Dziecinne zagrywki Probierza? Legenda zabrała głos! „Nie rzucę kamieniem”
- Nie mogę rzucać kamieniem w Probierza, za to, że wchodzi do „dziadka” z piłkarzami, bo mi również zdarzało się grać z reprezentantami, gdy byłem już w sztabie reprezentacji Polski za kadencji Kazimierza Górskiego. Rywalizowaliśmy na rzuty karne, albo tarzałem się w błocie. To były elementy budowania atmosfery. Widocznie teraz zachowanie Probierza zaakceptowała drużyna, on w ten sposób zżywa się z piłkarzami – powiedział nam legendarny selekcjoner piątej drużyny świata w 1978 r. Jacek Gmoch.
Michał Białoński, Polsat Sport: Utarła się teza, że nie awansowaliśmy na ME, mając najłatwiejszą grupę w historii. Zgadza się pan z tym?
Jacek Gmoch, selekcjoner reprezentacji Polski na MŚ 1978 r.: Wydaje mi się, że oceny siły naszych przeciwników są nie zawsze obiektywne. Bierze się to z zaszłości historycznych. Przez nie niektórzy uważają, że Mołdawia nie umie w ogóle grać w piłkę, a na samo brzmienie kraju Wyspy Owcze wydaje się im, że owce tam grają. Podobnie przez te stereotypy często lekceważymy Albanię, a ja pamiętam, gdy graliśmy z nią w 1971 r., w eliminacjach do ME i ledwie zremisowaliśmy w Tiranie 1-1. To był bardzo ciężki mecz, dominował futbol siłowy.
ZOBACZ TAKŻE: Były selekcjoner oczekuje awansu. "To dało się oglądać"
Czyli znowu po losowaniu grupy zabrakło nam pokory, bo każdy czuł się pewny awansu, nie wiadomo było tylko z którego miejsca?
Podejście do przeciwników trzeba zmienić. Znowu przytoczę moją książkę „Alchemia Futbolu”, w której dowiodłem, że o powodzeniu w piłce decydują: cechy motoryczne, technika, taktyka i psychologia, która wtedy decydowała o połowie sukcesu, a teraz ma jeszcze większe znaczenie. Do tego dzisiejsza technika pozwala na dokładne prześwietlenie każdego piłkarza drużyny przeciwnej, co pomaga w opracowaniu strategii na mecz.
Sęk w tym, że na wyjeździe z Mołdawią prowadziliśmy do przerwy 2-0, a mogliśmy wygrywać znacznie wyżej. Dopiero później zaczęła się katastrofa. W efekcie, na Polsce Mołdawianie zdobyli na Polsce cztery punkty, tyle samo co na Wyspach Owczych, przy czym to nam strzelili więcej bramek niż Farerom.
Wracamy do przygotowania mentalnego. Należało strzelić więcej bramek. Sygnałem alarmowym był wcześniejszy remis Czechów w Mołdawii. Już to było powodem do tego, by nasi piłkarze nie zlekceważyli tego rywala w żadnym fragmencie meczu. Dlatego apeluję: nie przykładajmy starej miarki do aktualnego stanu reprezentacji takich krajów jak Mołdawia, czy Albania. Świat się zmienił, futbol również. Tymczasem oceny, które pokutują, nie są obiektywne.
Drużynę, podobnie jak solidny dom, powinno się budować od mocnych fundamentów, którymi w futbolu jest obrona. Natomiast nowy selekcjoner Michał Probierze w czterech meczach wystawił cztery różne formacje defensywne, w których powtarzał się tylko niegrający w klubie Jakub Kiwior. Nie martwi to pana?
W tej kwestii nie jestem właściwym partnerem do dyskusji. Mogę natomiast oceniać tendencje – gdzie my jesteśmy, jeśli chodzi o wiedzę piłkarską, sposób gry, ustawienie w kluczowych momentach. Muszę powiedzieć, że zmiany są nie tylko częste, ale też konieczne. Ze względu na to, że piłkarze rozgrywają coraz więcej meczów, więc kadry drużyn muszą być poszerzone i to się dzieje. Z drugiej strony, po covidzie wprowadzono prawo pięciu, a nawet sześciu zmian. To również zmienia sposób prowadzenia drużyn.
Oczywiście, kibice chcieliby pięknej gry, ale najważniejsze są zwycięstwa.
Umiem patrzeć na to szerzej i muszę powiedzieć, że drużyna Łotwy, szczególnie w drugiej połowie, bardziej nowocześnie realizowała działania obronne niż my! Tak staram się patrzeć na rozwój piłki od zawsze. Gdy tylko postanowiłem zostać trenerem, kierowała mną jedna myśl: „znaleźć klucz do wygrywania”. Nie inaczej myśli Michał Probierz, który boryka się nie tylko ze znalezieniem drogi do zwycięstw, ale też z wyzwaniem, jakie PZPN stawia każdemu selekcjonerowi po erze Adama Nawałki.
