Wilfredo Leon przeżył horror! "Byłem w szoku"

- Charakter kształtowałem już trochę wcześniej, bo byłem bardzo aktywnym dzieckiem. Poza tym na Kubie jest coś takiego, że wszyscy - i chyba mamy to we krwi - walczymy o swoje. Cały czas ma miejsce rywalizacja o każdą, nawet najmniejszą rzecz - opowiada Wilfredo Leon w rozmowie z "Interią".

Kubański siatkarz z polskim paszportem udzielił obszernego wywiadu portalowi "Interia", w którym cofnął się do początków swojej kariery i opowiedział, z jakimi trudnościami musiał się zmierzyć - zarówno na niwie zawodowej, ale i prywatnej.

 

Gwiazda reprezentacji Polski przyznała, że warunki, w jakich musiał trenować na Kubie były o wiele trudniejsze niż te w Polsce.

 

- Na Kubie pracowałem o wiele bardziej ciężko niż tutaj, co brało się z tego, że warunki są zupełnie inne. Tam po prostu nie ma innej możliwości, żeby na przykład dostać całą halę dla siebie i siłownię, a także przyrządy oraz aparaturę. Na Kubie tego w ogóle nie ma, dlatego pracuje się całkiem inaczej i dużo więcej godzin. Do tego mentalność sięga jeszcze lat 70. i 80. jeśli chodzi o obciążenia dla organizmu, przez co było znacznie ciężej niż mam teraz - zaznaczył.

 

ZOBACZ TAKŻE: Geneza upadku AZS-u Częstochowa. Reportaż

 

Dzięki takim doświadczeniom Wilfredo wypracował sobie silny charakter, który może prezentować na boisku.

 

- Charakter kształtowałem już trochę wcześniej, bo byłem bardzo aktywnym dzieckiem. Poza tym na Kubie jest coś takiego, że wszyscy - i chyba mamy to we krwi - walczymy o swoje. Cały czas ma miejsce rywalizacja o każdą, nawet najmniejszą rzecz. Na przykład idziesz na zakupy i chcesz kupić chleb, ustawiasz się w kolejce, ale okazuje się, że ktoś odsprzedał swoje miejsce i nagle, choć stoisz na przykład już piąty, spadasz na dziesiąte miejsce, bo ktoś się przed tobą ustawia. Wtedy idziesz do tej osoby i mówisz: "ej, ale to nie fair, ja przyjechałem tu wcześnie rano i cały czas czekam, a ty teraz wciskasz się przede mnie". Inaczej przepadniesz. Trzeba walczyć o swoje w każdej sytuacji. I my, od najmłodszych lat, coś takiego mamy w sobie. Nie możesz pękać, bo jeśli to zrobisz, wtedy nic nie załatwisz albo nie kupisz. Dlatego powiedziałbym, że charakter Kubańczyków buduje się od najmłodszych lat - opowiada.

 

Leon przyznał, że warunki, w jakich musiał trenować na Kubie były dalekie od ideału.

 

- Nie powiem, że nie, ale przyznam szczerze, że i tak byłem bardzo zadowolony. Po prostu do tamtej pory nie znałem innego świata. Jakby to powiedzieć... Jeśli dziecko nie wie, jak smakuje czekolada, to nie może powiedzieć, że ją lubi. O telefonie nie było mowy, na dwadzieścia rodzin może trzy miały telewizor, ale każdy był zadowolony. Zewsząd cały czas grała muzyka i świeciło słońce, a to coś, co bardzo mocno pomaga złapać energię, która napędza cię do działania w trakcie dnia, nawet gdy jesteś niedojedzony. Jeśli nawet nie zjadło się śniadania, tylko dopiero obiad i kolację, to człowiek i tak się cieszył i był pozytywnie nastrojony - zdradza.

 

Doświadczony przyjmujący podkreślił, że nie miał innego wyjścia, jeżeli chciał zawodowo uprawiać sport.

 

- W szkole sportowej w Hawanie mówiło się, że taką drogę trzeba przejść, żeby zostać mistrzem olimpijskim. Ja sam byłem w szoku, bo myślałem, że zastanę zupełnie coś innego. Cóż, nieraz to, co na przykład widzimy w telewizorze, w rzeczywistości wygląda trochę inaczej. Ale mimo to powiedziałem mamie: "słuchaj, ja chcę kiedyś być osobą, która wejdzie na wysoki poziom, ale żeby tak się stało, muszę pójść tą drogą". Zdecydowałem, że nie ma co narzekać, tylko trzeba zostać, nawet jeśli miałem tylko 13 lat. Podjąłem wyzwanie i się udało, nie pękłem, choć było naprawdę bardzo ciężko. Jestem zadowolony, bo dzięki takiej szkole przekonałem się, że życie to nie tylko zabawa i przyjemności. Moim zdaniem dobrze przejść przez trudności, bo jeśli masz za łatwo już na starcie, później tak tego wszystkiego nie doceniasz - przyznał.

 

Sam zainteresowany wspomniał, że dzisiaj stara się przekazać te wartości własnym dzieciom.

 

- Na Kubie nigdy nie było tak, abym na śniadanie miał różne rzeczy do wyboru. To co dostałeś, musiałeś zjeść. Nawet jeśli człowiek tego nie lubił, to nie miał wyboru, inaczej chodziłby głodny. I to jest to, co dziś staram się nauczyć moje dzieci, żeby nie było tylko tak, że obudzi się i wybiera sobie, że dziś zjemy na przykład naleśniki. Nie, dzisiaj mamy chleb, z którego zrobimy kanapki. I dziękujmy panu Bogu, bo są ludzie, którzy marzą o tym, żeby rano mieć świeży chleb. To tylko przykład, ale chciałbym nauczyć moje dzieci właśnie takiego podejścia i szacunku do tego, co mamy. Nie chciałbym na przykład nigdy takiej sytuacji, żeby były niezadowolone z jakiegoś prezentu, nawet jeśli otrzymają od kogoś drobiazg. Muszą zdawać sobie sprawę, że dla takiej osoby to może być ogromny wydatek, a poza tym, wszystko co płynie z serca i jest darem, zasługuje na serdeczne przyjęcie. Chciałbym, żeby zawsze potrafiły okazywać wdzięczność, do ludzi trzeba mieć szacunek i serdeczność - powiedział siatkarz.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie