Burza w Wiśle Kraków! Dlatego los trenera Sobolewskiego był przesądzony
Atmosfera wokół trenera Radosława Sobolewskiego gęstniała już dawno. Większość kibiców domagała się jego dymisji, z uwagi na brak seryjnych zwycięstw. Zarówno "Sobol", jak i prezes Jarosław Królewski długo się opierali, ale po piątkowej porażce w Niecieczy wywiesili białą flagę. Misję dokończenia roku powierzono Mariuszowi Jopowi. Problem w tym, że kolejne zmiany trenerów nie rozwiązują problemów, tylko zamiatają je pod dywan.
Wisła zmienia trenerów jak rękawiczki, a efekty odwrotne od zamierzonego
Jesteśmy świadkami szóstej zmiany trenerskiej, odkąd u progu 2019 r. rozpoczęła się misja ratunkowa Wisły Kraków. Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski, który rzucili się w wir wydarzeń tonącego w długach klubu. Po rządach Marzeny Sarapaty odziedziczyli trenera Macieja Stolarczyka, który na wiosnę potrafił odnosić tak imponujące rezultaty, jak wygrana 6:2 z Koroną w Kielcach, gdzie zespół dwukrotnie przegrywał. Jesienią przyszedł jednak kryzys ośmiu porażek z rzędu, w tym po 0:4 z Lechem i 0:7 z Legią. Nawet anielska cierpliwość nowych właścicieli musiała się skończyć. Stolarczyka odprawiono po 0:1 z Arką Gdynia u siebie.
ZOBACZ TAKŻE: Wisła Kraków ma nowego trenera. To uczestnik mundialu i mistrzostw Europy
Kuba Błaszczykowski dał szansę Arturowi Skowronkowi, którego spostrzegawczość i zmysł taktyczny jawiły mu się na miarę trenerów z Bundesligi, na której Kuba przecież zjadł zęby. Pochodzący z Bytomia szkoleniowiec zaczął od trzech porażek, ale później przełamał kryzys i odniósł serię ośmiu meczów bez przegranej, w której znalazło się miejsce na aż sześć zwycięstw, w tym tak cenne dla kibiców, jak 2:0 w derbach z Cracovią. Nieszczęście Skowronka zaczęło się od porażki 1:2 w I rundzie Pucharu Polski, na wyjeździe z grającym o trzy poziomy niżej KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Pan Artur pracę stracił po roku, 29 listopada 2020 r., gdy w czterech meczach ligowych uciułał zaledwie jeden punkt.
W Wiśle zawiodła niemiecka myśl Hyballi i słowacka Guli
Wówczas Kuba Błaszczykowski postawił na Niemca Petera Hyballę, który wysokim pressingiem miał zapędzić piłkarzy do roboty. Początki były obiecujące, styl gry zespół uległ poprawie, ale jednocześnie organizmy piłkarzy – wyniszczeniu. Na przełomie lutego i marca 2021 r. Hyballa nie przegrał pięciu meczów z rzędu, z których trzy wygrał. W kwietniu zaczął się jednak horror siedmiu spotkań bez wygranej, z aż pięcioma porażkami. Tę marnej klasy produkcję niestabilny emocjonalnie szkoleniowiec przyprawił wyzwiskami rzucanymi pod adresem legend klubu – Kazimierza Kmiecika i Kuby Błaszczykowskiego. Wyrok mógł być tylko jeden – dymisja po zaledwie 18 meczach.
Wisła sięgnęła wówczas po słowacką myśl szkoleniową, tym bardziej, że Adrian Gula sprawdził się nie tylko w swoim kraju, ale także w Czechach. W mig opanował polszczyznę i sprowadził z Trenczyna Aschrafa El Madiouiego, który był jednym z lepszych środkowych pomocników w erze odrodzenia Wisły. Dodatkowo Gula uwolnił potencjał drzemiący w Yawie Yeboahu, czyniąc z niego jednego z najlepszych skrzydłowych w Ekstraklasie. Po pokonaniu Legii Gula jechał do Poznania, by w starciu z Lechem bić się o drugą pozycję w lidze, ale skończyło się sromotną porażką 0:5. To był cios nokautujący, po którym drużyna się nie podniosła, wygrała tylko cztery z dziesięciu kolejnych spotkań. Na dodatek w styczniu 2022 r. klub sprzedał Aschrafa (za 2,4 mln euro) i Yeboaha (1,8 mln euro), bo oferty były za dobre, by je odrzucić.
