Zawodniczki są wściekłe na organizatorów WTA Finals, wpadka goni wpadkę. "To brak szacunku"
Organizatorzy WTA Finals w Cancun, mimo ogromnych problemów, ostatecznie zdążyli oddać na czas stadion i kort. Niestety organizacyjnie turniej jest jak na razie jedną wielką klapą. Nienaturalnie odbijające się piłki, fatalne warunki do gry i niebezpieczeństwo doznania kontuzji - to tylko część problemów. Zawodniczki są sfrustrowane, a władze WTA chowają głowę w piasek.
Finały w Cancun to jak na razie pasmo niekończących się porażek z jednym pozytywnym elementem. Jest nim fakt, że turniej ostatecznie doszedł do skutku. Jeszcze kilka dni temu w internecie można było znaleźć zdjęcia bardziej przypominające plac budowy, a nie stadion, na którym za kilka dni miały zagrać najlepsze zawodniczki świata.
Ostatecznie organizatorzy turnieju zdążyli zakończyć przygotowania i turniej wystartował zgodnie z planem, ale problemy pojawiły się już po przylocie zawodniczek do meksykańskiej miejscowości.
Pierwsze, na co zwróciły uwagę zawodniczki, to fatalne warunki do gry. Aktualna temperatura w Cancun to około 30 stopni Celsjusza. Do ogromnego upału dochodzi porywisty wiatr i wysoka wilgotność powietrza na poziomie około 70%. To prawie tyle, ile wynosi średnia wilgotność powietrza w saunie parowej.
Warunki są ekstremalnie trudne. Zawodniczki nie mają czym oddychać, nie mówiąc o wysokiej intensywności gry. Doskonałym przykładem może być sytuacja z meczu Igi Świątek z Marketą Vondrousovą. Polka po pierwszym secie musiała udać się do szatni i zmienić strój, ponieważ poprzedni dosłownie przyklejał się do jej ciała.
Jednak na fatalnych warunkach pogodowych się nie kończy. Jeszcze większym problemem jest fakt, że budowę obiektu z kortem i trybunami organizatorzy turnieju zakończyli zaledwie dzień przed jego startem. Już przed pierwszym meczem eksperci twierdzili, że takie budowanie obiektu może wpłynąć na jego jakość. I tak też się stało.
Krytycznie o całej sytuacji wypowiedziała się Jelena Rybakina. Kazaszka zmagania w turnieju finałowym rozpoczęła od porażki z Jessicą Pegulą, ale w sobotę przed meczem stanowczo skomentowała organizację turnieju.
- Zaskoczyło mnie to, że mogę potrenować na miejscu tylko przez jeden dzień przed startem turnieju. Zamierzam to zrobić wieczorem, a nazajutrz muszę być gotowa do meczu. To bardzo rozczarowujące, ale muszę się z tym pogodzić. Wszystkie chcemy pokazać dobry tenis, ale przy takich warunkach pogodowych to nie będzie łatwe - powiedziała.
Kolejna głos zabrała Aryna Sabalenka. Białorusinka wygrała pierwsze grupowe starcie z Marią Sakkari 6:1, 6:0. Mimo dominacji nad rywalką liderka rankingu WTA po meczu przyznała, że nie czuła się komfortowo na świeżo położonej nawierzchni kortu głównego w Cancun.
- Szczerze mówiąc, jest to kolejny przykład braku szacunku ze strony WTA wobec zawodniczek. Poruszając się na tym korcie, nie czuje się bezpiecznie. To nie jest poziom, jakiego oczekuje się od finałów WTA. Dziękuję za wyzwanie, przed którym się znalazłam. Muszę dostosować się do nowych warunków w trybie natychmiastowym. Dziękuje za to, choć nie tego oczekuje się od turnieju na tak wysokim poziomie. Cieszę się, że zachowałam koncentrację w samym meczu. Nie było to proste. Piłka nie odbija się tu jak wszędzie. To jest nie do zaakceptowania - przyznała Sabalenka na konferencji pomeczowej.
Obrazkiem meczu Sabalenki z Sakkari był fragment spotkania, w którym piłka uderzona forhendem przez Białorusinkę odbija się od kortu i nienaturalnie gaśnie tuż przed bezradną Greczynką. Reakcja Sakkari mówi sama za siebie.
W jeszcze mocniejszych słowach wypowiedziała się zwyciężczyni Wimbledonu - Marketa Vondrousova. Czeszka przegrała swój pierwszy mecz grupowy z Igą Świątek. Po meczu rywalka Polki nie przebierała w słowach.
"To naprawdę przykre" - napisała Czeszka, udostępniając filmik ze wspomnianej wcześniej sytuacji z Marią Sakkari.
Vondrousova skrytykowała też organizatorów turnieju.
"Mój pierwszy występ w turnieju WTA Finals nie wygląda tak, jak sobie go wymarzyłam. Pracujemy ciężko przez cały rok, aby zagrać w finałach, a na końcu jest tylko rozczarowanie. Stadion nie jest przygotowany do rozgrywania meczów. Moim zdaniem to wygląda tak, jakby władze WTA nie były zainteresowane tym, jak się tu czujemy, a przecież my tu gramy mecze. Nie czujemy, by ktoś nas słuchał i był zainteresowany naszym zdaniem. To bardzo przykre" - podsumowała Czeszka.
Władze WTA milczą, co nikogo specjalnie nie dziwi. Od kilku lat można zaobserwować brak działania ze strony władz kobiecego tenisa w tego typu przypadkach. Zawodniczki nie zamierzają jednak ustępować. Jak donosi "The Athletic", 21 tenisistek wystosowało specjalny list do władz związku, w którym sprzeciwiły się działaniom federacji.
Jak donoszą media, w poniedziałek pismo do władz wystosowała również Iga Świątek.
Przejdź na Polsatsport.pl