"Papierowa liderka". O problemach Aryny Sabalenki słów kilka
Po przegranej z Igą Świątek w półfinale turnieju finałowego w Cancun, Aryna Sabalenka może stracić fotel liderki rankingu WTA. Wydaje się jednak, że nie jest to największy problem Białorusinki.
11 września 2023 roku Aryna Sabalenka po raz pierwszy w karierze została liderką rankingu WTA. Białorusinka "strąciła z tronu" panującą przez 75 tygodni Igę Świątek. Pytanie, na jak długo?
ZOBACZ TAKŻE: Tego domaga się Aryna Sabalenka! Tenisistka powiedziała wprost
Sabalenka mimo słabszej dyspozycji w Meksyku awansowała do półfinału turnieju. W nim złudzeń pozbawiła ją Iga Świątek. Polka zagrała mecz bliski perfekcji, momentami doprowadzając Białorusinkę do frustracji. Wygrała pewnie w dwóch setach i zrewanżowała się liderce rankingu za zeszłoroczną, półfinałową porażkę w WTA Finals w Forth Worth.
Sabalenka straciła więc szanse na tytuł w Cancun i stracić może również pozycję liderki światowego rankingu. Jeżeli Polka pokona w meksykańskim finale Jessicę Pegulę, Białorusinka po zaledwie dwóch miesiącach panowania "spadnie" na drugie miejsce. Przypomnijmy, że najkrócej "numerem 1" była Tracy Austin. Australijka w kwietniu 1980 roku po dwóch tygodniach straciła pozycję liderki WTA. Marne to jednak pocieszenie dla Sabalenki, której apetyt na kolejne tytuły wciąż nie został zaspokojony.
Kiedy w styczniu bieżącego roku, Aryna Sabalenka w znakomitym stylu wygrała Australian Open, eksperci byli zgodni, że sezon może należeć do Białorusinki. Pierwszy wielkoszlemowy tytuł urodzonej w Mińsku poprzedzony został zwycięstwem w Adelajdzie. Pierwszy miesiąc nowego roku Sabalenka zakończyła więc z dwoma "skalpami" i w wywiadach jasno komunikowała, że jej celem jest pozycja liderki rankingu WTA.
Jej pogoń za Igą Świątek trwała przez kilka miesięcy. Polka grała słabiej niż w ubiegłym sezonie, ale zwycięstwo w finale Rolanda Garrosa sprawiło, że Sabalenka musiała ponownie uzbroić się w cierpliwość. Przełom miał nastąpić w trakcie Wimbledonu. Polka odpadła z turnieju na etapie ćwierćfinału a Białorusinka awansowała do najlepszej czwórki turnieju. Fotel liderki był na wyciągnięcie ręki, ale Sabalence ta "ręka zadrżała". W półfinale w Londynie przez większość meczu prowadziła z bezradną Ons Jabeur. Jednak im bliżej było końca spotkania, tym Tunezyjka grała coraz lepiej. Po niezwykle zaciętym starciu Jabeur pokonała Sabalenkę, która po raz kolejny musiała obejść się smakiem.
Szczęście uśmiechnęło się do Sabalenki w trakcie US Open. Po porażce Igi Świątek z Jeleną Ostepenko w 1/8 finału, tenisistka urodzona w Mińsku została nową liderką rankingu.
Białorusinka w Nowym Jorku dotarła aż do finału. Po zwycięstwie w pierwszym secie nad Coco Gauff wydawało się, że Sabalenka za moment sięgnie po drugi tytuł wielkoszlemowy w sezonie. Tak się jednak nie stało. Amerykanka odwróciła losy meczu i wyszarpała puchar US Open. Nowa liderka rankingu wpadła w szał. Obrazkiem turnieju stało się nagranie z szatni, w którym 25-latka połamała rakietę.
