w Alkmaar doszło do wydarzeń skandalicznych. To, co wydarzyło się w holenderskim mieście, powinno po raz kolejny uświadomić całemu piłkarskiemu światu, jak duża patologia ma miejsce w ostatnich miesiącach na większości stadionów w Królestwie Niderlandów.
18 maja 2023 roku stadion AZ w Alkmaar miał być miejscem historycznego wydarzenia. I był, tylko nie w taki sposób, w jaki wszyscy Holendrzy to sobie wyobrażali. Zamiast awansu do finału Ligi Konferencji Europy i świętowania po meczu, byliśmy świadkami ataku chuliganów AZ na sektor zajmowany przez rodziny piłkarzy West Hamu. Ochrona nie reagowała wobec napaść, na szczęście dla przerażonych członków rodzin Lucasa Paquety czy Saida Benrahmy, do akcji wkroczyli sami zawodnicy. Przy pomocy dwóch zwykłych kibiców West Hamu powstrzymali oni agresorów.
ZOBACZ TAKŻE: Skandal w Holandii. Jego zdanie będzie kluczowe dla UEFA? "Na pewno był na meczu"
Pozostał niesmak... i tyle. Klub z Alkmaar został ukarany jednym meczem bez publiczności w europejskich pucharach w zawieszeniu! Co ciekawe kibole wspierający popularną drużynę "Kalmarów" już wcześniej, w 2022 roku podczas spotkania z Bodo/Glimt, "załatwili" swojemu klubowi karę częściowego zamknięcia stadionu... w zawieszeniu na dwa lata. Sytuacja, która wydarzyła się po meczu z West Ham nie spowodowała, że kara została odwieszona.
To tylko dwa wydarzenia z ostatnich kilkunastu miesięcy. W całej Holandii patologicznych sytuacji jest jednak całe mnóstwo i nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Najgłośniejsza afera ostatnich tygodni miała miejsce podczas klasyku - Feyenoord kontra Ajax. Będący w fatalnej formie piłkarze z Amsterdamu przegrywali już z aktualnym mistrzem kraju 0:3, kiedy na murawę stadionu Johana Cruyffa poleciały race, kamienie i inne przedmioty. Kiedy gracze obydwu drużyn zeszli do szatni, chuligani Ajaksu wszczęli zamieszki. Co ciekawe były one wcześniej starannie przygotowane. W wyniku zajść rannych zostało kilkanaście osób.
W samym 2023 roku przerywane były mecze różnych klubów i żaden z nich nie potrafił poradzić sobie z agresywnymi zachowaniami na trybunach. W mediach o spokój apelował były premier Mark Rutte, działać próbowali minister sprawiedliwości czu burmistrzowie miast będący na pierwszej linii ognia, ale nikt nie uspokoił nastrojów.
Ochrona oraz policja przy okazji meczów są obecnie niezwykle przewrażliwione. Nie usprawiedliwia to jednak tego, co wydarzyło się w czwartkowy wieczór 5 października pod stadionem AZ. Piłkarze Legii nie mogli przejść ze stadionu do autobusu, mimo tego, że mieli do przejścia zaledwie kilka kroków. Sytuację na miejscu relacjonował Paweł Gołaszewski z tygodnika "Piłka Nożna".
"Policja i ochrona nie chciała wypuścić piłkarzy i członków sztabu szkoleniowego Legii spod stadionu. Zaatakowani zostali piłkarze, sztab i prezes Mioduski. Trener przygotowania motorycznego został pobity pałkami" - napisał Gołaszewski na portalu "X".
Za sprawą przedstawiciela Legii Jarosława Jankowskiego do sieci trafiło skandaliczne nagranie. Jankowski uchwycił moment szarpaniny, w której ucierpiał prezes i właściciel klubu z Warszawy Dariusz Mioduski.
Dziennikarze obecni na miejscu relacjonowali, że policja chce szturmem wejść do autokaru Legii Warszawa! Po negocjacjach, pojazd w kajdankach opuścili dwaj gracze Legii - Josue oraz Radovan Pankov, którzy zostali odwiezieni na komisariat. Ich śladem mieli podążyć w taksówkach m. in. kierownik Legii Konrad Paśniewski oraz trener Kosta Runjaić.
Piłkarze każdej drużyny, po zakończeniu spotkania, powinni mieć absolutny priorytet w przemieszczaniu się w okolicy stadionu. W tym wypadku tak jednak nie było. Dlaczego ochrona zablokowała im przejście? Dlaczego doszło do awantury, w której ucierpiał m. in. Dariusz Mioduski? Prezes Legii sam zabrał głos podczas konferencji prasowej zwołanej zaraz po powrocie do stolicy Polski.
- To, co się stało po meczu, wydaje się nieprawdopodobne. To nie był incydent, to było coś, co narastało. Kiedy przyjechałem do Alkmaar słyszałem od różnych ludzi związanych z Legią, że są szykanowani. Nastawienie lokalnych władz w Alkmaar było skandaliczne. Atmosfera braku bezpieczeństwa trwała od kilku dni (...) To, co się stało, jest absolutnym skandalem. Nigdy nie widziałem, by nasza drużyna, członkowie sztabu, zarządu, byli atakowani przez członków ochrony i policję. To jest coś, czego nie odpuścimy. Ja tam byłem, tego wszystkiego doświadczyłem. Holendrzy próbują tworzyć historię, ale to jest historia nieprawdziwa (...) Zostałem brutalnie odepchnięty, kiedy próbowałem jechać z piłkarzami na komisariat - to tylko niektóre ze słów wypowiedzianych przez Mioduskiego na konferencji prasowej.
Czy klub z Alkmaar poniesie wreszcie konkretną karę? Taką z pewnością nie będzie ponowne zamknięcie stadionu, będące w zawieszeniu. Głos w sprawie zabrał w rozmowie z portalem goal.pl wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek, który skomentował zachowanie Holendrów wobec Dariusza Mioduskiego: - To skandal, jak został potraktowany D. Mioduski. Rozmawiałem z nim. Mówi, że ktoś go z "liścia" trzasnął. Jako gość klubu AZ Alkmaar nie miał prawa zostać sam, dopóki nie odjedzie ze stadionu. Mam nadzieję, że AZ zapłaci surową karę - powiedział Boniek.
Miejmy nadzieję, że ta sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan. To, co wydarzyło się minionej nocy w Alkmaar, nie powinno zostać w Alkmaar. Patologia holenderskich stadionów powinna trafić na czołówki wszystkich europejskich gazet.
Przejdź na Polsatsport.pl