Radość w Kielcach trwa. "Zgotowaliśmy sobie piekiełko"
Industria Kielce pokonała na wyjeździe Eurofarm Pelister 24:21 w meczu szóstej kolejki Ligi Mistrzów. Mimo zwycięstwa mecz wcale nie był spacerkiem, a kielczanie sami utrudnili sobie zadanie.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa bardzo dobrze zaprezentowali się w pierwszej połowie. Pod koniec prowadzili nawet 14:8, co dawało im duży komfort psychiczny. Kielczanie w drugiej części gry stracili jednak niemal całą przewagę.
ZOBACZ TAKŻE: Chrobry Głogów przegrał z węgierską drużyną w Lidze Europejskiej
- W pierwszych 30 minutach bardzo dobrze graliśmy w obronie. Na początku drugiej połowy sami sprowadziliśmy na siebie kłopoty. Kilka nieprzygotowanych rzutów, lepiej zaczął bronić u rywali Urban Lesjak i Eurofam wrócił do gry. Zgotowaliśmy sobie małe piekiełko, ale najważniejsze są dwa punkty. Udało się nam je zdobyć bez kilku kontuzjowanych zawodników. To bardzo ważne dla nas zwycięstwo - powiedział po meczu skrzydłowy Industrii, Arkadiusz Moryto.
W drużynie z Kielc zabrakło kilku ważnych ogniw. Na parkiecie nie pojawili się Szymon Sićko, Alex Dujszebajew i bramkarz Andreas Wolff. Brak tak kluczowych zawodników bardzo osłabił grę gości.
- W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze. Nasza obrona to był wielki mur nie do przejścia. Rywale odbijali się od naszych zawodników i nie mogli znaleźć drogi do pokonania Miłosza Wałacha, który też bardzo dobrze się spisywał. Mieliśmy wszystko pod kontrolą, wydawało się, że mecz jest już ustawiony. Po zmianie stron zamiast "dobić" przeciwnika, nie wykorzystywaliśmy czystych sytuacji. To spowodowało, że rywal zaczął wierzyć w siebie, a my stanęliśmy. Zagraliśmy mocno osłabieni, więc trzeba się cieszyć z tego zwycięstwa. Na Bałkanach nigdy nie gra się łatwo - skomentował Marcin Lijewski, drugi trener Industrii Kielce.
Przejdź na Polsatsport.pl