Białoński: Nieuczesane myśli Probierza i cała prawda o Lewandowskim

Białoński: Nieuczesane myśli Probierza i cała prawda o Lewandowskim
fot. Cyfrasport
Robert Lewandowski ucieka Czechowi Tomasowi Holesowi. Michał Probierz (z prawej) nie był zadowolony z remisu

Selekcjoner Michał Probierz zwykł akcentować, że kłopoty kadry zaczęły się już dawno, w domyśle, za kadencji Fernando Santosa i sporo w tym prawy. Podobnie jak w fakcie, że gdybyśmy za Probierza wygrali choćby po 1:0 dwa mecze u siebie, z przeciętnymi Mołdawią i Czechami, to już bylibyśmy na Euro 2024. Dlatego nie ma co się oglądać za siebie, trzeba się skoncentrować na "tu i teraz" i po listopadowej kampanii wynieść coś cennego. Przede wszystkim jasną hierarchię w kadrze, zwłaszcza w obronie.

Wtorkowym meczem towarzyskim z Łotwą reprezentacja Polski zakończy listopadowe zgrupowanie. Po raz kolejny Michał Probierz spotka się z piłkarzami dopiero 18 marca 2024 r., na trzy dni przed półfinałowym barażem. Wówczas nie będzie kiedy popracować nad taktyką czy stałymi fragmentami gry, które są dzisiaj wielką bolączką Biało-Czerwonych i tracą po nich sporo bramek. Tymczasem po trzech meczach kadencji selekcjonera Probierza nie ma czytelnej hierarchii w obronie, gdzie konieczne są przecież nie tylko zrozumienie, ale i automatyzmy w działaniu. Rzeczy, bez których jesteśmy świadkami takich parodii, jak zderzenie i upadek trójki naszych defensorów, do jakiego doszło po dośrodkowaniu Czechów.

 

ZOBACZ TAKŻE: Historia zatoczy koło? Oto możliwi rywale Polski w barażach (SCENARIUSZE)

 

W październikowych spotkaniach z Wyspami Owczymi i Mołdawią trener postawił na trio: Tomasz Kędziora – Patryk Peda – Jakub Kwior, by w meczu z Czechami wywrócić wszystko do góry nogami i szefem obrony zrobić niepowołanego wcześniej Pawła Bochniewicza, po którego prawej stronie operował inny niepowołany na październik Jan Bednarek, a po lewej – Kiwior.  W drugiej połowie spotkania z Czechami, w szale twórczym Probierza, pojawił się na boisku również Peda, ale tylko na 28 minut, bo musieliśmy zaatakować i trzeba było zrobić miejsce Sebastianowi Szymańskiemu. Istny poligon doświadczalny, a nie budowanie domu "reprezentacja Polski" od fundamentów.

Za mało minut dla Sebastiana Szymańskiego i Kamila Grosickiego

Oczywiście, cisną się na usta pytania. Czy zamiast Pedy, na boisko nie mógł wejść S. Szymański od razu, w 56. min, gdy od ośmiu minut widniał już niesatysfakcjonujący nas wynik 1:1? Czy Nicola Zalewski, który był najlepszym piłkarzem na murawie, nie mógł dostać powołania również w październiku, a być może wówczas poradzilibyśmy sobie z Mołdawią? Czy Kamil Grosicki, który w końcówce spotkania z Czechami ożywił naszą ofensywę, nie mógł zagrać więcej niż 16 minut plus sześć doliczonych? Przecież "Grosik" nie ma problemów z wytrzymaniem 90 minut w Pogoni jak choćby ostatnio w meczu z Rakowem.

Brak powołania Milika odbił się czkawką. Zostaliśmy bez napastnika na ławce

Czy w listopadowym rozdaniu pominięcie Arkadiusza Milika, Jakuba Kamińskiego i Bartosza Bereszyńskiego było faktycznie konieczne? W końcówce starcia z Czechami potrzebowaliśmy zwiększyć siłę ognia. Po wprowadzeniu Adama Buksy nie mieliśmy na ławce ani jednego napastnika, a Arkadiusz Milik siedział w domu. Wobec braku powołania mógł obejrzeć na żywo mecz Huberta Hurkacza podczas ATP Finals w Turynie, ale reprezentacji Polski nie pomógł.

 

- W końcówce mieliśmy czterech napastników – tłumaczył się po remisie z Czechami selekcjoner, bo do duetu Robert Lewandowski – Adam Buksa zaliczał Grosickiego i Sebastiana Szymańskiego.

 

Nie, panie trenerze, czterech napastników nie mogliśmy mieć, bo powołał ich pan tylko trzech – Lewandowskiego, Świderskiego i Buksę.

Środek pomocy bez rozgrywającego

Czy konstrukcja środka drugiej linii: Bartosz Slisz, Damian Szymański, Jakub Piotrowski mogła zakończyć się sukcesem? Rozumiem zamysł selekcjonera – chciał zwiększyć w tym rejonie boiska pierwiastek waleczności i wybiegania. Problem w tym, że brakowało innego, a jakże ważnego czynnika – rozegrania, które nie jest domeną wymienionej trójki. Oczywiście, Piotrowski broni się strzeloną bramką, znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie, ale obsługiwanie kolegów dobrymi podaniami nie wychodziło mu. Podobnie zresztą jak Kiwiorowi, który treningami nie jest w stanie nadrobić braku minut gry w Arsenalu.

