Grzegorz Lato ma dobrą radę dla Roberta Lewandowskiego. "To powinien sobie zobaczyć"
Bezpośredni awans na Euro uciekł nam po remisie z Czechami. Teraz żyjemy już tylko nadzieją na baraż. To kompletna katastrofa, bo przecież z tej grupy mieliśmy wyjść na luzie. – Mamy zawodników, ale nie ma drużyny. Panu Lewandowskiemu proponuję, żeby obejrzał sobie mecze z mundialu w 1974 roku, jak wtedy biegaliśmy – mówi nam Grzegorz Lato, wybitny reprezentant Polski, król strzelców mundialu 1974.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Remisujemy z Czechami, definitywnie tracimy szanse na bezpośredni awans na Euro, a kibice narzekają na polskich piłkarzy i nazywają ich dziadami.
Grzegorz Lato, król strzelców mundialu 1974: Czy jesteśmy dziadami? Na pewno nasi zagrali z zębem, było widać, że chcieli. Jednak Czesi nie dali się zaskoczyć, to było wyrównane spotkanie. Z lekkim wskazaniem na Czechów, bo oni grali bardziej dojrzałą piłkę. Tam było widać spokój, a my się szarpaliśmy.
Do przerwy jednak prowadziliśmy.
Przypadkowo, ale wszystko się zgadza. Piłka odbita, Piotrowski dobrze się zachował, bo stał tam, gdzie trzeba. Nie może być jednak tak, że bez głowy zaczynamy drugą połowę. Przypomniała mi się Mołdawia, gdzie do przerwy jest 2:0 dla nas, a potem oni strzelają jedną, drugą i trzecią bramkę. Czesi błyskawicznie wyrównali i my już nic nie potrafiliśmy zrobić. Były jakieś wrzutki, zagrania do Lewandowskiego, ale do niego zaraz dwóch doskakiwało i to był koniec. Czesi grali twardo, stosowali krótkie krycie i to im na nas wystarczyło.
Wyjątkowo głupio straciliśmy bramkę.
To był błąd, jak w trampkarzach czy juniorach młodszych. Centra na krótki słupek, przebicie piłki głową i z tyłu dwóch Czechów zostawionych bez krycia. Potem jeszcze jedna taka sytuacja była. Dobrze, że nas nie trafili, bo już na nic nie mielibyśmy szans, a tak to możemy jeszcze żyć złudzeniami, że może będzie baraż.
Dlaczego to wszystko tak źle wyglądało?
Nie mamy wykonawców. Zabrakło Zielińskiego w środku pola. Nie było nikogo, kto by piłkę dograł. Nie płaczmy jednak nad remisem z Czechami, bo nie ten mecz nas załatwił. My swoje szanse straciliśmy w dwumeczu z Mołdawią. To były te kluczowe mecz. Tam 2:0 i zamiast dobić frajerów, to myślimy o wakacjach i sto pięćdziesiąta któraś reprezentacja nas leje. U siebie też nie dajemy im rady. W sumie 5 punktów nam uciekło. Jakbyśmy je mieli, to jedziemy na Euro.
A teraz, jak Mołdawia zremisuje z Czechami, to nawet baraż nam ucieka.
My się cieszmy, że Mołdawia z Albanią nie wygrała, bo już byśmy byli pozamiatani.
W sumie to szok, że my w takiej grupie musimy się bać o to, co z nami będzie.
Jak wylosowaliśmy grupę, to wszyscy mówili, że tej grupy nie da się nie wyjść. A już pierwszy mecz nam pokazał, że łatwo nie będzie. Czesi w dwie minuty i 50 sekund rzucili nas na kolana. To był sygnał ostrzegawczy.
Nie mamy zawodników?
Mamy, ale nie ma zespołu. Za moich czasów reprezentacja to była jedność. Grałeś, biegałeś, walczyłeś. Jak nie, to zaraz kapitan w kilku ostrych słowach przywoływał cię do porządku. A tu syte owce, panowie Bednarkowie i inni. Zapomnieli, że ten orzełek na piersi do czegoś zobowiązuje. W tym meczu z Czechami było tak, że doklepaliśmy do 30 metra, a potem nagle graliśmy do tyłu, bo Czesi stosowali pressing. No więc my wycofanie do Szczęsnego, laga i strata. No niestety, ale przy pressingu trzeba pobiegać, nie da się inaczej. Jak się do tego 30 metra doszło, to trzeba było zagrać szybciej.
Jak ocenia pan Lewandowskiego? Za bardzo nie pomógł.
Z przykrością stwierdzam, że pan Lewandowski, choć on pewnie zaraz powie, że to inna epoka, powinien sobie puścić mecze z mundialu 1974 w Niemczech. Tam była gonitwa. W eliminacjach do tego mundialu też. Na Wembley goniłem jak pies. Jeszcze mogłem Anglików dobić, ale rywal za szyję mnie złapał. A teraz fajerwerków nie było, a Lewandowski był przeciętnym zawodnikiem w tym zespole. Przeszkadzali mu, blokowali go, ale i on za wiele od siebie nie dał.
A trener Michał Probierz mógł zrobić więcej.
Nie wydaje mi się. Za krótko miał ten zespół, żeby wykrzesać więcej. Ja mówiłem prezesowi Kuleszy, żeby nie brał zagranicznego trenera. To był błąd, wiele przez to straciliśmy. Zanim odszedł Santos, kilka ważnych meczów przegraliśmy.
Piłkarze jeszcze kilka tygodni temu żyli obiecaną premią od premiera Morawieckiego, który taki pomysł rzucił przez wyjazdem na mundial w Katarze.
To faktycznie była fatalna sytuacja. Winą prezesa jest, że nie ma jasnego regulaminu i zapisu, co dzieje się w przypadku takich ekstra pieniędzy. A trener Michniewicz to wtedy powinien zostać wyrzucony za to, że nie poinformował prezesa Kuleszy o wizycie premiera. Prezes powinien tam być. W ogóle to powinni zapytać premiera, co zamierza powiedzieć, żeby się przygotować. Naprawdę szkoda słów.