Ma pan na myśli zmianę pokolenia?
Dokładnie. Wszyscy tego próbowali i w zasadzie każdy na tym poległ. A ten człowiek szczęśliwie był przez ponad rok był trenerem reprezentacji młodzieżowej, a wcześniej przez kilkanaście lat był trenerem klubowym. W związku z tym, ma dobry przegląd sytuacji i zna pokolenie, które teraz dochodzi do głosu, vide Frankowski. Wygląda na to, że Michał Probierz jest pierwszym selekcjonerem, któremu może się udać odmłodzenie reprezentacji. Pytanie tylko, czy to jest droga do zwycięstw? Na tę kwestię nie jestem w stanie odpowiedzieć. Widzę tylko, że szczególnie w działaniach defensywnych, daleko nam do światowej czołówki.
Metoda pracy trenera Probierza, który lubi wchodzić do „dziadka” z piłkarzami, strzelać z nimi rzuty wolne, to jest – według pana – dojrzałe zachowanie? Na pewno jest rzadko spotykane u selekcjonerów.
Trener Probierz, jako były zawodnik, ma ciągotki do kontaktu z piłką. Na pewno poznał grupę, co jest kluczem i może uważa, że takie zachowanie podoba się zawodnikom.
Nie wyniósłby więcej, gdyby czas, który poświęca na gierkę czy wykonywanie rzutów wolnych spożytkował na wnikliwą obserwację piłkarzy?
Nie mogę rzucać kamieniem w Probierza, bo mi również zdarzało się grać z reprezentantami, gdy byłem już w sztabie reprezentacji Polski za kadencji Kazimierza Górskiego. Szczególnie, że ci piłkarze byli moimi kolegami. Rywalizowaliśmy na rzuty karne, albo tarzałem się w błocie. To były elementy budowania atmosfery.
Tyle że miał pan wtedy niewiele ponad 30 lat, a trener Probierz skończył już 50.
Najwyraźniej selekcjoner Probierz widzi, że daje mu to lepsze efekty, niż gdyby przyjął rolę taką, jaką pełnił Fernando Santos, który był na zasadzie dyrygenta. Nie wchodził w dyskusje z piłkarzami.
Sprawował autokratyczne rządy.
No właśnie. Widocznie takie zachowanie Probierza jest akceptowane przez drużynę, on nie traci przez nie autorytetu, w dzieje się wręcz odwrotnie – zżywa się z nimi. Takie szczegóły są ważne. Gdy ja pracowałem z reprezentacją, to ustaliliśmy z piłkarzami, że na forum publicznym zwracają się do mnie „trenerze”. Natomiast, gdy spotykaliśmy się tete-a-tete, to mówiliśmy sobie per „ty”. Tego wymagałem.
Oczywiście, są też inne modele zarządzania drużyną. Alex Ferguson potrafił rzucać butami w piłkarzy, rzucać do nich wiązanki przekleństw, a za najdrobniejsze oznaki krytyki taktyki, odsuwał ze składu nawet kapitana Roya Keana. Pokazywał w ten sposób: „Ja jestem od tego!”
Ferguson wyznawał zasadę: nie ma cudzych bogów przede mną.
Dlatego nie czepiajmy się do Probierza za takie drobnostki. Jest chłopakiem ze Śląska. Poza Antkiem Piechniczkiem, ten region kraju nie wyprodukował w piłce zbyt wielu intelektualistów. Ślązacy mieli i nadal mają za to wysoki etos pracy. Za to ich trzeba szanować. I oni mnie też szanowali. Gdy na stadionie Ruchu Chorzów, przeciąłem wślizgiem Eugeniusza Fabera, to cała trybuna krzyczała na mnie: „Jacuś”, co w śląskiej gwarze jest obraźliwe.
Niech trener Probierz zacznie wygrywać i zaprowadzi naszą reprezentację na Euro 2024, to wszystko będzie mu wybaczone. Oczywiście, jest przykład Czesia Michniewicza, który osiągał wyniki, a jednak nie był ukochany przez media.
Jak selekcjoner Probierz może spożytkować cztery miesiące, jakie zostały mu do barażów?
Przy obecnej technologii brak zgrupowań w tym okresie nie stanowi żadnego problemu. Trzeba zadziałać wedle zasady: Mahomet idzie do góry, a nie góra do Mahometa.
Co pan ma na myśli?
Trener Probierz powinien jeździć po klubach i rozmawiać z trenerami naszych reprezentantów. I wręczyć zawodnikom rozpiskę trenerską, tego, co mają poprawiać. Należy też zadbać o przygotowanie mentalne.
Przejdź na Polsatsport.pl