Dlatego zawiódł Jan Bednarek

Przy całej sympatii dla tego zawodnika, nie obroniło się powołanie Jana Bednarka. Przeanalizowałem dokładnie sytuację, w której straciliśmy bramkę. Nieszczęście wzięło się, gdy po zgraniu piłki głową, w kierunku linii bocznej, Bednarek nie podążył za nią, choć miał znacznie bliżej niż rywal Tomasz Cvancara. Gdy w końcu Janek wystartował, był już za plecami stojącego tyłem do naszej bramki Cvancary, postanowił skrobnąć go podeszwą buta po ścięgnie Achillesa, w zupełnie niegroźnej sytuacji, gdy Czech oddał już piłkę, wycofując ją w kierunku środka pola. Z tak lekkomyślnie powstałego rzutu wolnego straciliśmy bramkę na 1:1, ale to nie był koniec przewinień Bednarka.

 

Do dośrodkowania w pole karne wyskoczył za wcześnie, przez co nie sięgnął piłki, ta odbiła się od Pawła Bochniewicza i trafiła pod nogi Tomasa Soucka, który z bliska kopnął do siatki. Hitem w internecie jest fragment meczu z Czechami, w którym Jan Bednarek stoi kilka metrów przed bramkarzem Jindrichem Stankiem i celowo utrudnia mu widoczność podczas ustawiania muru. Czy tak ma wyglądać fair play naszej reprezentacji i droga do sukcesów?

 

Postawienie na Bochniewicza broni się wobec faktu, że Probierz chciał podwyższyć defensywę. Szkoda tylko, że Pawła nie wezwał także w październiku, by dać mu czas na wkomponowanie się w zespół. Taktycznie i w ujęciu dobrze funkcjonującej grupy.

Przeciwko Łotwie Jakub Kamiński mógł zyskać 90 minut gry

Nasza reprezentacja jest na takim etapie, w którym nie ma dla niej łatwych przeciwników. Nie zmienia to faktu, że we wtorek na Narodowym Łotwa nie zawiesi przed naszymi piłkarzami na tyle wysoko poprzeczki, jak przeciwnicy z barażów. Tym większa szkoda, że tak potrzebnych minut na boisku nie dostaną: Jakub Kamiński, Arkadiusz Milik i Bartosz Bereszyński.

 

Gdyby "Kamyk" błysnął w meczu międzypaństwowym, być może awansowałby w hierarchii klubowego trenera Niko Kovaca.

 

Bereszyński był naszym najlepszym piłkarzem z pola na mundialu w Katarze, a teraz wylatuje poza szeroką kadrę, choć w ostatnim meczu Serie A jego drużyna pokonała na wyjeździe Napoli. Czy prawy obrońca Empoli nie przydałby się Biało-Czerwonym, zwłaszcza w momencie, w którym kontuzjowany jest Matty Cash?

 

Czy wiedząc o tym, że Karol Świderski ma trzytygodniowy rozbrat z rozgrywaniem meczów, a Robert Lewandowski dopiero odzyskuję formę fizyczną po urazie, nie warto było sięgnąć po Milika? Bez względu na to, czy pogłoski o tym, jakoby w październiku odmówił założenia kamizelki GPS do pomiaru prędkości i dystansu biegu, gdyż była na niego za ciasna, są prawdziwe. Nawet jeżeli takie zdarzenie miało miejsce, to można było zareagować inaczej, a nie zerojedynkowo.

Cała prawda o występie Lewandowskiego

Na głowę Lewandowskiego wylewa się sporo krytyki po meczu z Czechami, nasz ekspert Tomasz Hajto postulował nawet posadzenie na ławce kapitana już po pierwszej połowie. Warto zwrócić uwagę na fakt, że rajd Nicoli Zalewskiego, zakończony bramką Jakuba Piotrowskiego, zaczął się od tego, że "Lewy" utrzymał się przy piłce na środku boiska, choć otoczyło go trzech Czechów i przy pomocy szczęścia (piłka odbiła się od nogi Soucka), podał do skrzydłowego AS Roma.

 

Robert sam wypracował sobie także stuprocentową sytuację, gdy, będąc sam na sam z bramkarzem, kopnął nad poprzeczką. Dlatego warto podchodzić do jego oceny obiektywnie i ze świadomością, że ząb czasu nadgryzł także naszego kapitana. O rozegranie takich meczów, jak ten zakończony hat-trickiem w meczu z Danią, czy spotkania z Hiszpanią i Szwecją podczas Euro 2020, w których niemal w pojedynkę odwracał losy, będzie mu trudno w wieku 35 lat. Ktoś powie, że starszy o dwa i pół roku Cristiano Ronaldo, choć terminuje w Arabii Saudyjskiej, w reprezentacji Portugalii strzela jak na zawołanie, jest liderem. W eliminacjach do ME zdobył 10 bramek i dwie kolejne wypracował. Sęk w tym, że Roberto Martinez odblokował potencjał ofensywny Portugalii i Ronaldo na tym korzysta. W tej drużynie funkcjonuje wszystko, czego się nie da powiedzieć o reprezentacji Polski.

 

Mecz z Łotwą to dla Probierza jedyny poligon doświadczalny. Liczę na to, że po nim będzie miał w głowie jasną hierarchię w kadrze i szkielet wyjściowego składu na baraże, który ulegnie drobnym modyfikacjom tylko w uzależnieniu od formy i zdrowia, jakimi piłkarze będą dysponować w marcu. Na razie najwięcej wiadomo o tejże hierarchii w bramce, gdzie z góry ustalono, że Marcin Bułka, który został wybrany piłkarzem miesiąca w całej Ligue 1, nie może być u nas bramkarską "dwójką", ani "trójką".

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie