To dało zwycięstwo Idze Świątek. Polka uchyliła rąbka tajemnicy
Iga Świątek po zwycięstwie nad Czeszką Marketą Vondrousovą 7:6 (7-3), 6:0 w swoim pierwszym meczu turnieju WTA Finals w Cancun przyznała, że na początku miała sporo problemów. - Byłam w dużych tarapatach - powiedziała polska tenisistka.
Świątek bardzo nerwowo rozpoczęła ten mecz. W pierwszym secie przygrywała 2:5. W drugim kontrolowała wydarzenia na korcie i wygrała 12 z 14 piłek przy serwisie rywalki.
ZOBACZ TAKŻE: Zabawna wpadka Igi Świątek po meczu w WTA Finals. "Boże, zapomniałam..." (WIDEO)
- W pierwszej kolejności musiałam poprawić pewne elementy przy stanie 2:5. W drugim secie kontynuowałam tę grę. Wiedziałam, że przy takiej intensywności rywalka w końcu zacznie popełniać więcej błędów. Jednak tak naprawdę nigdy nie wiadomo, co się zdarzy po drugiej stronie siatki. Gra przeciwko leworęcznym zawodniczkom zawsze jest trudna i na początku spotkania zawsze jest wrażenie, że piłka inaczej się odbija. To samo przydarzyło mi się w naszym poprzednim spotkaniu w Cinncinati. W drugim secie łatwiej się dostosować - przyznała Świątek.
Na trybunach w meksykańskim kurorcie wypoczynkowym zasiadło wielu polskich kibiców.
- Na pewno obecność polskich kibiców pozytywnie mnie zaskoczyła, choć przyznam, że w większości miejsc, w których gram, pojawia się wielu rodaków. Jest to dla mnie ogromne wsparcie. Poza tym nic szczególnie mnie nie zaskoczyło, choć ciężko było mi grać na początku pierwszego seta. Było bardzo wilgotno i kibice mogli zobaczyć, jak bardzo byłam mokra po 10 minutach meczu. Później udało mi się trochę bardziej rozluźnić i warunki były bardziej sprzyjające. Poczułam, że lepiej mi się gra. Po prostu czasami w pierwszym meczu turnieju trzeba poczuć kort i cieszę się, że go mi się to udało, pomimo że byłam w dużych tarapatach w pierwszym secie - zdradziła raszynianka.
W poniedziałek rano w Cancun były silne opady deszczu. Tuż po zakończeniu spotkania ponownie zaczęło padać. Drugi mecz w tej grupie Cori Gauff z Ons Jabeuer był przerywany z powodu deszczu.
- Miałam ogromne szczęście, że udało mi się zakończyć to spotkanie przed opadami. Czasami, kiedy gra się w ciągu dnia, to widzi się nadchodzącą burzę i chce się jak najszybciej zakończyć rywalizację. Jednak zazwyczaj wówczas ten mecz się wydłuża. Teraz było ciemno i nie byłam w stanie przewidzieć nadchodzącego deszczu. Dzięki tej niewiedzy mogłam pozostać skoncentrowana i dokończyć to spotkanie w normalnym rytmie - przyznała.
W drugim meczu Świątek zmierzy się z Gauff. Amerykanka przystępuje do rywalizacji z Polką jako triumfatorka tegorocznego US Open. Przed rokiem w nowojorskim turnieju najlepsza była Świątek.
- Każdy inaczej reaguje na wygranie swojego pierwszego wielkoszlemowego turnieju. US Open było we wrześniu i od tego czasu sporo się wydarzyło. Coco jest na tyle rozważną i solidną zawodniczką, że będzie kontynuowała swoją drogę. Takie zwycięstwo na pewno potrafi uskrzydlić i dodać wiary, że można wygrywać największe turnieje. Z drugiej strony teraz patrzy na nią wiele osób i zawodniczki, które wygrywają swój pierwszy wielkoszlemowy turniej, muszą się z tym zmierzyć - zakończyła Świątek.
Przejdź na Polsatsport.pl