Biedny Ruch bije się o utrzymanie. „Nie stać nas na ryzyko”. Ta przeprowadzka jest dla nich szansą
- Ja nawet nie chcę mówić, jakimi środkami operujemy miesięcznie na wypłaty. Dość powiedzieć, że na transferowej giełdzie musieliśmy zrobić to co rok i dwa lata temu. Szukaliśmy w niższych ligach. Dwa lata temu wzięliśmy drugoligowców i dwóch z nich nam odpaliło. Teraz mieliśmy kłopot, żeby sięgnąć po pierwszoligowców, bo finansowo nie byliśmy w stanie tego przeskoczyć. Mając skromne środki nie stać nas na transferowe ryzyko – mówi trener Ruchu Chorzów Jarosław Skrobacz
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Ruch jest na przedostatnim miejscu w tabeli. Kibice rozdzierają szaty, ale jak spojrzeć na to całkiem chłodno, to chyba trzeba powiedzieć: cudów nie ma. O wyniku decydują pieniądze, a Ruch ich nie ma.
Zobacz także: Pierwszoligowcy na dnie Ekstraklasy. Cudów nie ma. Kasa ma znaczenie
Jarosław Skrobacz, trener Ruchu: Pieniądze są dużym problemem dla każdego beniaminka. Przepaść między Ekstraklasą i 1. Ligą jest z roku na rok coraz większa. Zdarza się, że wejdzie ktoś z wielkim budżetem, jak Wisła Kraków, czy Miedź Legnica, robi potężne transfery i daje sobie szansę. Pozostali muszą liczyć na szczęście. Stal Mielec utrzymała się dwa lata temu, bo ligę powiększyli. Warta Poznań wykorzystała słabość innych. To oczywiście jej nie umniejsza, ale beniaminek bez grubo wypchanego portfela musi liczyć na takie cuda.
Zasadniczo jednak pieniądze grają. Przekładają się na miejsce w tabeli.
Zadajmy sobie pytanie, czy lepszym piłkarzem jest ten, który zarabia 10 tysięcy złotych, czy ten, co ma 10 tysięcy euro. Odpowiedź jest oczywista. Żeby jednak płacić 10 tysięcy euro, to trzeba pograć jeden sezon, utrzymać się, bo w drugim roku do kasy wpadają duże pieniądze z telewizyjnej umowy. I wtedy klub ma z czego płacić. My z racji tego, że nasz budżet nie jest wielki, to nie byliśmy w stanie oferować wielkich kontraktów.
Podaje się, że budżet Ruchu wynosi 13 milionów. Na tle tych najlepszych wyglądacie bardzo słabo.
Ja nawet nie chcę mówić, jakimi środkami operujemy miesięcznie na wypłaty. Dość powiedzieć, że na transferowej giełdzie musieliśmy zrobić to co rok i dwa lata temu. Szukaliśmy w niższych ligach. Dwa lata temu wzięliśmy drugoligowców i dwóch z nich nam odpaliło. Teraz mieliśmy kłopot, żeby sięgnąć po pierwszoligowców, bo finansowo nie byliśmy w stanie tego przeskoczyć. Mając skromne środki nie stać nas na transferowe ryzyko. Musimy je minimalizować.
Rozumiem, że byłoby inaczej, jakbyście mieli w kasie tyle, co ŁKS.
ŁKS zrobił kapitalne wzmocnienia. Wykupili Mokrzyckiego. Trafił do nich Hoti, zawodnik dla nas nieosiągalny. Są Pirulo, Ramirez. Jednak akurat ŁKS nie jest dobrym przykładem na to, że pieniądze grają, bo u nich to jeszcze nie zaskoczyło. Może tak się stanie, ale potrzeba im czasu.
A wam czego potrzeba?
Chciałoby się mieć mniej presji. Bo my zmagamy się z kłopotami, o których mówię, a dla kibiców z Chorzowa obecność Ruchu w Ekstraklasie to obowiązek, piętnasta gwiazdka to też obowiązek. Na razie jest tak, ze na zewnątrz oceniają nas lepiej niż na miejscu.
To się jednak może zmienić, bo choć jesteście na dnie, to macie szansę to odmienić. Jedną z tych szans jest przeprowadzka na Stadion Śląski. Drugą zimowe okno, gdzie będzie można dokonać korekt, poprawić skład.
Zacznijmy od Śląskiego, a właściwie od tego, co jest teraz. Nikt tego nie mówi, ale my nie gramy u siebie. Ktoś powie, że gramy na Piaście, że to fajnie, ale w istocie jest tak, że to obcy dla nas stadion. Oprócz kibiców to jest dla nas taki sam obiekt, jak dla rywala.
To się jednak zmieni.
Nie zapominajmy jednak, że Śląski to też będzie nowy obiekt. Kibice będą mieli bliżej, ale dziś nie można w stu procentach stwierdzić, że nam będzie lepiej. Jeśli mógłbym trochę pomarudzić, to zwróciłbym uwagę, że nie wiemy, jak to będzie wyglądać, jak przyjdzie 20 tysięcy. Niby dużo, ale jak to się rozciągnie, to jak to będzie wyglądać. I nie wiemy, czy na Śląskim będziemy skuteczniejsi niż w Gliwicach. Ja mam taką teorię, że gdybyśmy grali na Cichej, to dwa, trzy punkty więcej byśmy mieli. Ostatnio trochę tych zmarnowanych setek było.
Nie tylko wy macie ten problem.
Wiem, Puszcza też to ma. Nie gra u siebie i też parę procent straciła.
W czymś jednak trzeba szukać nadziei na poprawę, więc będę się upierał, że ten Śląski może wam dodać skrzydeł.
Może, choć wszystko będzie nowe. Szatnie, boisko i cała otoczka. Można jednak liczyć na efekt nowości i starać się jak najwięcej wyciągnąć z dobrego dla nas terminarza.
Właśnie, bo kluczem jest, by przed zimą nie stracić kontaktu z innymi.
Jeśli już mamy zakończyć jesień ze stratą, to ona musi być bezpieczna. To nie może być 6 czy 8 punktów, bo to będzie ciężko odrobić. Teraz nie wygląda to źle, bo mamy 7, a jest kilka drużyn, co ma 9, więc to jest różnica jednego wygranego meczu. W sumie to mogliśmy już teraz być w tej bardziej komfortowej strefie. Wystarczyło wygrać, a nie zremisować jeden z tych meczów na styku. Kilka ich było.
Piłka nie zawsze jest sprawiedliwa.
Nie, ale i też lubi niespodzianki. Wisła Płock rok temu była liderem i spadła, a Korona miała spaść, a się utrzymała. Raków, jak wchodził, też miał problemy, a teraz jest czołowym zespołem Ekstraklasy, gra w pucharach.
Przejdź na Polsatsport.pl