Konflikt w Arce. Prezydent Gdyni podał warunki ponownego finansowania
- Z punktu widzenia miasta, piłka nożna to jest projekt społeczny: Arka to kibice, wartości, emocje, a przede wszystkim też duma miasta. I oczekujemy od prezesa i zarządu klubu takiego rozumienia piłki nożnej w mieście. To nie jest spór między panem X i Y. To problem całego środowiska – powiedział Polsatowi Sport prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Tematykę konfliktu w Arce poruszymy także w Cafe Futbol, w niedzielę o godz. 11 na antenie Polsatu Sport i w Polsat Box Go.
Michał Białoński, Polsat Sport: Arka Gdynia miała być w tym sezonie wizytówką Fortuna 1. Ligi, jej trybuny miały pękać w szwach, a drużyna miała piąć się w tabeli, by zyskać awans do Ekstraklasy. Tymczasem od początku sezonu trwa konflikt akcjonariuszy, a także bunt kibiców. Pewnie frapuje pana ta sytuacja?
Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni: Chciałbym przede wszystkim podkreślić, że w Gdyni od trzech lat mieliśmy nadzieję, że Arka będzie nas cieszyć meczami w Ekstraklasie. I w jakimś sensie chyba to jest podstawowy problem, z którym się mierzymy. Zaistniała sytuacja wymagała ingerencji ze strony miasta.
Wstrzymaliście finansowanie klubu. Dlaczego?
Z punktu widzenia miasta, piłka nożna to jest projekt społeczny: Arka to kibice, wartości, emocje, a przede wszystkim też duma miasta. I oczekujemy od prezesa i zarządu klubu takiego rozumienia piłki nożnej w mieście, że to nie tylko biznes, choć i on musi być prowadzony bardzo rzetelnie.
Ale Arka to także ma być wspaniała atmosfera, współpraca z kibicami, współpraca ze środowiskami, które troszczą się o szkolenie młodych zawodników, żeby te procesy przebiegały, żeby środki, które my przekazujemy do klubu, w stosownej części trafiały do stowarzyszenia, które się szkoleniem zajmuje. Chodzi też o to, że wokół klubu należy budować wspólnotę, która z radością spotyka się na stadionie, dla której każdy mecz jest świętem, radością i dumą z tego, że się kibicuje, a nie frustracją, niepokojem, czy złością wręcz, jakie wywołują niektóre działania zarządu klubu.
Ale z drugiej strony, zarząd ma poczucie, że pan stanął po stronie buntowników, wstrzymując finansowanie. Mniejszościowy udziałowiec Marcin Gruchała, nazajutrz po tym, jak państwo wstrzymaliście finansowanie Arki, potraktował ten fakt jako swój oręż w sporze z władzami klubu. Czy nie czuje się pan wplątany w ten konflikt?
Nie czuję się wplątany, ale chcę jasno zadeklarować, że my jako miasto nie wnikamy w to, kto jest właścicielem klubu. Z naszego punktu widzenia liczy się budowanie atmosfery wokół Arki. I tego oczekujemy od zarządu klubu.
Sytuacja z konfliktem nie jest zaskoczeniem. W oficjalnych wypowiedziach nie chcieliśmy przeszkadzać w końcówce ubiegłego sezonu, z nadzieją, że może wreszcie spełnią się oczekiwania i deklaracje zarządu klubu o tym, że Arka w końcu wejdzie do Ekstraklasy. Sytuacja nabrzmiewała już od dawna. Ona się spolaryzowała w czasie, gdy kończył się ubiegły sezon, gdy trzeba jasno określać sytuacje, budować je strategicznie.
Z naszego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy prezesem i właścicielem jest jeden, czy drugi pan. Liczy się to, żeby klub piłkarski budował swą strategię i właściwą atmosferę. Czym jest mecz piłkarski bez kibiców? Czym jest mecz bez wzajemnego zrozumienia? Podkreślę jeszcze raz – my się nie opowiadamy za żadną ze stron, opowiadamy się za piękną tradycją piłki nożnej w Gdyni i marzeniem gdynian, żeby Arka grała w Ekstraklasie.
