Szczere słowa trenera polskiego klubu! "Był z siebie dumny i sam powiedział, że zachował się jak Fabio Cannavaro"
Piłkarze Arki pokonali w Gdyni w poniedziałek Znicz Pruszków 2:0 i odnieśli czwarte, w tym trzecie w 1. lidze, zwycięstwo z rzędu. Gospodarze nie stracili w nich również gola. - Namawiam chłopaków, aby czerpali radość z bronienia – powiedział trener Wojciech Łobodziński.
- Był to mecz jakiego się spodziewaliśmy. Znicz nas nie zaskoczył, bo wiedzieliśmy, że jest to zespół bardzo dobrze poukładany w grze defensywnej, silny fizycznie i biegający, ma też kilka perełek. Gdybyśmy "napoczęli" rywala na początku, to spotkanie mogło się dla nas łatwiej ułożyć, a tak musieliśmy się trochę pomęczyć. Dobrze jednak, że taki mecz się przytrafił, bo pokazał, że w ataku pozycyjnym mamy sporo do zrobienia. Były momenty bardzo dobre, ale także i takie, które musimy poprawić – przyznał Łobodziński.
ZOBACZ TAKŻE: Ruch Chorzów zmienia stadion. Już nie będzie grał w Gliwicach
Bramki dla gospodarzy strzelili Janusz Gol w 41. oraz Przemysław Stolc w 70. minucie. Żółto-niebiescy wygrali czwarte kolejne spotkanie, w żadnym nie stracili bramki.
- Każdy lubi atakować, namawiam natomiast chłopaków, żeby czerpali przyjemność z bronienia. Taktyka taktyką, ale najważniejsze jest to, jak zawodnicy indywidualnie bronią. W defensywie piłkarze muszą wyzwolić emocje oraz zaangażowanie. W tym spotkaniu nasz skrzydłowy Kacper Skóra może za wiele do przodu nie dał, ale wybronił w drugiej połowie kluczową sytuację. Był z siebie dumny i sam powiedział, że zachował się jak Fabio Cannavaro – dodał szkoleniowiec Arki.
Z kolei Znicz przegrał piąte spotkanie z rzędu, w tym czwarte w lidze, natomiast jego bilans 10 kolejnych meczów to dziewięć porażek i wygrana.
- Arka miała ten mecz pod kontrolą i odniosła zasłużone zwycięstwo. Wielkiego zagrożenia jednak nie stworzyła, a bramki straciliśmy po indywidualnych błędach. Pierwsza padła +do szatni+, kiedy wychodziliśmy z szybkim atakiem, ale na 20. metrze miało miejsce złe podanie. Po przerwie chcieliśmy zagrać bardziej ofensywnie, ale dostaliśmy gola po rzucie rożnym - skomentował trener Znicza Mariusz Misiura.
W ekipie przyjezdnych zabrakło Wojciecha Błyszko i Mateusza Grudzińskiego, którzy mieli zapewnić beniaminkowi spokój pod własną bramką przy stałych fragmentach.
- Oni mają "centymetry" i świetnie spisują się w powietrzu, dlatego przy ich absencji każdy stały fragment był dla nas wielkim wyzwaniem. Chwała chłopakom, bo do ostatniej minuty walczyli o honorowe trafienie. Dostaliśmy jednak lekcję i wiem, że ciężko nam będzie przyjąć kolejną porażkę – podsumował Misiura.
Przejdź na Polsatsport.pl