Po nowojorskim finale było już tylko gorzej. Białorusinka postanowiła zrobić sobie chwilę przerwy od startów i na korty wróciła podczas turnieju w Pekinie. Porażka z Jeleną Rybakiną w ćwierćfinale była potwierdzeniem, że przegrany tytuł US Open odbił się na psychice zawodniczki.
Na turniej finałowy w Cancun Sabalenka przyleciała w roli faworytki. Białorusinka wytrzymała presję i już w pierwszym meczu grupowym "zmiotła z kortu" bezradną Marię Sakkari. Awans do półfinału liderka rankingu wywalczyła po zaciętym meczu z Jeleną Rybakiną. Na więcej Białorusince nie pozwoliła Iga Świątek. Polka wykorzystała wszystkie słabe strony Sabalenki i nie dała jej szansy choćby na ugranie jednego seta.
W ten sposób Sabalenka zakończyła zmagania w sezonie. Sezonie, który był dla Białorusinki słodko-gorzki i w którym po raz kolejny musiała walczyć nie tylko z rywalkami. Przez cały rok niczym bumerang wracały do niej "stare demony". Zwłaszcza kiedy Białorusinka przegrywała swoje mecze.
Największym problemem 25-latki wydaje się być sfera mentalna. O ile tenisowo Białorusinka znajduje się na najwyższym poziomie o tyle, zagadką pozostaje psychika liderki rankingu. W trudnych momentach Sabalence bardzo często zdarza się nie wytrzymywać ciśnienia. Dowodem na są przegrane półfinały Rolanda Garrosa z Karoliną Muchova, Wimbledonu z Ons Jabeur czy porażka w finale US Open przeciwko Coco Gauff.
Wszystkie te mecze były kluczowe dla losów sezonu. Gdyby Sabalenka zachowała "zimną krew" kończyłaby zmagania z trzema a być może nawet czterema tytułami wielkoszlemowymi. Jedni powiedzą, że to tylko "gdybologia", ale tenisowi eksperci zachodzą w głowę, jakim cudem Białorusinka dała sobie wyrwać praktycznie wygrane pojedynki.
W starciu z Muchovą, którego stawką był finał French Open, Sabalenka prowadziła w decydującym secie 5:2 i przy stanie 40:30 miała piłkę meczową. Ostatecznie Czeszka wygrała pięć gemów z rzędu i wygrała z Białorusinką. Taka porażka zdarza się czasem nawet na najwyższym poziomie. Gorzej, jeśli staje się to standardem.
Podobny przebieg miał półfinał Wimbledonu, w którym Sabalenka rywalizowała z Ons Jabeur. Białorusinka wygrała pierwszego seta, a w drugim prowadziła już 4:2. Ostatecznie przegrała pojedynek w trzech setach. W finale US Open 25-latka w pierwszej odsłonie zdominowała Gauff. W 40 minut wygrała partię 6:2 i wszystko wskazywało na to, że sięgnie po tytuł, jednak i tym razem dała sobie wyrwać zwycięstwo.
Problem wyraźnie tkwi w sferze mentalnej Białorusinki, która wydaje się nie wytrzymywać presji w kluczowych momentach. Biorąc pod uwagę to, że Sabalenka swój tenis opiera głównie na sile fizycznej, która przekłada się na mocny serwis i generowanie dużej liczby winnerów, wystarczy moment nieuwagi, a piłki zaczynają lądować poza kortem. Dodatkowo czołowe rywalki nauczyły się czerpać korzyści z siłowego stylu gry liderki rankingu. Znakomicie broniąca się Iga Świątek w półfinale w Cancun, z defensywny uczyniła najgroźniejszą broń w starciu z Sabalenką.
Jeśli Białorusinka straci fotel liderki być może "spadnie" z niej presja związana z byciem "numerem jeden". Wiele na ten temat w trakcie sezonu mówiła Iga Świątek. Jednak z drugiej strony już w styczniu urodzona w Mińsku zawodniczka po raz pierwszy w karierze będzie bronić wielkoszlemowego tytułu.
Przejdź na Polsatsport.pl