Iwanow: W tygodniu grali, ale co w weekend? Niełatwa układanka Probierza
Środek piłkarskiego tygodnia to czas krajowych pucharów, także w Polsce. Za granicą spora grupa naszych rodaków znajdujących się w kręgu zainteresowań selekcjonera pojawiała się w podstawowych składach swoich zespołów. I z jednej strony powinno to cieszyć Michała Probierza. Ale jest też druga strona medalu. Skoro zagrali między wtorkiem a czwartkiem to wcale nie oznacza, że zobaczymy ich w ten weekend w ligowych potyczkach.
Większość trenerów umieszczała ich bowiem w wyjściowej jedenastce głównie dlatego, że to w sobotę i niedzielę rozegrane zostaną bardziej istotne mecze. I wówczas niestety wielu naszym znów przypisana jest ławka.
ZOBACZ TAKŻE: Kolejny koncert Jagiellonii! Pogromca Legii Warszawa rozbity
We wczesnych fazach pucharów Włoch, Anglii czy Niemiec szkoleniowcy niby sprawdzają tych, którzy grają rzadziej, jednak bardziej chodzi o to, że dać odpocząć tym, którzy potrzebni będą w trudniejszych spotkaniach. Jakub Kamiński w Bundeslidze nie dostał jeszcze w tym sezonie od trenera Wolfsburga ani jednej szansy na grę od pierwszej minuty. Nico Kovac wystawił go jednak na pucharową potyczkę z RB Lipsk, z obrońcą trofeum, więc była to świetna okazja, by Polak mógł coś udowodnić i pokazać szkoleniowcowi, że powinien częściej po niego sięgać. „Wilki” wygrały 1-0. Ale niestety to nie zasługa „Kamyka”.
Sześćdziesięciopięcioprocentowa celność podań, dwa niecelne uderzenia plus osiem strat to nie są statystki, którymi można się chwalić. Trzecia najniższa nota w zespole to również nie powód do dumy. Grający po przeciwległej flance Czech Vaclav Cerny, też walczący o pierwszy skład, być może właśnie go wygrał, bo swą szansę wykorzystał. 17 listopada na PGE Narodowym panowie mogą się spotkać ale raczej nie wysłuchają razem hymnu na środku boiska. Wiadomo, co to oznacza. Probierz, nawet jeśli by chciał, raczej znów nie będzie w stanie zagrać z typowymi skrzydłowymi. Na wahadło na tak trudny mecz wystawiać Kamińskiego to też dość ryzykowna sprawa.
Jego były klubowy kolega z Lecha Poznań Michał Skóraś w Brugii pojawił się na boisku pierwszy raz od prawie miesiąca. Zagrał drugie 45 minut z drugoligowym Beershot, wchodząc na plac gry, gdy jego drużyna prowadziła już 5-0. Miał idealną celność podań, wygrał dwa pojedynki na trzy, oddał jeden niecelny strzał. Też bez rewelacji. Dwójka piłkarzy, która mogła nadawać ton bokom reprezentacji przez lata, przeżywa trudne chwile. Niestety nie wszystko, co opuszcza fabrykę Lecha w ostatnich latach, śmiga płynnie bo zachodnich piłkarskich autostradach. Trudno oczekiwać, by ta połówka w Pucharze zmieniła klubową sytuację Skórasia.
Mateusz Wieteska po dwóch meczach na ławce w barwach Cagliari zagrał 120 minut w Udine i dostał drugą najwyższą notę w zespole. Determinacja, odwaga w wyprowadzeniu, aktywna obecność w polu karnym przeciwnika przy stałych fragmentach, akurat on otrzymany czas sumiennie wykorzystał. I co ważne, jego zespół awansował, czego nie można powiedzieć o Arsenalu Jakuba Kiwiora. Wiemy, jaka jest jego sytuacja w kontekście gry w podstawowym składzie, więc odpadnięcie z Pucharu Ligi z West Hamem zabiera mu rozgrywki, w których mógłby regularnie występować. Selekcjoner będzie musiał znów podejmować następujące decyzje: czy mają grać ci, którzy regularniej występują w słabszych klubach, czy zmiennicy w mocniejszych drużynach? I tak źle, i tak niedobrze. Ułożenie tego w logiczną, dobrze funkcjonującą całość, to wcale nie będzie taka prosta sprawa.