Wiśle nie pomógł nawet eksselekcjoner Jerzy Brzęczek
Widmo degradacji zaczęło Wiśle zaglądać coraz głębiej w oczy. Misję ratowania resztek szans powierzono Jerzemu Brzęczkowi, który był przecież tak skuteczny w reprezentacji Polski. Wobec faktu, że jest wujkiem nie tylko Kuby, ale też ówczesnego prezesa kluby Dawida Błaszczykowskiego, spore grono kibiców zaczęło utyskiwać, że Wisła staje się klubem rodzinny, przez co trzeba się pozbyć "Wuja". Były selekcjoner wygrał tylko jeden z 13 ligowych meczów. Wisła spadła z hukiem. Brzęczek zaczął od remisu, a później czterech zwycięstw z rzędu przygody z Fortuna 1 Ligą, ale we wrześniu ubiegłego roku przyszedł kryzys – drużyna wygrała tylko jeden z czterech meczów i trener złożył dymisję.
Zadanie powrotu do Ekstraklasy powierzono Sobolewskiemu, który był asystentem Brzęczka. I całe środowisko kibiców i ekspertów Wisły zawyrokowało: "To jest właściwy człowiek na właściwym miejscu. Szkoda, że oddano mu pilota tak późno". "Sobol" miał ciężkie wejście – nie wygrał żadnego z ośmiu meczów u schyłku 2022 r. W 2023 r. wszedł jednak z drzwiami i futryną – wygrał siedem kolejnych spotkań, by zatrzymać się dopiero na Puszczy. Wydawało się jednak, że nic marszu Wisły do Ekstraklasy nie zatrzyma, ale w czerwcu na baraż przyjechała Puszcza i znowu trener Tomasz Tułacz był zwycięzcą, wygrał 4:1.
Już wtedy Radosław Sobolewski złożył dymisję, ale Jarosław Królewski namówił go do kontynuowania pracy. Z przebudowanym zespołem, po odejściu najlepszego piłkarza Luisa Fernandeza, "Sobolowi" nie szło już tak dobrze. Wygrał tylko pięć na 17 meczów ligowych, zostawił drużynę na ósmym miejscu, ze stratą punktu do barażowej szóstki.
Oczywiście, to istotny fakt, że pozostali trenerzy zmagali się z rywalami z Ekstraklasy, ale to Sobolewski miał najlepszą średnią punktową – 1.79. Dla porównania: Artur Skowronek – 1.29, Adrian Gula – 1.25, Peter Hyballa – 1.11 i Jerzy Brzęczek – 1.11. Sobolewski jako jedyny z tej stawki przetrwał na gorącym stołku 14 miesięcy.
Dlatego dowód jest prosty: środowisko Wisły Kraków zniszczyło właśnie zdecydowanie najlepiej punktującego trenera, od rozpoczęcia misji ratunkowej.
Bogusław Cupiał odszedł już dawno, ale wysokie aspiracje w Wiśle zostały
Kibice "Białej Gwiazdy" mają dwa oblicza. To piękniejsze, gdy kupują akcje klubu, zrzeszają się w Socios, by ratować Wisłę. Wbrew skandalicznej akcji niektórych klubów o odmowie sprzedaży biletów krakowianom, potrafią je i tak nabyć, by dopingować zespół, jak ostatnio w Niecieczy. Jest też to drugie - śpiewanie do drużyny pod płotem sektora o konieczności dymisji trenera. Nikt nie bierze pod uwagę, że to znaczące podważanie autorytetu szefa tychże piłkarzy.
Mało kto zauważa fakt, że w Wiśle aspiracje pozostały jak za czasów Bogusława Cupiała, choć potencjał finansowy klubu jest kilkakrotnie niższy. Szkoda tylko, że atmosfera i wsparcie z tamtych czasów pierzchły.
Gdy prezes Cupiał, który długo uczył się cierpliwości trenerów, tuż przed obchodami stulecia klubu, w 2006 r., poświęcił Dana Petrescu, kibice odmówili dopingu na obchodach jubileuszu z Sevillą, bo stali murem za trenerem. Ewenementem był mecz z 19 maja 2007 r. Pogrążona w chaosie trenerskich zmian Wisła przegrywała u siebie sromotnie 0:4 z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Fani, jak w transie, przez cały mecz wspierali zespół, prowadzili gorący doping, nikt nawet nie pisnął złego słowa pod adresem trenera Kazimierza Moskala.
- Ale chciałbym mieć takich kibiców, to niespotykana sytuacja, by tak wspierać zespół, który przegrywa 0:4 – zazdrościł po meczu Piotr Świerczewski, który dla przyjezdnych zdobył bramkę.
