Co dalej z Kamilem Stochem? "W sporcie to nie działa tak, że ktoś wciska enter"

Dariusz OstafińskiZimowe

- Dlatego ja nie wiem, co się stanie, jeśli Kamil będzie zajmował miejsca poza podium? Jak na to zareaguje? Czy kiedy coś mu nie pójdzie, to dalej będzie cierpliwie dążył do celu? A może wręcz przeciwnie. Tu każdy scenariusz jest możliwy, bo pamiętajmy, że Kamil ma potencjał, a drugiej strony w pewnym wieku przyswajanie zmian sprzętowych i technicznych nie jest łatwe – mówi Jakub Kot, były skoczek i trener.

Rozmowa powstała na miesiąc przed startem Pucharu Świata w skokach narciarskich. Kot opowiada o polskiej kadrze, o tym, kto będzie jej liderem, czyj talent eksploduje, no i czy Kamil Stoch wróci do wielkiej formy.

 

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Na miesiąc przed startem Pucharu Świata Dawid Kubacki wygrywa w dobrym stylu letnie mistrzostwa Polski. Zimą to on będzie liderem naszej reprezentacji?

 

Jakub Kot, były skoczek, ekspert: W skokach jest coraz mniej logiki, a zima lubi zaskakiwać, więc pewności nie ma. Jednak patrząc na te mistrzostwa widać, że to jest w tej chwili nasz najsilniejszy zawodnik. Zwłaszcza dwa skoki, jeden z drużynowego na 104,5 metra, oraz ten z indywidualnego na 106,5 metra pokazują, że na niego można liczyć. Dawid skacze na poziomie.  Jednak, jak powiedziałem, do października wiele się może zmienić, a już do marca, bo wtedy skończy się sezon, to już w ogóle.

 

Załóżmy jednak, że nic się nie zmieni. Chciałem zapytać, co czyni Kubackiego liderem kadry? On ma największy głód sukcesów? Bo nie osiągnął tyle, co Stoch?

 

Takiej tezy bym nie postawił, bo jakby Kamil Stoch czy Piotrek Żyła nie byli głodni, to by nie skakali. Nie trenowaliby dla samego trenowania. Myślę, że głód ma każdy z nich. I apetyt na sukcesy u Kamila i Piotra jest równie wielki, jak u Dawida. U każdego z nich trening i włożona w to wszystko praca zaprocentują jednak w innym momencie. Ponad wszelką wątpliwość mogę jednak stwierdzić, że to ich poświęcenie prędzej czy później na coś się przełoży.

 

Przyzna pan jednak, że to, iż akurat Kubacki jest obecnie tym najlepszym, to ogromne zaskoczenie. Przede wszystkim z powodu tych wszystkich zawirowań wokół jego osoby, kłopotów ze zdrowiem żony.

 

Dlatego cieszmy się, że Dawid wrócił tak szybko do dobrego skakania, że ma spokojną głowę. To jest najważniejsze. Bo, żeby wrócić po takiej historii, jaka przytrafiła się Dawidowi, to ten spokój jest kluczowy. Można mieć siłę, można mieć odbicie, ale to głowa jest kluczowa na belce startowej. Ja się bardzo cieszę z tego, że Dawid w sumie szybko pozbierał się po życiowych zawirowaniach. W czerwcu zdobył medal w igrzyskach olimpijskich i już to pokazało, że wrócił. A z każdym tygodniem jest coraz lepiej.

 

A czy takiego samego powrotu możemy się spodziewać w przypadku Kamila Stocha. Najbardziej utytułowany nasz zawodnik od jakiegoś czasu nie potrafi nawiązać do swoich największych osiągnięć.

 

I trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy teraz to zrobi. Skoki uczą pokory i cierpliwości. Mamy historie, w które wprost ciężko uwierzyć, jak w tę Fettnera, który mając 37 lat, zdobył dwa medale olimpijskie. Fettner przetrwał erę kilku wybitnych austriackich zawodników bez jakichś swoich wybitnych osiągnięć, a grubo po trzydziestce odpalił.

 

Czyli jest dla Stocha nadzieja?

 

Codziennie trenuje, poświęca swoje prywatne sprawy, żeby utrzymać masę ciała. To są naprawdę duże wyrzeczenia. Jak on je ponosi, to znaczy, że widzi sens. W sporcie to nie działa jednak tak, że ktoś pracuje, a potem wciska enter i wszystko gra. To jest bardziej skomplikowane. Jasne jednak, że jest nadzieja. Ja zakładam, że on sam wierzy w to, że wróci.

 

Bo dla takiego zawodnika, jak Stoch miejsca poza podium, to nie jest żadna motywacja.