Co by się musiało stać, żeby miasto przywróciło finansowanie Arce? Liczy pan na powrót kibiców?
Zanim podjąłem decyzję o wstrzymaniu finansowania, spotkałem się z panem prezesem Arki Michałem Kołakowskim i bardzo jasno mu zadeklarowałem – po pierwsze, naszą diagnozę, po drugie, decyzję, którą podjąłem i później ogłosiłem. Ale też bardzo jasno określiłem, co jest warunkiem do tego, aby finansowanie ponownie zostało uruchomione, bo ono zostało wstrzymane, a nie zabrane.
Prezydent Szczurek przedstawia warunki przywrócenia finansowania Arki. Jaki to warunek?
Porozumienie między wszystkimi środowiskami, które budują klub. To nie jest spór między panem X i Y. To problem całego środowiska. Rola miasta, rola podmiotu, który poprzez promocję jest najważniejszym partnerem finansowym klubu, to jest myślenie o klubie w kategoriach mieszkańców, a mieszkańcy, to w olbrzymiej części kibice. Ta perspektywa nie jest nam obca. Ja wierzę w to, że porozumienie jest możliwe. Czy to jest proste? Na pewno nie, bo nić zaufania została nadwątlona. Czy przerwana? Mam nadzieję, że nie.
Zatem liczę na porozumienie, a do niego potrzeba konsyliacyjnego podejścia, rozmowy, dialogu, porozumienia. I rozumienia, że piłka nożna to coś więcej niż kontrakty zawodnicze, biznesy i pieniądze, które wokół tego krążą. Dla gdynian piłka nożna i Arka to element dumy, przekonania, że takie miasto jak Gdynia powinno mieć swoją drużynę w Ekstraklasie.
Sęk w tym, że w XXI wieku tylko dziewięć lat Arka spędziła w Ekstraklasie. Nie jest łatwo do niej awansować. Być może oczekiwania awansu za wszelką cenę są wygórowane? Tym bardziej, że w ostatnich latach często dochodzi do zmian właścicielskich – po Ryszardzie Krauzem interesy klubu prowadziło miasto, później przez dwa i pół roku właścicielem był Dominik Midak, a od ponad trzech lat jest nim Michał Kołakowski. To pokazuje, że piłka nożna nie jest łatwym biznesem. Rozmawiałem długo z Grzegorzem Nicińskim, który w roli trenera był autorem ostatniego awansu Arki do Ekstraklasy i przypomniał mi, że miał wtedy, w sezonie 2015/2016, naprawdę bardzo mocny i dobrze opłacany skład, na czele z Pawłem Abottem, Rafałem Siemaszką, Michałem Nalepą, Antonim Łukasiewiczem i Michałem Marcjanikiem. Nie warto zatem uzbroić się w cierpliwość i poczekać jeszcze rok na awans, a nie kontestować działania władz, co na pewno nie służy klubowi?
Ja mam dużo cierpliwości. Moje oczekiwania wynikają wyłącznie z deklaracji władz klubu. Ten rodzaj rozczarowania, który nam teraz towarzyszy jest efektem rozmijania się słów, które w ciągu minionych trzech lat padały, z rzeczywistością. Mam świadomość, że piłka nożna to trudna, wymagająca dyscyplina sportu. Bez wątpienia wielkość budżetów ma znaczenie. Ważna jest też zdolność pozyskiwania sponsorów. Tak jak większość klubów, Arka powinna budować sobie zaplecze sponsorskie, nie opierając się wyłącznie na środkach z miasta. Arka robi to, ale myślę, że w tym zakresie są większe potrzeby.
Nasze oczekiwania są próbą weryfikacji słów, które deklaruje właściciel i prezes klubu. I pewnego rozczarowania, że te deklaracje nie są realizowane. Dzisiaj oczywiście nic nie zmieni rzeczywistości Arki, która gra w 1. Lidze, a nie w Ekstraklasie, bo taką mamy sytuację sportową. Wierzę w to, że do takiego poziomu rozgrywkowego da się przyciągnąć kibiców, że to będzie projekt, który będzie łączył. O niczym więcej nie marzę.
Przejdź na Polsatsport.pl