Heller: Wisienka na meksykańskim piasku
Bartosz Łosiak/ Michał Bryl - Theo Brunner/ Trevor Crabb 2:0. Skrót meczu
Michał Bryl: Cały czas mam przed oczami piłkę z półfinału
Bartosz Łosiak: Ten brąz jest dla nas jak złoto
Awans dream teamu Nikoli Grbicia na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu – wywalczony 7 października w Xian – nie był ostatnim, wielkim sukcesem polskiej siatkówki w tym cudownym roku, który najwyraźniej nie powinien się kończyć. Ostatni głos należał do Michała Bryla i Bartosza Łosiaka, którzy w fantastycznym stylu sięgnęli po brąz XIV mistrzostw świata w siatkówce plażowej.
Już sam awans do strefy medalowej jawił się jako wynik historyczny, ale dla siatkarzy z Łasku i Jastrzębia-Zdroju to naturalnie było za mało. Podczas prezentacji przed decydującymi meczami w Tlaxcali towarzyszyła im piosenka “Czy to czujesz?” czyli hymn Mundialu sprzed dekady w Starych Jabłonkach. Impreza na Mazurach pozostaje niedoścignioną pod kątem organizacyjnym, ale jeżeli chodzi o wynik, to właśnie mistrzostwa świata w Meksyku zapisały się na polskich kartach historii młodszej siostry siatkówki halowej. Do wczoraj nasz beach volley legitymował się kilkudziesięcioma medalami w cyklach World Tour i Beach Pro Tour oraz pięcioma w mistrzostwach Europy, ale ani jednym w turniejach rangi światowej. Wszystko zmieniło się na tętniącej życiem arenie Plaza de Toros. To prawdziwa wisienka sezonu na meksykańskim piasku.
ZOBACZ TAKŻE: Michał Winiarski: Zrobiliśmy coś więcej, niż awans
W ledwie dwuosobowej drużynie nie można i wręcz nie wypada nikogo specjalnie wyróżniać, ale jest faktem, że cichym bohaterem sukcesu w Ameryce Środkowej pozostaje Michał Bryl. Po paskudnej, pechowej i niespotykanej lipcowej kontuzji w Gstaad nasz blokujący na dwa miesiące wypadł z gry, ale po szybkiej rehabilitacji – za sprawą naszego sztabu z trenerem Grzegorzem Klimkiem na czele - udało mu się po raz drugi w jednym sezonie zbudować formę pozwalającą na walkę o najwyższe cele. Pamiętam jak dziś sierpniowy, niedzielny poranek we wspomnianych Starych Jabłonkach. Niegrający w finałach mistrzostw Polski, ale obecny nad jeziorem Szeląg Mały, Michał z niecierpliwością wręcz czekał na swoją pierwszą jednostkę treningową po powrocie. Bartosz też nie marnował oczywiście czasu - grając bark w bark z Maciejem Rudolem - ale wspólnie opuszczone turnieje Elite 16 w Hamburgu i Montrealu oraz ME w Wiedniu kosztowały nasz flagowy duet spadek w rankingu FIVB. Spowodowana kontuzją absencja dotknęła zresztą tego lata także Ondreja Perusicia, ale nie przeszkodziło to czeskiemu broniącemu sięgnąć po złoto w Meksyku. Partnerujący mu Dawid Schweiner został najlepiej punktującym zawodnikiem Mundialu. Dzięki – uwaga – trzydziestu siedmiu punktom w finale – wygrał indywidualną rywalizację z Davidem Ahmanem oraz Brylem. Na koniec kącika statystycznego ukłony dla Łosiaka, który z trzynastoma asami na koncie zajął pierwsze miejsce w klasyfikacji najlepiej serwujących. Na wysokości 2500 metrów nad poziomem morza – gdzie piłka tudzież organizm reagują inaczej – wyczyn to nie lada.
W najnowszym, cieplutkim rankingu FIVB nasi brązowi medaliści mistrzostw świata awansowali z dwudziestego na dwunaste miejsce. Utracone podczas wakacji punkty będą jeszcze odrabiać w turniejach Elite 16 w Brazylii oraz Challenge w Chinach. Jeżeli straty uda się odrobić wystąpią także w kończącym sezon, grudniowym finale cyklu Beach Pro Tour w Ad-Dausze.
To są jednak didaskalia. Najważniejszy jest oczywiście Paryż. Jeżeli Michał i Bartosz utrzymają wysokie – nomen omen – loty z Tlaxcali o olimpijski występ pod Wieżą Eiffla mogą być spokojni a Polską Siatkówkę w Paryżu po raz pierwszy w historii będą reprezentować dwie drużyny w siatkówce halowej oraz przynajmniej jedna na piasku. O paszportach do Francji marzą także także Jagoda Gruszczyńska i Aleksandra Wachowicz oraz Piotr Kantor i Jakub Zdybek. W Meksyku zajęli miejsca siedemnaste a już od piątku rozpoczną walkę o bezcenne punkty w Indiach, co będziemy Państwu pokazywać na sportowych antenach Polsatu. Trzymamy za nich kciuki i… niech ten cudowny rok dla Polskiej Siatkówki faktycznie się nie kończy.
Przejdź na Polsatsport.pl