Po meczu z Wyspami Owczymi: Na początek dobre i to
Nie jest to wynik, po którym można zapiać z zachwytu, nie była to gra Polaków rzucająca na kolana, nie był to przeciwnik, na podstawie którego możemy z przekonaniem stwierdzić, że zmiany zaordynowane przez Michała Probierza pchną drużynę narodową we właściwą stronę. Było jednak kilka plusów, przede wszystkim to, że po okresie marazmu, jaki raził u Fernando Santosa, w drużynie rodzi się hierarchia i porządek. Na mecz z Mołdawią powinno dojść do zmian, na trzech pozycjach jest to bardzo realne.
Aż trudno wyobrazić sobie sytuację, w której Sebastian Szymański nie wykorzystałby sytuacji z 4 minuty i po pierwszej połowie mielibyśmy wynik 0:0. Byłoby pewnie nieprzyjemnie, nerwowo, może nawet oglądalibyśmy kalkę złego meczu z Warszawy, gdzie biało-czerwoni zdobyli dwa gole w ostatnich 20 minutach, z czego jeden z rzutu karnego. Na szczęście w czwartek w Thorshavn gracz Fenerbahce Stambuł zrobił to, co regularnie czyni w lidze tureckiej, także Piotr Zieliński zaliczył asystę w swoim stylu. Poza tą sytuacja w pierwszej połowie trudno było znaleźć zdecydowanych bohaterów, znamienne było to, że najwięcej udanych zagrań zaliczył debiutujący w drużynie narodowej obrońca Patryk Peda.
ZOBACZ TAKŻE: Dwóch reprezentantów Włoch wyrzuconych ze zgrupowania! W tle afera hazardowa
Później było już tylko lepiej, w czym pomogła czerwona kartka dla rywala już w 49 minucie. Wiele dobrego wniosły również zmiany, kiedy zeszli najsłabsi wśród gości Arkadiusz Milik i Matty Cash. Wytchnienie dostał także strzelec pierwszego gola, który z pewnością wykorzystał swoją szansę i nie musi martwić się o miejsce w jedenastce na niedzielne starcie z Mołdawią.
W wniosków, jakie nasuwają się po debiucie trenera Probierza, jest kilka. Przede wszystkim istnieje życie bez Roberta Lewandowskiego, choć niektórym wydawało się, że bez niego świat przestanie się kręcić. Bez kapitana Polacy nie zagrali wcale gorzej niż w ostatnich meczach, jak można było się spodziewać, nikt do nikogo nie miał pretensji, nie było też odwracania głowy od zawodnika z opaską, bo akurat Zieliński wypełnił tę rolę jak należy wspierając, a nie rugając kolegów za gorsze zagrania. Generalnie widać było wiele lepszą atmosferę w zespole, poprawę w organizacji gry, hierarchii wśród zawodników, która za czasów Santosa przestała istnieć.
Debiutanci dali radę. Wspomniany wcześniej Peda był jednym z najlepszych wśród gości, gorzej z Patrykiem Dziczkiem, bo nieco więcej należy wymagać od graczy ze środka pola w obu kierunkach gry. Szansę dostali również Jakub Piotrowski i Filip Marchwiński, ale grali zbyt krótko, by sposób jednoznaczny wypowiedzieć się o ich występie.
Znamy ustawienie reprezentacji pod wodzą nowego selekcjonera. Trójka środkowych obrońców, którzy wyszli na mecz przeciwko Wyspom Owczym, powinna dostać szansę także w następnym spotkaniu. Najmniej pewnie wyglądał Jakub Kiwior, choć może to wynikać z tego, że przez ostatnie półtora miesiąca rozegrał tylko 90 minut w Pucharze Ligi Angielskiej. Na ławce są jednak zmiennicy, choćby Mateusz Wieteska.
Probierz dotrzymuje słowa. Zagrali ci, którzy w ostatnim czasie w klubach prezentowali się naprawdę dobrze, bo taki był klucz do powołań i nominacji do pierwszej jedenastki. Poza Kiwiorem wszyscy występują regularnie, niektórzy mają więcej niż lepsze momenty, trenerowi wykrystalizował się kręgosłup zespołu. Jeśli selekcjoner będzie konsekwentny, a nic nie wskazuje, że miałby odejść od swoich zasad, należy spodziewać się zmian w składzie. Np. w środku pola, gdzie za Dziczka może wejść Damian Szymański, czy w ataku, gdzie „zgłosili się” i Adam Buksa, i Karol Świderski. Niewykluczone również, że na szansę od pierwszej minuty zapracował Paweł Wszołek, gotowy do zastąpienia Casha. Z rzeczy zupełnie na marginesie, warto także podkreślić, że na Wyspy Owcze pojechał trener Rafał Lasocki, na co dzień pracujący z kadrą U17. Probierz chce dawać szansę zdobywania doświadczeń kolejnym selekcjonerom reprezentacji młodzieżowych, więc i tu zrobił jak zapowiadał.
Generalnie Probierz jeszcze przed pierwszym gwizdkiem był wielkim wygranym. Jako selekcjoner zadebiutował w idealnym miejscu i momencie. Przy fatalnej postawie reprezentacji w ostatnich miesiącach trzeba było naprawdę niewiele, by zmienić jej obraz na lepsze. Poza tym gdyby z biało-czerwonymi było dobrze, Probierz w ogóle nie dostałby tej roboty. Coś drgnęło, więc na początek dobre i to. A ponieważ Albania pomogła biało-czerwonym wygrywając z Czechami, wygląda na to, że uda się uratować te eliminacje i zmienić reputację reprezentacji z fatalnej na nieco lepszą.