Świetna seria Washington Capitals
Hokeiści Washington CapitalsHokeiści Washington Capitals pokonując na własnym lodowisku Buffalo Sabres 4:3 po dogrywce odnieśli piąte z rzędu zwycięstwo w NHL. To najdłuższa obecnie taka seria w lidze.
Mecz długo nie układał się po myśli gospodarzy. W 17. minucie przegrywali już 0:2, ale 57 sekund później rosyjski obrońca Aleksander Aleksiejew uzyskał kontaktowego gola. W 28. minucie T.J. Oshie wyrównał, ale na przerwie po drugiej tercji drużyny schodziły przy wyniku 2:3, bo Dylan Cozens wykorzystał okres gry w przewadze "Szabel".
ZOBACZ TAKŻE: Estończycy śmieją się z Polaków. Media piszą o aferze w kadrze
Dopiero 75 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, gdy na lodzie było sześciu hokeistów Capitals, Tom Wilson pokonał bramkarza gości i doprowadził do remisu, a w konsekwencji do dogrywki.
Osiem sekund przed końcem pierwszego pięciominutowego dodatkowego czasu gry Dylan Strome przeprowadził krążek przez pół lodowiska i zaskakującym uderzeniem nie dał szans Devonowi Leviemu w bramce Sabres.
- Złapaliśmy właściwy rytm i nabraliśmy przekonania, że jesteśmy mocni. Czujemy, że prędzej czy później zdobędziemy gole, które przechylą szalę na naszą stronę - skomentował strzelec zwycięskiej bramki.
Stołeczna ekipa z dorobkiem 22 punktów jest druga w Metropolitan Division, za New York Rangers - 27. Sabres z 18 pkt zajmują szóstą pozycję w Atlantic Division. W niej, wschodniej "połówce" rozgrywek i całej lidze dominują Boston Bruins - 31 pkt.
W środę "Niedźwiadki" wygrały na wyjeździe z Florida Panthers 3:1. Decydujące okazały się dwa gole zdobyte przez gości w odstępie trzech minut w drugiej tercji, po których wyszli na 3:1. Dużo pochwał zebrał też szwedzki bramkarz Linus Ullmark, który skapitulował tylko raz na 28 strzałów.
- Cały zespół świetnie pracował w defensywie, zwłaszcza w trzeciej tercji - ocenił trener Bruins Jim Montgomery.
Na Zachodzie najlepsi są z 30 pkt broniący Pucharu Stanleya Vegas Golden Knights, którzy w meczu liderów obu dywizji pokonali na wyjeździe Dallas Stars 2:1 po dogrywce. Pod koniec drugiej minuty dodatkowego czasu, rozgrywanego w formule 3x3, Jack Eichel popisał się indywidualną akcją, wymanewrował rywali, "położył" bramkarza na lodzie i posłał krążek pod poprzeczkę.
- Jak to zrobiłem, nie ma żadnego znaczenia. Ważne, że się udało - podsumował autor decydującego gola.
Przejdź na Polsatsport.pl