Zaciąg Hiszpanów w Wiśle. Granice zostały przekroczone
Oczywiście, na całym świecie trener zawsze będzie odpowiadał za wyniki. Teraz za ich brak zapłacił Sobolewski. Zastanówmy się jednak, czy wystarczająco mu pomógł dyrektor sportowy Kiko Ramirez? Oparcie drużyny niemal wyłącznie na Hiszpanach, spośród których tylko dwóch-trzech stosuje walkę ciałem, czyli nieodzowny element Fortuna 1 Ligi, nie było błędem? To nie był autorski pomysł Sobolewskiego. Ale to on zapłaci za ów pomysł głową.
Transfer na wiwat Fazlagicia i pozbycie się lekką ręką Jeana Carlosa
Niemal dwa lata temu biedna jak mysz kościelna Wisła zrobiła transfer na wiwat. Wydała pół miliona euro na Enisa Fazlagicia, bo Adrian Gula miał taki kaprys. Mało tego, wyposażyła go w wysoki kontrakt. Fazlagić wrócił z wypożyczenia do DAC Dunajska Streda i w Wiśle jest jak piąte koło u wozu. Wszyscy czekają, aż zejdzie z listy płac, tyle że stanie się to dopiero w czerwcu 2026 r.
Dwa i pół roku temu Wisła oddała za darmo do Pogoni Jeaca Carlosa, bo Peter Hyballa miał taki kaprys. Niemiec wyleciał szybciej, niż się pojawił, a po zaledwie półtora roku "Portowcy" zarobili na Carlosie 400 tys. euro. Teraz zyski czerpie na nim Raków. Akcja skrzydłowego dała mistrzom Polski pierwsze zwycięstwo w Lidze Europy, za co UEFA płaci 630 tys. euro.
Takie przykłady można mnożyć. Wszystkie sprowadzają się do jednego, smutnego wniosku – w Wiśle panuje chaos w polityce sportowej, nikt z know-how nad tym nie czuwa. A później trzeba płacić słone rachunki. Pod postacią degradacji z Ekstraklasy, czy braku awansu do niej.
Wisła Kraków i cele nawzajem się wykluczające
Legendarna jest już sytuacja z Adrianem Gulą, przed którym klub postawił cele:
- ogrywanie młodzieży, bo przecież trzeba zarobić na Pro Junior System,
- stosowanie ofensywnej taktyki, opartej na tradycji krakowskiej piłki,
- wygrywanie,
- przy każdej okazji sprzedaż najlepszych piłkarzy, na czele z Aschrafem El Mahdiouim i Yawem Yeboahem;
Nikt w klubie nie puknął się w głowę: przecież te cele się wzajemnie wykluczają. Gdy drużyna była na krawędzi degradacji, głową zapłacił trener. Tak jak teraz Sobolewski.
Jarosław Królewski, który od listopada ubiegłego roku rządzi Wisłą w pojedynkę lubi akcentować, że on chce być rozliczany właśnie za ten okres. Problem w tym, że interesy klubu nie idą we właściwym kierunku, o czym świadczy nie tylko punktowanie zespołu, ale też stan wymienianej w lipcu murawy. To pierwsze prezes powierzył do naprawy Mariuszowi Jopowi, który był pod ręką i prowadząc przywrócone do życia rezerwy wygrał 14 meczów, przy trzech remisach i jednej tylko porażce. Pamiętajmy jednak, że działo się to w amatorskiej IV lidze i w szatni, w której tylko trzech piłkarzy nie jest Polakami.
Jop miał już styczność z pierwszą drużyną Wisły, gdy w latach 2018-2019 asystował Maciejowi Stolarczykowi. Poprowadzi zespół w pozostałych do końca roku trzech spotkaniach, ale mało prawdopodobne jest, by wytrwał dłużej. Klub rozglądał się za następcą Sobolewskiego od kilku tygodni, ale niewielu fachowców pali się do zajęcia jakże gorącego stołka w Wiśle, która ma zaległości płacowe i gigantyczną presję ze strony trybun. W takich warunkach nie da się zbudować karier takich jak Tomasza Tułacza w Puszczy, czy Marka Papszuna w Rakowie. Obaj osiągnęli największe w historii klubów sukcesy, bo szefostwo i kibice mieli do nich cierpliwość, zapewnili im co najmniej siedmioletnią ciągłość pracy.
Przejdź na Polsatsport.pl