 

To na pewno. Jego interesuje na pewno wyłącznie powrót na szczyt. A na co się to wszystko przełoży, to zobaczymy. Nie wszystko zależy od zawodnika. Sezon zweryfikuje. Jak jednak rozmawiamy o Kamilu, to przypomina mi się Morgenstern, który napisał w książce, ze jego miejsca poza podium przestały w pewnym momencie satysfakcjonować. Dlatego ja nie wiem, co się stanie, jeśli Kamil będzie zajmował miejsca poza podium? Jak na to zareaguje? Czy kiedy coś mu nie pójdzie, to dalej będzie cierpliwie dążył do celu? A może wręcz przeciwnie. Tu każdy scenariusz jest możliwy, bo pamiętajmy, że Kamil ma potencjał, a drugiej strony w pewnym wieku przyswajanie zmian sprzętowych i technicznych nie jest łatwe. Jeden łapie szybciej, drugiemu jest trudniej, a trzeci nie potrafi. Dlatego łatwo nie będzie.

 

A co takiego się stało, że wrócił pański brat Maciej Kot?

 

Pan mówi, że wrócił, a ja myślę, że najlepsze wciąż przed nim.

 

A wydawało się, że już nic z tego nie będzie. Nie brakowało takich komentarzy.

 

Życie układa jednak różne historie. Są tacy, jak Laye czy Paschke, którzy maksimum osiągali już w wieku jak dla sportowca dojrzałym. Jeden wystrzeli w wieku 18 lat i potem spada w czeluść, a jednak w wieku 28 lat. Cała sztuka polega na tym, żeby to przetrwać, żeby utrzymać się w skokach w tym trudnym czasie. A to łatwe nie jest, bo często jest tak, że po jednym słabszym sezonie zawodnik słyszy: panu już dziękujemy. Zostaje bez wsparcia, bez pieniędzy i to jest koniec.

 

Bratu się jednak udało.

 

Udało, ale też nie miał łatwo. Też miał sezon, gdzie został bez fizjoterapeuty i serwismena. Trenował  u mnie, bo nie miał się gdzie podziać. Odżył, trafił do kadry B, do Maćka Maciusiaka i to był kolejny krok w odbudowie. Znów miał pomoc, był w grupie, mógł z kimś pobyć i z uśmiechem patrzeć w przyszłość. Teraz jest w kadrze bazowej.

 

Niektórzy mówili, że to zesłanie.

 

A ja rozmawiałem z Maćkiem i wiem, że on sobie od początku to chwalił. Ta grupa jest powiązana  trenerem Thomasem Thurnbichlerem, bo trener Wojciech Topór ściśle z nim współpracuje. To nie jest kadra B, ale oni są blisko Thomasa. Nie są na takich samych warunkach, jak ci z kadry A, ale mogą tego liznąć. Zdarzają się treningi z najlepszymi. Maćkowi to dobrze zrobiło.

 

Co będzie dalej?

 

Nie wiem, co zrobi trener. Czy wyśle go na zawody Pucharu Kontynentalnego, czy też da mu szansę. Ja wiem, że sufit Maćka jest wyżej niż w chwili obecnej. Wiem też, że łatwo jest kogoś skreślić, ale trudniej wychować. Uważam, że jak mamy takiego zawodnika, jak mój brat, to warto poczekać.

 

Trener Thurnbichler mówi, że odkryciem ostatnich tygodni jest Kacper Juroszek.

 

Widzi w nim potencjał. Samo powołanie do kadry A o tym świadczy. Mnie się to podejście Thurnbichlera podoba, a z Kacpra możemy mieć dużo radości. On ma piekielnie mocne odbicie. Musi to jeszcze dobrze powiązać z techniką, bo jak są mocne nogi, a gubi się technikę, to nie wygląda to najlepiej.

 

Czyli na eksplozję formy Juroszka musimy poczekać?

 

To na pewno nie będzie dotknięcie magicznej różdżki, choć czasami i tak się zdarza. Thurnbichler wie jednak, jak to poukładać. Wyciągnął do Kacpra rękę, powiedział: daję ci szansę, a co będzie dalej, to wkrótce zobaczymy. Rok temu Juroszek często był odsuwany od treningów, bo miał kłopoty zdrowotne. Jeśli teraz zdrowie dopisze, to jest szansa, że zobaczymy, gdzie jest ten jego sufit.

 

Mimo ruchu na zapleczu kadra nadal będzie bazowała na weteranach.

 

Mimo peselu liczymy na nich i na to, że w tym swoim piku potrafią być mocni. Thurnbichler mądrze działa. Starych nie skreśla, bo są mistrzami, a równocześnie stawia na tych młodszych, jak Wąsek, Zniszczoł czy Juroszek, a przecież są jeszcze Wolny, Pilch, Habdas czy Smektała. Teraz Maciek jeszcze doskoczył. Ta grupa stojąca za plecami naszych mistrzów potrzebuje czasu i cierpliwości. Tam jest potencjał, więc trzeba dać im szansę. Bo warunki, jakie stwarza im PZN, są świetne. Związek gwarantuje im wszystko. Pod tym względem nie odstajemy od najlepszych. Zawodnicy muszą tylko dołożyć ciężką pracę i spokojną głowę.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie