Michał Probierz musi skończyć mentalne rozmemłanie kadry
Gdyby w piłce były błędy ortograficzne, ten zeszyt naszej kadry po czterech ostatnich meczach pod wodzą nowego selekcjonera byłby cały podkreślony na czerwono - powiedział jeden z byłych trenerów kadry. I poprosił, aby nie znęcać się nad tą drużyną, bo to nie ma żadnego sensu.
Wydaje się, że to idealne rozwiązanie. Warto podkreślać błędy, bo łatwe wydawało się eliminacje zostały przerżnięte z kretesem. I wcale nie wyłącznie dlatego, że mamy słabych graczy, ale głównie z powodu braku pomysłu na ich ustawienie i poprowadzenie. Zarówno przez wybitnego Fernando Santosa, jak i solidnego Michała Probierza. Z drugiej strony gnojenie tej drużyny, organizowanie zawodów kto mocniej przyłoży w tym momencie już jest nudne. Poznęcaliśmy się trochę po ewidentnym blamażu, co było jak najbardziej uprawnione, a teraz pomyślmy co tu zrobić, aby od tego dnia się odbić. Nie kupuję histerii pod tytułem: Nie damy rady zawsze niebezpiecznej Estonii.
ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek skomentował losowanie barażów. "Ten wariant byłby znacznie lepszy”
Owszem, wywróciliśmy się na nisko notowanej Mołdawii, to było jedno z największych upokorzeń w historii polskiej piłki, ale nie wierzę, że oto od dziś w związku z tym lać będą nas dosłownie wszyscy. To tak nie działa. Odwracając sytuację: przecież nie tak dawno ograliśmy Niemcy i kompletnie nic w związku z pojawieniem się takiego "czarnego łabędzia" w dłuższym dystansie się nie wydarzyło.
W moim odczuciu jesteśmy potencjalnie średnim zespołem europejskim. Nasza pozycja w rankingu FIFA (30) mniej więcej to miejsce odzwierciedla. Aby to udowodnić, należy to jedynie sensownie poskładać, dobrać takich graczy, którzy bez względu na umiejętności, będą chcieli za tę drużynę umierać. Albo przekonać tych, którzy tu byli, aby zyskali takie podejście. Wydaje się, że Probierz dostrzega ten problem tożsamościowy i dlatego tak intensywnie przebiera i zmienia tych graczy. Nie wychodzi mu, bo poszedł zbyt szeroko i zatracił w tych zmianach sens.
Ale generalnie diagnozę postawił słuszną. W tej grupie brakuje charakteru, wspólnoty celu, solidarności. Oni wciąż nie są w stanie pójść w ogień. To nie jest żadna zgrana paczka lubiących się kumpli. Patrzę na mecz mistrzów świata z Brazylią na Maracanie. Widząc, że policja tłucze ich kibiców, nie rozpoczną gry, ale ruszają w tłum, z Messim na czele. Bramkarz Dibu Martinez usiłuje powstrzymać atakujących, wdaje się w walkę. Nie popieram tego i nie pochwalam standardów południowomerykańskich w tej kwestii. To nie jest rola zawodników. Ale jednak jest to jakiś obraz identyfikacji. Wyobrażacie sobie naszych orłów w podobnej sytuacji?
Przecież to też są "spasione koty". Multimilionerzy grający w wielkich klubach, wcale już nienajmłodsi, którzy z kadrą wygrali wszystko. Ale jak przyjeżdżają na reprezentację to się po prostu pali. To skrajny przykład, nie wszyscy wielcy muszą mieć taką wrażliwość, inna strefa, inne przyzwyczajenia i emocje.
Jednak jestem przekonany, że bez tej odrobiny szaleństwa nie da się wygrać czegoś znaczącego. Każda polska ekipa, która była znacząca w naszej historii miała coś takiego. Nawet ta Jerzego Engela, która na mundialu nic nie ugrała, ale awansowała na niego po szesnastu latach. Nie mówiąc o drużynach Kazimierza Górskiego, Jacka Gmocha, Antoniego Piechniczka czy Adama Nawałki.
Tego harpaganowego "drobiazgu" obecnej ekipie brakuje najbardziej, wojowników, a nie tylko solidnych graczy. Patrząc nawet na konferencje prasowe, na które ewidentnie przychodzą z musu, słychać to mentalne rozmemłanie, brak sportowego nerwu (może poza Kamilem Grosickiim). A później widać ten brak ognia w ich oczach także na boisku.
Czy do marca, kiedy odbędą się mecze barażowe, da się go wykrzesać? Parafrazując Zbigniewa Bońka: Panie Michale, dostałeś pan rower, to teraz pedałuj.
Przejdź na Polsatsport.pl