Przemysław Iwańczyk: Mocni na Europę, za słabi na świat
Reprezentacji Polski do lat 17 ten mundial po prostu nie wyszedł. Ale to jeszcze nie powód, by równać wszystko do spodu i domagać się rewolucji. Z doświadczeń rocznika 2006, także tych przykrych, powinni skorzystać wszyscy – federacja, departament szkolenia, kolejni selekcjonerzy i piłkarze, którzy staną niebawem przed szansą reprezentowania Polski na wielkich imprezach.
Wprawdzie Biało-Czerwoni nie wyszli z grupy, przegrali wszystkie trzy mecze z Japonią, Senegalem i Argentyną z bagażem goli 1-9, ale w innej konkurencji jesteśmy mistrzami świata. Chodzi o poruszanie się w opiniach i emocjach od bandy do bandy. Jeszcze kilkanaście dni temu zespół Marcina Włodarskiego był chlubą polskiej piłki, powiewem bardzo dobrej zmiany, a po nieudanym turnieju wrzucany jest do jednego worka z innymi zespołami, którym na arenie międzynarodowej totalnie nie wyszło. „Miazga”, „nokaut”, a nawet „kompromitacja” – tymi określeniami w tytułach epatują aktualnie polskie media, jakby totalnie nie bacząc, że mundial w tej kategorii wiekowej przytrafia nam się po blisko ćwierćwieczu wyczekiwania. I że nie mamy do czynienia z dorosłymi, ukształtowanymi już piłkarzami, a młodzieżą, która potrafi grać i genialnie, i fatalnie. Która potrafi być i dorosła, jeśli chodzi o cały futbolowy anturaż, i totalnie niedojrzała, o czym świadczy przedmundialowy wybryk alkoholowy czterech zawodników ostatecznie wyrzuconych z reprezentacji.
Wszystkie te doświadczenia nie powinny być jednak zaczynem do rewolucji. Z doświadczeń rocznika 2006, także tych przykrych, powinni skorzystać wszyscy – federacja, departament szkolenia, kolejni selekcjonerzy i piłkarze, którzy staną niebawem przed szansą reprezentowania Polski na wielkich imprezach. Choćby kolejny rocznik - 2007 - pod dowództwem trenera Rafała Lasockiego, który to zespół ma w sobie potencjał niemniejszy od starszych kolegów, już przeszedł pierwszy etap kwalifikacji Euro, a w drugiej rundzie będzie losowany z pierwszego koszyka, unikając takich rywali jak Holandia, Anglia, Hiszpania, Serbia czy Niemcy. Drużyna ta może walczyć o medale w Europie, ze względu na dwuletni tryb mistrzostw świata szansę awansu na mundial dostanie dopiero drużyna trenera Dariusza Gęsiora (rocznik 2008).
Wracając do mundialu w Indonezji – za swoją filozofię budowy zespołu na graczach kreatywnych bez względu na warunki fizyczne trener Włodarski najpierw zbierał owoce, a teraz zbiera cięgi. Oby przykre doświadczenia mistrzostw świata nie były teraz powodem do tego, by wajcha poszła w drugą stronę, czyli selekcjonerzy zaczną wybierać tylko wysokich i silnych. Powinno stać się regułą, że mamy jako piłkarska nacja swoją filozofię i niezależnie od czyhających zagrożeń konsekwentnie się jej trzymamy, by poznać efekty za jakiś czas, bo w futbolu nic nie dzieje się z dnia na dzień.
Mistrzostwami w Indonezji reprezentacja rocznika 2006 na dobre wychodzi z kategorii U17, rozpoczyna nowy etap. Przynajmniej w teorii na finiszu jest też przygoda z tą drużyną trenera Włodarskiego. Kończy się przykrym występem w mundialu, ale w żaden sposób nie może on przyćmić dokonań tego zespołu w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach. Piłka młodzieżowa to wyciąganie wniosków nie tylko z 22 zwycięstw, jakie Polacy odnieśli pod wodzą Włodarskiego, to także osiem przegranych, z których płynie jeszcze wartościowsza nauka. Nie da się zgnieść w kulkę i wyrzucić do kosza całej pracy, jaką włożył trener Włodarski i jego sztab w jej budowę, filozofię, piłkarską kulturę, która okazała się wystarczająca na Europę i niewystarczająca na globalną imprezę. Jeśli teraz mamy w sobie wielkie rozczarowanie i odezwie się w nas potrzeba fundamentalnych zmian, spójrzmy w historię – to był dopiero trzeci mundial biało-czerwonych w tej kategorii wiekowej na 19 rozegranych edycji. Za sprawą Włodarskiego i jego drużyny kibiców reprezentacji Polski dotknął wielki przywilej, a nie dopust dający powody do poczucia ogromnego zawodu.